Szczęśliwe zakończenie - Kajtuś już w DS :-)))

Zawsze najtrudniej jest zacząć bo nie wiadomo od czego...
... no to od początku:

Parę dni a może i nawet z dwa tygodnie temu robiąc sobie kawę w kuchni wyglądałam przez okno. Zobaczyłam faceta popychającego wózek dziecięcy z dwójką małych, góra czteroletnich dzieciaków, pętających mu się co krok pod nogami. Nic w tym nie byłoby niezwykłego, gdyby nie fakt, że pomiędzy dziećmi dojrzałam postawiony na sztorc koci ogon!
Przyjrzałam się dokładniej zaintrygowana sytuacją i okazało się, że faktycznie jest to kicia, która szła razem z dziećmi i ów facetem. Kot wyglądał na szczęśliwego, jakby wyszedł ze swoimi ludźmi na spacer. Pierwsze co pomyślałam, to, że gość nieodpowiedzialny jest, że tak kota luzem puszcza bo tu przecież biega dużo psów, jeżdżą samochody... chwilę później błysnęła mi myśl, że to jednak nie jest ich kot, bo facet sprawiał wrażenie niezadowolonego kiedy jedno z dzieci kucnęło i zaczęło głaskać kota. Kot przez całą drogę szedł krokiem sprężystym, z ogonem w górze ocierając się o dzieci i nogi faceta.
Odprowadziłam ich wzrokiem aż do ulicy, przez którą cała ekipa przeszła i znikła za rogiem.
Upłynęło kilka kolejnych dni i znów zobaczyłam tego samego kota, siedzącego na osiedlu, tuż przy pobliskim przedszkolu.
Spadł śnieg, zrobiła się potworna zimnica
Kolejny raz byłam świadkiem jak ten sam kot widząc tym razem kobietę spacerującą po osiedlu z wózkiem dziecięcym i bawiącym się obok małym dzieckiem podbiegł do nich i zaczął się ocierać o kobietę, o wózek i o dziecko. Kobieta pogadała do dzieciaka w stylu: "zobacz jaki śliczny kiciuś" i po paru minutach poszła dalej. Kot poszedł kawałek z nimi po czym zrezygnował i wrócił pod zaparkowany obok samochód.
Początkowo łudziłam się, że jest to po prostu okoliczny kot wychodzący. Po kilkudniowej obserwacji mam pewność, że jest to kot bez dachu nad głową
Serce mi się kraje, bo kicia jest absolutnie przymilna, dająca się obcym głaskać, brać na ręce, a marnieje na tym mrozie ukrywając się pod okolicznymi samochodami.
Z cała pewnością wózek dziecięcy i drepczące obok małe dziecko kojarzy mu się bardzo dobrze bo sam z siebie podchodzi do takich ludzi i się przymila.
Ostatnio rzadko jestem w domu ale dziś się zaparłam, poszłam z kocią puszką i aparatem. Zrobiłam kici kilka zdjęć. Kicia jest bardzo ładna, ma zadbane futro, czyste oczy i na tyle na ile udało mi się zobaczyć ładne zęby. Co do płci to głowy nie dam, ale to chyba kocurek.
Nie wiem jak ten w pełni domowy kot znalazł się na pruszkowskim osiedlu. Może wypadł z okna i się zwyczajnie zgubił? Strasznie lgnie do ludzi. Przylepa na potęgę!
Może to jest właśnie Twój kot?
A może to właśnie Ty zechcesz dać temu kotu dom?

... no to od początku:

Parę dni a może i nawet z dwa tygodnie temu robiąc sobie kawę w kuchni wyglądałam przez okno. Zobaczyłam faceta popychającego wózek dziecięcy z dwójką małych, góra czteroletnich dzieciaków, pętających mu się co krok pod nogami. Nic w tym nie byłoby niezwykłego, gdyby nie fakt, że pomiędzy dziećmi dojrzałam postawiony na sztorc koci ogon!
Przyjrzałam się dokładniej zaintrygowana sytuacją i okazało się, że faktycznie jest to kicia, która szła razem z dziećmi i ów facetem. Kot wyglądał na szczęśliwego, jakby wyszedł ze swoimi ludźmi na spacer. Pierwsze co pomyślałam, to, że gość nieodpowiedzialny jest, że tak kota luzem puszcza bo tu przecież biega dużo psów, jeżdżą samochody... chwilę później błysnęła mi myśl, że to jednak nie jest ich kot, bo facet sprawiał wrażenie niezadowolonego kiedy jedno z dzieci kucnęło i zaczęło głaskać kota. Kot przez całą drogę szedł krokiem sprężystym, z ogonem w górze ocierając się o dzieci i nogi faceta.
Odprowadziłam ich wzrokiem aż do ulicy, przez którą cała ekipa przeszła i znikła za rogiem.
Upłynęło kilka kolejnych dni i znów zobaczyłam tego samego kota, siedzącego na osiedlu, tuż przy pobliskim przedszkolu.
Spadł śnieg, zrobiła się potworna zimnica

Kolejny raz byłam świadkiem jak ten sam kot widząc tym razem kobietę spacerującą po osiedlu z wózkiem dziecięcym i bawiącym się obok małym dzieckiem podbiegł do nich i zaczął się ocierać o kobietę, o wózek i o dziecko. Kobieta pogadała do dzieciaka w stylu: "zobacz jaki śliczny kiciuś" i po paru minutach poszła dalej. Kot poszedł kawałek z nimi po czym zrezygnował i wrócił pod zaparkowany obok samochód.
Początkowo łudziłam się, że jest to po prostu okoliczny kot wychodzący. Po kilkudniowej obserwacji mam pewność, że jest to kot bez dachu nad głową

Serce mi się kraje, bo kicia jest absolutnie przymilna, dająca się obcym głaskać, brać na ręce, a marnieje na tym mrozie ukrywając się pod okolicznymi samochodami.
Z cała pewnością wózek dziecięcy i drepczące obok małe dziecko kojarzy mu się bardzo dobrze bo sam z siebie podchodzi do takich ludzi i się przymila.
Ostatnio rzadko jestem w domu ale dziś się zaparłam, poszłam z kocią puszką i aparatem. Zrobiłam kici kilka zdjęć. Kicia jest bardzo ładna, ma zadbane futro, czyste oczy i na tyle na ile udało mi się zobaczyć ładne zęby. Co do płci to głowy nie dam, ale to chyba kocurek.
Nie wiem jak ten w pełni domowy kot znalazł się na pruszkowskim osiedlu. Może wypadł z okna i się zwyczajnie zgubił? Strasznie lgnie do ludzi. Przylepa na potęgę!
Może to jest właśnie Twój kot?
A może to właśnie Ty zechcesz dać temu kotu dom?

