Strona 1 z 13

Już nie półdzikie maluchy jeden ma Dom, drugi też :)

PostNapisane: Wto gru 21, 2010 22:02
przez andorka
Drugiego grudnia na wątku kociaków, który prowadzę Bury z białym młodzik i 1,5 roczna Tri szukają domów Łódź!!! pojawił się następujący wpis:
walker pisze:witam
Proszę o pomoc i pokierowanie. Mieszkam na osiedlu w bloku. Poprzedniej nocy kocia mama wraz z 2 kociaków (na mój gust jeszcze bardzo małe) poprosiła ludzi o wpuszczenie na klatkę schodową. Dostały jeść. Chyba przetrwały tą noc... Dziś wracając z pracy widziałam mamę i tylko 1 kotka. Wybiegły na dwór. Zaniosłam im jeśc i pić. Typowe "dzikusy" nieufne i chyba to dobrze. Mały nie da chyba rady w takich zaspach i mrozie. W domu mam juz osobistego kota. Czy jest ktoś ( instytucja, osoba prywatna) kto mógłby pomóc, nie mam transportera, koty jak mówiłam nieufne. Kto mógłby choć tego małego zabrać- matka byc może da sobie lepiej radę sama. Nie mogę ich zabrać.


Pierwszy wielki śnieg, mróz, maluchy na mrozie…
Dalszy ważny szczegół, jaki uzyskałam, to, że rzecz się dzieje na Tatrzańskiej – drugi koniec miasta ode mnie

Co rozbić? Rozpuściłam wici i o dziwo znalazłam odzew. Zgłosił się DT, dzięki Bordo skontaktowałam się z Dorotą (nie znam jej do tej pory osobiście :wink: ), która mieszka w okolicy, umie i podejmie się koty wyłapać. Skontaktowałam Walker z Dorotą. Umówiły się, że jak koty się pojawią, to Dorota leci i łapie.
Następnego dnia dostałam info, że koty zniknęły. Cóż, bywa… :(
Za daleko, bym mogła zająć się sprawą osobiście. Dorota sama podjęła temat w minioną sobotę. Poprosiła mailowo bym jeszcze raz przekazała jej kontakt do Walter, bo zgubiła jej nr telefonu.

Wczoraj, czyli po trzech tygodniach dzwoni Dorota, że łapie te koty. Jest mama absolutnie domowa i oswojona i trójka dzieciaków. Transportu samochodowego nie mają a wiezienie dzikusów przez całe miasto komunikacją miejską w panujących temperaturach to nieporozumienie.
Jest po godzinie 17, ja jestem do 18 w pracy na Radogoszczu, koty na Dąbrowie. Oferowany 3 tyg. wstecz DT oczywiście nieaktualny, niańczy inne bidy. Wykonuję szereg nerwowych telefonów. Pierwszy do Ani Zmienniczki do lecznicy. Ufff przyjmie do świąt rodzinkę. Czyli muszę przewieść koty z Dąbrowy do Tesco do 20,00 – osobiście mam niewielkie szanse wyrobić czasowo.
Znajduję transport – wielkie ukłony dla Catnaperki i jej TŻ :1luvu: . Czyli wszystko dograne. Oddycham z ulgą, w drodze do domu podjeżdżam jeszcze do lecznicy, żeby omówić szczegóły z Anią.

Dojeżdżam do domu i zaczyna się kosmos. :roll: Dwa kociaki złapane, trzeci nie chce współpracować. Decydujemy, że zostawiamy mamę i ostatniego malucha do następnego dnia. Nie mam pojęcia co dzieje się na miejscu, Walter ma pretensje do Doroty, Dorota do niej. Nagle okazuje się, że jest mąż z samochodem, który koty zawiezie do Tesco – odwołujemy Catnaperkę z autem. Z kilka minut, owszem pan odwiezie koty, ale Dorota ma z nim jechać, niestety nie może, bo ma inne zobowiązania. Sam nie pojedzie. Okazuje się, że kociaki w koszyku nie mogą poczekać 20 min. na Catnaperkę u Walter w domu, bo nie :evil: . Znowu telefon do Catnaperki – przyjedzie do Doroty (Dorota kociaki na piechotę niesie kawałek do domu w koszyku) odbierze i przenocuje. Sytuacja w miarę opanowana.

Tylko, po co tyle nerwów? Czemu tak absolutny brak współpracy ze strony osoby, która zgłosiła obecność kociąt? Odechciewa mi się wszystkiego. Przez ludzi…

Malce zabrałam dziś od Catnaperki do lecznicy. Wyglądają na zdrowe, ociupina ropki w kącikach oczek, ale nosy suche. Bardziej przestraszone niż dzikie. Chłopaki ok. 12 tyg. buraski. Na razie zostały u Ań. Zdjęcia będę robiła jutro.


Potrzebujemy pilnie jakiegoś DT dla nich. W klatce, w hoteliku nie mamy szansy ich oswoić.

Rozpatrywałam możliwość odwiezienia ich do schroniska, ale jakie szanse będa miały tam zwykłe bure dzikuski? Jeszcze mniejsze niż w klatce w hoteliku.

Najnowsze informacje na dzisiejszy wieczór: ostatniego malucha nadal nie udało się złapać. Kolejną próbę Dorota podejmie jutro przed południem, jeśli się uda, to Pisiokot z TŻ-em dowiozą jego i mamę do lecznica, za co ogromnie dziękuję :1luvu: .

Jedyny plus całej sytuacji jest taki, że koty siedzą we w miarę ciepłej piwnicy, ale dostęp do niej ma każdy. Z opowieści Walter wynika (przynajmniej tak wywnioskowałam z otrzymanego od niej maila), że koty były tam cały czas, bo je karmiła. Przez te trzy tygodnie, które minęly od pierwszej informacji te maluchy byłyby w domach… :evil: :roll:

Starałam się opisać całą zaistniałą sytuację w sposób wyważony, ale uczciwie powiem, że zeżarła masę moich i Doroty nerwów i szczerzę powiem, że następnym razem dwa razy się zastanowię zanim odpowiem na prośbę o pomoc pochodzącą od zupełnie obcej osoby

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Wto gru 21, 2010 22:02
przez andorka
Oto Kajko i Kokosz, ich matką chrzestną została sunshine :mrgreen:

Kajko 23.01 trafił do p. Tomka i rezydenta Pepe
Kokosz jedzie za tydzień do Astarael i kotki Matyldy

Obrazek

I ich mama Lubawa, ochrzczona przez Satyra77 :wink:

Lubawa już ma dom

Obrazek

Napisałam koteńce ogłoszenie:

Lubawa - bura kwintesencja kotowatości szuka domu.

Wiele osób gdy myślą o kocie, to myślą o burasku mruczącym na kolanch. Buras, to taki najzwyklejszy książkowy kot i taka jest Lubawa. I najzwyklejsza jest jej smutna historia. Kotka wraz z maluchami została znaleziona w piwnicy pewnego zimnego grudniowego dnia. Znudziła się komuś? Zaszła w ciążę i okazało się to problemem? Tego się już nie dowiemy.
Kicia jest bardzo miła i łagodna, lubi siedzieć na rękach, lubi głaskanie - ot takie zwykłe kocie marzenia - pełna miseczka, miękki fotel to dla niej wszystko. Jak na kota w jej wieku (weterynarz ocenił ją na ok. półtora roku) jest zaskakująco spokojna, nie w głowie jej skoki po firankach i szaleństwo podrostków.
Daj jej dom, a ona odwdzięczy się swoją obecnością, nie będziesz już sam.
Lubawa została odpchlona, odrobaczona i wysterylizowana (na zdjęciach widać na boku kotki wystrzyżone "okienko", to miejsce po sterylizacji przeprowadzonej metodą bocznego cięcia). Jest również zachipowana. Korzysta bezbłędnie z kuwety. Kotka w tej chwili przebywa w Domu Tymczasowym, mieszka w klatce, niestety tylko tyle możemy jej zaoferować. Jeśli chcesz zmienć jej los i dać dom na zawsze zadzwoń lub napisz: 691 705 664 lub napisz ewa5431@wp.pl
Przy oddaniu kotków będzie podpisywana umowa adopcyjna

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 8:50
przez atla
ojej, Aniu! no faktycznie nie fajnie to wszystko wyszło i zupełnie niepotrzebnie...
ale dobrze, że chociaż częściowo sie udało zadziałać póki co.

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 8:56
przez WarKotka
zaznaczam

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 9:28
przez magdaradek
dziwne, doprawdy :evil:

dobrze, że koty bezpieczne. Oby udało się złapać ostatniego kociaka :ok: :ok: :ok:

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 10:15
przez Catnaperka
potwierdzam - to była paranoja :!: a Walter z TŻtem to jedno wielkie nieporozumienie!

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 14:11
przez andorka
Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Byłam gnojce wyniańczyć. Oni są identyczni :stach: Ania Zmienniczka dopatrywała się wprawdzie różnic w otoczach ślepków, ale ja nie za bardzo widzę :(
Gnralnie, to nie są koty dzikie, dzikie, bardziej przerażone. Spacyfikowane na kolanach nie wyrywają się, siedzą grzecznie. Przy łapaniu w klatce uciekają i chowają się, nie syczą nie łapoczynią i nie gryzą. Na moje oko nie wiele czasu potrzeba by je ucywilizować :) Zjadły przy mnie, jeden (jeden wydaje się śmielszy) nawet się umył w moim towarzystwie, co po mojemu dobrze rokuje ;) Nie bawią się jeszcze, ale na zabawkę na sznurku patrzyły z zainteresowanie. Nie jest to więc kocia histeria (mam porównanie z Jackiem i Plackiem, którzy na widok człowieka na slepo uciekały po klatce)

Niestety, zaczynają im ropieć oczka :( Na razie troszkę, dostały już leki i mam nadzieję, że szybko to minie.

Poroszę o kciuki za trzeciego malucha - Dorota własnie na niego poluje, niech się uda :ok: , niech się uda :ok:

Poroszę również o pomysły na imiona, nie mam żadnej koncepcji.

I niezmiennie proszę o DT dla nich

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 14:13
przez magdaradek
Jakie śliczne :1luvu: jak to buraski ;)

za złapanie 3 malucha trzymam :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 14:19
przez WarKotka
kciuki za zdrówko maluchów :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 14:30
przez kalewala
andorka pisze:[Poroszę o kciuki za trzeciego malucha - Dorota własnie na niego poluje, niech się uda :ok: , niech się uda :ok:

Poroszę również o pomysły na imiona, nie mam żadnej koncepcji.

I niezmiennie proszę o DT dla nich


Ad.1 kciuki zawsze są :ok: :ok:
Ad.2 Jacek, Wacek i Pankracek. Tytus, Romek i A'Tomek
Ad.3 nie pomogę, sama muszę dzieś upchnąć działkowicza z lecznicy...

Poczytałam historyję. Deja vu :(

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 17:51
przez andorka
Ostatni maluch się nie złapał :( Jutro ciąg dalszy.

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 18:32
przez WarKotka
Kciuki za łapankę :ok: :ok: :ok: :ok:

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Śro gru 22, 2010 21:10
przez boniantos
zaznaczam i melduję się po nieobecności :oops:. W święta muszę nadrobić zaległości :oops:.

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Czw gru 23, 2010 10:39
przez Morgiana
Trzymam kciuki! :ok:

Re: 12-tyg półdzikie maluchy. Pilnie DT Łódź

PostNapisane: Czw gru 23, 2010 10:49
przez andorka
Morgiana pisze:Trzymam kciuki! :ok:


No trzymamy, trzymamy, :ok: szczególnie za złapanie ostatniego kociaka, bo jak dziś się nie uda, to pewnie dopiero po świętach Dorotka będzie miała czas.

:ok: :ok: