

Dziś przechodziłam przez swoje Kocie Pole gdzie łapię koty i dokarmiam - i w rękę pojmałam powyższą dziczyznę. Dziczyzna nie miała siły ani koncepcji do ucieczki i bardzo dobrze, bo kk zaatakowało jej oczka dość mocno.
W płuckach cicho na szczęście (od razu poszła do weta) opchliliśmy dziecko i odrobaczyliśmy.
Maluch chudy i glodny, ale trzyma fason i nie je.
Z zapomnienia i durnoty wykapaliśmy kawalera więc odpchlenie będzie do powtórki, ale nic to.
Mały zwiewa za pralkę, więc zamknęłam go w koszyczku uprzednio podłożywszy mu pod dupkę termofor.
Z tych fotek tego nie widać absolutnie, ale malec jest śliczny - srebrny whiskasowy marmurek w bialych skarpetkach. Cudo będzie, tylko trzeba przeleczyć i wyprowadzić na prostą.
Do oczek atecortin.
Na razie tyle.
Prosze trzymać kciuki zeby dziecko zaczeło jeść ladnie.
Póki co pogardzilo tak suchym jak mokrym...
