Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

Witam bardzo serdecznie.
Jestem tutaj w wyraźnie mniejszej ''męskiej'' części. No bo przecież chłop to psa powinien mieć, najlepiej takiego, co to bronić domu potrafi i jest wieeeelki...
Ale ja lubię koty
Problem mam następujący;
Jestem jeszcze niepełnoletnim kociarzem, przez co siłą rzeczy od decyzji matki zależny jestem... Miałem ja w swoim życiu, już 2 koty. Były one kotami dużymi i szczęśliwymi. Niestety, były to koty wychodzące(mieszkam w małym domku jednorodzinnym)... Pech sprawił, że spotkały się z samochodami i odeszły do krainy wiecznych łowów.
Ostatnio zatęskniłem za witaniem mnie w progu po przyjściu do domu. Gryzieniem w kciuka u nogi o 3 w nocy(no za tym aż tak nie tęsknie
)... W ogóle zaczęło brakować mi kota. Chciałbym więc przygarnąć jakieś kocisko, teraz już oczywiście niewychodzące. Poczytałem o takim sposobie trzymania kotów i doszedłem do wniosku, że tak będzie najlepiej. Jednak po tym przyszedł czas rozmowy z matką.
''Nie, bo będzie tak jak z poprzednimi kotami, chowaliśmy je tyle czasu, one wpadły pod samochód i tylko żal został...''
''No ale tym razem koty byłyby niewychodzące, przecież wtedy nic im się nie stanie.''
''Kot musi wychodzić''
''Nie nie musi, można śmiało kota trzymać w domu, wiele kotów jest tak trzymanych''
''Znowu sobie coś ubzdurałeś blablablablablaalbablabla''
I moje plany utkwiły w martwym punkcie
Miałem już dużo zwierząt i nie było sytuacji w której znudziłby mi się zwierzak, przez co matka musiała ''przejąć zwierzaka''. Jej obawy są nieuzasadnione, a każda próba podjęcia rozmowy o zwierzaku natychmiast kwitowana jest tekstem w stylu ''znowu coś sobie ubzdurałeś''...
Cóż czynić forumowicze(forumowiczki
)? Jak przekonać rodzicielkę? Wiercić dziurę w głowie, czy powalić argumentami
? Pomocyy!
Jestem tutaj w wyraźnie mniejszej ''męskiej'' części. No bo przecież chłop to psa powinien mieć, najlepiej takiego, co to bronić domu potrafi i jest wieeeelki...
Ale ja lubię koty

Problem mam następujący;
Jestem jeszcze niepełnoletnim kociarzem, przez co siłą rzeczy od decyzji matki zależny jestem... Miałem ja w swoim życiu, już 2 koty. Były one kotami dużymi i szczęśliwymi. Niestety, były to koty wychodzące(mieszkam w małym domku jednorodzinnym)... Pech sprawił, że spotkały się z samochodami i odeszły do krainy wiecznych łowów.
Ostatnio zatęskniłem za witaniem mnie w progu po przyjściu do domu. Gryzieniem w kciuka u nogi o 3 w nocy(no za tym aż tak nie tęsknie

''Nie, bo będzie tak jak z poprzednimi kotami, chowaliśmy je tyle czasu, one wpadły pod samochód i tylko żal został...''
''No ale tym razem koty byłyby niewychodzące, przecież wtedy nic im się nie stanie.''
''Kot musi wychodzić''
''Nie nie musi, można śmiało kota trzymać w domu, wiele kotów jest tak trzymanych''
''Znowu sobie coś ubzdurałeś blablablablablaalbablabla''
I moje plany utkwiły w martwym punkcie

Cóż czynić forumowicze(forumowiczki

