Strona 1 z 8

Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 2:15
przez mama-san
Muszę to w końcu napisać. Chylę czoła przed wszystkimi ludźmi którzy z takim poświęceniem służą Braciom Mniejszym.
Kiedy pierwszy raz weszłam na to forum doznałam SZOKU. Spodziewałam się fachowych dyskusji o żywieniu i pielęgnacji, garści rad i opinii, wesołych anegdotek i "słitaśnych foci"- a zastałam OGROM STRASZLIWEGO NIESZCZĘŚCIA, te nieszczęsne kociny bez oczek, bez łapek, połamamane, łyse, biedne, płakałam cały dzień i płaczę teraz pisząc te słowa. To mi się w głowie nie mieści. I naprzeciw tego wszystkiego ludzie którzy z tak zadziwiającym poświęceniem ratują te stworzenia. Łatwo jest kochać kota kiedy jest ślicznym puszystym grubaśniczkiem który śpi właśnie brzuszkiem do góry na poduszce. łatwo jest kochać kiedy jest zdrowy, wdzięczny i niekłopotliwy. Ale poświęcić się KOMPLETNIE gromadce nieszczęśliwych chorych kotów, ratować nie szczędząc sił i środków a potem oddać w obce ręce? Jak to robicie? Kiedy znajdujecie na to czas? Jak to jest kiedy kot nie jest tylko miłym dodatkiem do życia, uroczym towarzyszem wnoszącym do domu mnóstwo pozytywnej energii , a staje się sensem i powołaniem? Próbuję zrozumieć tę miłość i nieustannie mnie ona zdumiewa. Tak jak zdumiewa mnie miłość ludzi którzy adoptują chore dzieci, takie które nigdy nie będą chodzić, mówić, widzieć, które po ludzku patrząc "nie rokują". Ale może jest tak że każdy dostaje to co zdoła udźwignąć, więc może poprostu jesteście tak bardzo bardzo silni...

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 2:33
przez jaaana
Pięknie napisałaś.
I ja nie przestaję podziwiać ludzi tak pełnych poświęcenia.

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 2:34
przez Never
nie pytaj jak, sama sprobuj :D Brakuje domow tymczasowych, a to znaczy ze wielu kotom nie uda sie pomoc... Gdybys byla chętna, mam kilka kotow ze schroniska do zaproponowania... :oops:

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 2:51
przez amcia
Never ma rację. Forum wciąga. Większość tak zaczynała. Szukanie rady z powodu własnego kota. Szybkie przekierowanie na miau. A potem...
Najpierw się tylko czyta. Czyta i płacze, najczęściej. I mimo, że to wszystko boli, to się wraca. Żeby sprawdzić, co u tego, czy innego kocurka, czy ten czy inny znalazł dom. Empatia dla cierpiących stworzeń każe wrócić. Po jakimś czasie zaczyna się pisać. A po jakimś pomagać...
Czasem się ucieka. Bo za dużo tego nieszczęścia, bólu...
Ale się wraca.
Może to nie siła tylko słabość?

Forum zmienia optykę. Ja już nie potrafię pomyśleć o spotkanym kocie na ulicy inaczej niż bezdomny i nieszczęśliwy. Nie cieszy mnie widok maluszków na trawniku, bo martwię się, co będzie z nimi zimą. No i pierwsze pytanie do innych właścicieli kotów: ciachnięty?! Aaa... i miauczącego kota usłyszę nawet przez najgłębszy sen.

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 6:16
przez kya
Mysle ,ze juz zrobilas pierwszy krok...zauwazylas ,ze oprocz tych grubasnych, slodkich sa tez chore i kalekie. Nawet się nie zorientujesz jak sama ktoregos dnia pochylisz sie nad takim. Tak to sie wlasnie zaczyna . Buźka

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 7:43
przez mar9
Ja też zupełnie przypadkiem kiedyś weszłam na forum, potem nieśmiało zaczęłam pomagać grosikami innych aż w końcu się zaczęło: jeden tymczas, drugi, itd, potem to juŻ było z górki. :wink:
Też mam chwile zwątpienia, rozpaczy, zniechęcenia, ale wracam, ciągle wracam bo... juŻ nie umiałabym żyć tak, jak przedtem, nie widzieć, nie słyszeć...
To co, że nie mam samochodu, wypasionego mieszkania, eleganckich ciuchów, że nie jeżdżę na wczasy, wycieczki, bo i kasy nie ma na to i jak tu zostawić gromadkę podopiecznych.
To wszystko przestaje mieć znaczenie, gdy dostaję z ds moich ex-tymczasów fotki, notki czy choćby mms-y czy sms-y jak to dawna kocia bida teraz sobie dobrze żyje i jest wreszcie kochana i zadbana. To jest warte wszystkich pieniędzy wydanych na kotka tego czy owego.
To forum pokazuje, że KAŻDA pomoc jest na wagę ŻYCIA, im nas więcej tym więcej ocalonych sierściuchów :mrgreen: więc WITAJ NA TYM ZAKOCONYM FORUM :D :D I ZOSTAŃ PROSZĘ Z NAMI :1luvu:

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 8:17
przez justyna p
:ok:

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 8:33
przez J.D.
Ktoś,gdzieś,kiedyś powiedział,że "wrażliwi ludzie są przeklęci" więc jeśli weszłaś na forum i nie uciekłaś to już jesteś skazana.Witaj w klubie :ok: ale muszę cię uprzedzić,że nie będzie łatwo :(

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 8:46
przez mar9
J.D. pisze:Ktoś,gdzieś,kiedyś powiedział,że "wrażliwi ludzie są przeklęci" więc jeśli weszłaś na forum i nie uciekłaś to już jesteś skazana.Witaj w klubie :ok: ale muszę cię uprzedzić,że nie będzie łatwo :(

pomaganie nie jest łatwe ale daje ogromną satysfakcję; faktem jednak jest, że nie zawsze się wygrywa i nie wszystkim kotom zdąży się pomóc

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 8:50
przez jozefina1970
Jest taki piękny wiersz o nadwrażliwych, dedykuję wszystkim wspaniałym osobom z tego forum:
Posłanie do nadwrażliwych

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność - wśród jego pewności
za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych zarażając się każdym bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest a przystosowanie do tego co być powinno
za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane
ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować
że jesteście leczeni zamiast leczyć świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i samotność waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.
Kazimierz Dąbrowski

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 9:14
przez aamms
amcia pisze:Never ma rację. Forum wciąga. Większość tak zaczynała. Szukanie rady z powodu własnego kota. Szybkie przekierowanie na miau. A potem...
Najpierw się tylko czyta. Czyta i płacze, najczęściej. I mimo, że to wszystko boli, to się wraca. Żeby sprawdzić, co u tego, czy innego kocurka, czy ten czy inny znalazł dom. Empatia dla cierpiących stworzeń każe wrócić. Po jakimś czasie zaczyna się pisać. A po jakimś pomagać...
Czasem się ucieka. Bo za dużo tego nieszczęścia, bólu...
Ale się wraca.
Może to nie siła tylko słabość?

Forum zmienia optykę. Ja już nie potrafię pomyśleć o spotkanym kocie na ulicy inaczej niż bezdomny i nieszczęśliwy. Nie cieszy mnie widok maluszków na trawniku, bo martwię się, co będzie z nimi zimą. No i pierwsze pytanie do innych właścicieli kotów: ciachnięty?! Aaa... i miauczącego kota usłyszę nawet przez najgłębszy sen.



Potwierdzam każde zdanie..
Miałam tak samo..

i zaczynałam od jednego kota.. :oops:
Potem poczytałam forum i był i drugi..
potem trzeci.. :twisted:
A potem już pooooszło.. :twisted:
Nawet kiedyś przez kilka miesięcy miałam w domu 16.. :twisted:


Witaj na forum mama-san.. :1luvu:

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 9:18
przez Anka
mama-san, witaj wśród nas :) .
Powtórzę się pisząc, że moje droga też była podobna do tych tu opisywanych. pierwszy kot... pierwsze tymczasy... pierwszy kot kaleki... tak to idzie.

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 10:12
przez zabers
Witaj, mama-san. mar9 celnie ujęła sedno sprawy:
mar9 pisze:To forum pokazuje, że KAŻDA pomoc jest na wagę ŻYCIA, im nas więcej tym więcej ocalonych sierściuchów :mrgreen: więc WITAJ NA TYM ZAKOCONYM FORUM :D :D I ZOSTAŃ PROSZĘ Z NAMI :1luvu:


To prawda - KAŻDA pomoc jest istotna. A zatem, ...
Jeśli zechcesz zostać z nami i pomagać - można to zrobić na wiele sposobów. Przykładowo:
możesz "przykleić się" do którejś z fundacji (są na "miau") i zostać wolontariuszem,
możesz nauczyć się wystawiać bazarki (pieniądze za sprzedane rzeczy idą na pomoc kotom)
możesz przekazywać różne rzeczy dla kotów (dziewczyny piszą czego im potrzeba)
możesz pomóc forumowiczce, która mieszka blisko Ciebie, itd. ...


możesz w końcu wziąć kota na tymczas, ale ... zdecyduj się na to dopiero wtedy, gdy będziesz przekonana, że:
- Twoja rodzina nie będzie miała nic przeciwko temu
- w razie czego go utrzymasz (nie tylko jedzenie, ale i leczenie - czasami długotrwałe i kosztowne)
- będziesz w stanie poświęcić mu tyle czasu, ile będzie trzeba
- w przypadku kiedy okaże się nieadopcyjny (z różnych powodów - bo i tak bywa), będzie mógł u Ciebie zostać jako rezydent przez najbliższe kilka, kilkanaście lat.

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 11:04
przez Hikiko
Niedawno dowiedziałam się, że to się nazywa dysfunkcyjność :mrgreen:
Jeśli nie godzisz się z tym, co cię otacza, przejmujesz się czymś, co dla większości jest nieistotne, jeśli próbujesz ratować kroplę w oceanie nieszczęścia, nie daj boże rezygnujesz z "dóbr doczesnych", gonienia za dobrobytem i dobrostanem na rzecz jakiejś "wydumanej idei", w tym wypadku pomaganiu zwierzętom, to jesteś dysfunkcyjny. Zawsze byłam dysfunkcyjna w pewien sposób, a teraz postanowiłam, że będę kotodysfunkcyjna. A też szukałam jedynie porady, co zrobić z dzikotem-gryzakiem;] Nie udało się po prostu poczytać i przejść na inną stronę. W dysfunkcyjnych mózgach jest chyba jakaś dziura, w której zaszczepiają się i rosną takie rzeczy i nie dają spokoju, póki się chociaż paru groszy nie przeleje na jakiegoś biedaka. A potem się okazuje, że to nie wystarczy i zaczyna się myśleć, co jeszcze? Właśnie na takim etapie jestem. I przyznam się, że boję się tej chwili, gdy od rzeczywistości nie będzie mnie już oddzielał ekran monitora. Już samo przeglądanie forum szarpie emocjonalnie. Ale wydaje mi się, że nie ma odwrotu, nie da się cofnąć do błogiej niewiedzy. Szłam na imprezę do przyjaciółki, a radar miałam nastawiony na koty, czy jakiś nie leży na trawniku, a jeśli leży, to co mam zrobić? Jak to co, brać kota za pazuchę, znaleźć najbliższą lecznicę, a do przyjaciółki zadzwonić, że nie przyjdę, bo właśnie zajmuję się "ratowaniem świata";]

Podziwiam was, dziewczyny i chłopaki, ale myślę, że gdy już sama wyjdę w teren, to podziw się skończy, bo to jest to, co trzeba robić po prostu. Gdy się jest nadwrażliwcem czy tam dysfunkcujnym, jak zwał tak zwał:)

Mama-san, jakieś zainteresowanie Japonią? M&A może? 8)

Re: Wstrząsnęło mną to forum

PostNapisane: Wto lis 23, 2010 11:55
przez mejflajek
Witamy na forum. :)
Myślę, tak jak inni, że skoro zauważyłaś, jak wielkie nieszczęście jest związane z bezdomnością zwierząt, to na pewno nie są Ci one obojętne i jeszcze zdążysz w jakiś sposób im pomóc. :)
Mnie również ono bardzo zmieniło. Trafiłam tu z przejęcia przed wybraniem sobie pierwszego kota: chciałam się dokształcić w prawidłowym zajmowaniu się kotami, zanim jakiś do mnie trafi. Pod wpływem forum, zamiast wymarzonego, rasowego kociaka w kolorze błękitnym, trafiła do mnie dorosła, łaciata kotka "po przejściach" z adopcji. :) Nie żałowałam ani przez chwilę: to prawdopodobnie najbardziej kochana istota, jaką przyszło mi poznać. Staram się pomagać w miarę moich możliwości: nie mogę póki co brać na tymczas, ogólnie nie mogę za wiele, więc czasem dam chociaż datek, czy nawet worek karmy dla schroniska. Czy ogłoszenie. Czasem tylko mi wstyd, że nie robię jeszcze tyle, co inni tutaj.
Ta, jak coś nie pasuje do stereotypu to najłatwiej to określić dysfunkcyjnością. Że własnego szczęścia i pomagania innym nie da się pogodzić? :roll:

Właśnie, dziewczyny, zainteresowanie Wschodem? 8)