Strona 1 z 2

Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 16:43
przez Corvidae
Witam bardzo serdecznie.

Jestem tutaj w wyraźnie mniejszej ''męskiej'' części. No bo przecież chłop to psa powinien mieć, najlepiej takiego, co to bronić domu potrafi i jest wieeeelki...

Ale ja lubię koty :mrgreen:

Problem mam następujący;
Jestem jeszcze niepełnoletnim kociarzem, przez co siłą rzeczy od decyzji matki zależny jestem... Miałem ja w swoim życiu, już 2 koty. Były one kotami dużymi i szczęśliwymi. Niestety, były to koty wychodzące(mieszkam w małym domku jednorodzinnym)... Pech sprawił, że spotkały się z samochodami i odeszły do krainy wiecznych łowów.

Ostatnio zatęskniłem za witaniem mnie w progu po przyjściu do domu. Gryzieniem w kciuka u nogi o 3 w nocy(no za tym aż tak nie tęsknie :lol: )... W ogóle zaczęło brakować mi kota. Chciałbym więc przygarnąć jakieś kocisko, teraz już oczywiście niewychodzące. Poczytałem o takim sposobie trzymania kotów i doszedłem do wniosku, że tak będzie najlepiej. Jednak po tym przyszedł czas rozmowy z matką.
''Nie, bo będzie tak jak z poprzednimi kotami, chowaliśmy je tyle czasu, one wpadły pod samochód i tylko żal został...''
''No ale tym razem koty byłyby niewychodzące, przecież wtedy nic im się nie stanie.''
''Kot musi wychodzić''
''Nie nie musi, można śmiało kota trzymać w domu, wiele kotów jest tak trzymanych''
''Znowu sobie coś ubzdurałeś blablablablablaalbablabla''

I moje plany utkwiły w martwym punkcie :roll: Miałem już dużo zwierząt i nie było sytuacji w której znudziłby mi się zwierzak, przez co matka musiała ''przejąć zwierzaka''. Jej obawy są nieuzasadnione, a każda próba podjęcia rozmowy o zwierzaku natychmiast kwitowana jest tekstem w stylu ''znowu coś sobie ubzdurałeś''...

Cóż czynić forumowicze(forumowiczki :lol: )? Jak przekonać rodzicielkę? Wiercić dziurę w głowie, czy powalić argumentami :D ? Pomocyy!

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 16:50
przez OKI
Adoptować kota na umowę adopcyjną, w której jasno i wyraźnie będzie stało, że kot ma być niewychodzący, a okna/balkony zabezpieczone :lol:

Z tego, co piszesz, wynika, że Twoja mama lubi zwierzęta :)

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 17:03
przez MalgWroclaw
Jak przekonasz mamę, że jesteś odpowiedzialny (a jesteś - tak wynika z posta), to wszystko w porządku. Umowa o niewychodzącym domu i Twoja troskliwość powinny załatwić sprawę.

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 17:06
przez naline
Zaprosić mamę do poczytania forum? Jak nie forum, to strony internetowej miau czy użytkowników, gdzie pewne kwestie są wytłumaczone. Może rozmowa z weterynarzem (większy autorytet), że kot w domu też może być szczęśliwy? Może wizyta u kociarza, co ma domowe niewychodzące koty? (sama nieraz słyszę jak to ludzie mówią - w mieszkaniu śmierdzi - to ja zapraszam do siebie, bo nikt, kto tu przychodzi nic nie czuje) Wystarczy regularnie czyścić kuwetę i tyle :)
To by były moje propozycje jak zmienić nastawienie mamy co do wychodzenia kotów.

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 17:34
przez Poker71
Weź kota który NIE MOŻE wychodzić, np. z trzema łapkami, lub słabowidzącego. Albo takiego który się boi podwórza (są takie). I problem "dlaczego" zostanie rozwiązany.

PS. jak powiesz mojemu TŻ ze facet to psa mieć powinien, to on to skwituje: phiii pies to żadne wyzwanie, co on tam umie, koty to dopiero potrafią, psy są dla mięczaków :mrgreen:

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 17:44
przez Agor-ia
O, ja niedawno uslyszalam, ze robie sobie w domu ZOO i trzymanie zwierzat w klatce jest przykre, nawet jesli to zlota klatka, no i, wiadomo, wbrew naturze, gdzie zwierzeta sie przeciez nawet zabijaja :roll:

Mysle, ze musisz sie troche uzbroic w cierpliwosc, dom bez zwierzakow jest pusty i moze mama sama tez to odczuwa, ale z jednej strony jest przekonana o tym, ze zwierzak musi wychodzic, a z drugiej nie chce, by znowu zginal...
Moze podsuwaj jej jakies koteczki bidulinki i wierc ostroznie dziure, ja do swojej mamy ciagle chodzilam z laptopem, zeby popatrzyla na kotki, kiedy namawialam ja na drugiego kocisza ;)

Swoja droga- czemu kociarze plci meskiej musza byc albo duzo starsi, albo niepelnoletni? A wokol mnie to juz w ogole wszyscy wygineli

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 17:55
przez Miss
Hmmm ...
Ja na jakiś czas przestałabym wiercić mamie dziurę w brzuchu, a zaszła ją z drugiej strony :mrgreen: Lepsze wyniki w szkole, pomaganie w domu, komplementy, ale nie nachalnie, żeby nie nabrała podejrzeń. Trzeba jej uśpić czujność. Jak już będzie żyła w przeświadczeniu, że ma najwspanialszego syna na świecie :mrgreen: należy wspomnieć o kotku, ale też delikatnie, np wymianiając dobre strony pojawienia się kota w domu. Biorąc jakąś bidę możesz też przekonać swoją mamę o tym jaka jest opiekuńcza i dobra.

No cóż sama nie tak wcale dawno byłam nastolatką :ryk:

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 17:57
przez Miss
Agor-ia pisze:Swoja droga- czemu kociarze plci meskiej musza byc albo duzo starsi, albo niepelnoletni? A wokol mnie to juz w ogole wszyscy wygineli


Albo są już zajęci. Ja się jeszcze na jednego załapałam '82 rocznik :mrgreen: :wink:

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 18:01
przez Agor-ia
Kociarza w moim wieku to nawet zajetego nie znam... Za to dlugowlosi faceci sa chyba zaklepywani przy urodzeniu, bo juz rok sie bujam szukajac wolnego i nic! Ja jestem rocznik '91 wiec taki '82 bylby juz "za stary" ;P

I mysle, ze Poker dobrze prawi. Skad jestes? Moze akurat jakas bidulinka by sie znalazla, ktora pokochalbys Ty i mama i byloby super szczesliwie i mruczaco :D

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 18:12
przez naline
Jakkolwiek trzeba próbować przekonać mamę.
Trzymamy kciuki
A co do "za stary" mój jest 7 lat starszy (ja sobie to cenię). Mężczyźni młodsi (zazwyczaj) to dla mnie dzieci ;)

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 18:22
przez Agor-ia
Jesli to Cie pocieszy, Corvid, to moja mama najpierw nie zgadzala sie na kota (bo mamy papuge i szynszyla i wezme sobie kota jak bede sama mieszkac), potem miala opory co do drugiego(az sama znalazla zabiedzonego malca), a teraz to na trzeciego by sie zgodzila :mrgreen:

Ja stanowczo preferuje rowiesnikow lub minimalna roznice wieku, 7 lat to dla mnie caaale wieki :lol:

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 20:55
przez Corvidae
Moja matka nie nie lubi zwierząt w domu... Ale jak się już do jakiegoś przywiąże, to nie ma przebacz :lol: Muszę z nią jeszcze raz porozmawiać, nie dając jej skończyć w stylu ''nie i koniec dyskusji''. Niestety z znalezieniem kota w mojej nie ma problemu, od wyboru do koloru :roll: Wiele osób chce oddać kotki, tak więc z znalezieniem kota nie będę miał problemu... Kwestia tylko zgody matki :D Idę na bardzo poważną rozmowę, więc trzymajcie kciuki :ok:

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Sob gru 18, 2010 20:58
przez OKI
Trzymamy :ok:

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Nie gru 19, 2010 2:42
przez Koszmaria
Corvidae pisze:Moja matka nie nie lubi zwierząt w domu... Ale jak się już do jakiegoś przywiąże, to nie ma przebacz :lol: Muszę z nią jeszcze raz porozmawiać, nie dając jej skończyć w stylu ''nie i koniec dyskusji''. Niestety z znalezieniem kota w mojej nie ma problemu, od wyboru do koloru :roll: Wiele osób chce oddać kotki, tak więc z znalezieniem kota nie będę miał problemu... Kwestia tylko zgody matki :D Idę na bardzo poważną rozmowę, więc trzymajcie kciuki :ok:

albo poszukaj w okolicy swojej kogoś,kto prowadzi dom tymczasowy i potrafi wyłożyć konieczność trzymania kotów na zasadzie że nie wychodzi na zewnątrz,a jeśli wychodzi,to pod ścisłym nadzorem[woliera albo smycz]

wiesz,ja miałam podobne problemy.
najgorzej było z psem-dostałam psa mając jedenaście lat i sama go wychowywałam[w sensie komendy i maniery]-ale rodzina to psuła.bo przecież nikt się gówniary słuchać nie będzie,tak?
pies po roku był powichrowany na punkcie pilnowania swojego,bo to przecież takie śmieszne jak się 5kg gówienko rzuca o swoje jak się go odpowiednio podrażni.
dlatego uważam że rozmawiać o niewychodzeniu kota powinieneś w towarzystwie osoby do której autorytetu mógłbyś się odnieść.a więc np.wolontariusza fundacji pro kociej,hodowcy...

Re: Perypetie młodego kociarza, czyli jak przekonać rodzicielkę.

PostNapisane: Nie gru 19, 2010 7:42
przez Mrata
Trzymam kciuki od samego rana !