Dziwna adopcja, problem formalny - rady mile widziane

Zaczelo sie niewinnie - wczoraj moj maz znalazl ogloszenie o kotkach do adopcji, wieczorem pojechalismy je obejzec, juz na miejscu od slowa do slowa okazalo sie, ze siostra Pani, ktora znalazla kocieta ma kotke... perska, ktora chce oddac w dobre rece, bo:
- kotka jest juz stara- ma 7 lat
- kotka sie ciagle chowa i trzeba jej szukac.
Po krotkiej naradzie z mezem postanowilismy ta kotke tez zobaczyc, siostra tej Pani miala ja dowiezc ( 15 km odleglosci).
Czekalismy na ta kotke 1,5 godziny - co bylo dziwne przy odleglosci 15 km... W trakcie naszego oczekiwania Pani od kociat zmienila wersje i powiedziala, ze siostra bedzie ja chciala sprzedac, bo przeciez tyle w nia zainwestowala - stwierdzilismy ze mimo to poczekamy i obadamy sytuacje.
No wiec przywiozla kobieta ta kotke, wcisnieta w kat zwyklego transportera ( moj Milus by sie do niego nie zmiescil). Kotka na miejscu wygladala jakby miala gleboka depresje, trzesla sie wzieta na rece i kulila... Kobieta oddala ja za symboliczne euro, ale jak zaznaczyla, na probe....
Pojechalismy do domu "bogatsi " o dwa koty
Maluszek zaaklimatyzowal sie swietnie, pomimo iz jest chudziutki jak patyczek, energia mu dopisuje...
Co do kotki - caly wieczor przesiedziala w transporterku, jednak na kota w depresji nie wygladala, na malego prychala i warczala, glaskana barankowala niesmialo, po 23 miauczala pod drzwiami od pokoju i drapala w drzwi, wpuszczona oblazla caly pokoj i ulokowala sie pod lozeczkiem corki, w najdalszym katku....
Co wiem o kotce :
urodzona 27.09. 2003, podobno w Austrii, choc Paniom sie wersje mylily i mysle ze wersja sprowadzenia z Bialorusi jest bardziej prawdopodobna. Extremalnie plaska, niebieska upstrzona kremowyzmi akcentami, nie sterylizowana ( na bank produkcyjna), wazy max 2 kilo i jest malutka.
Kobieta oddala ja bez ksiazeczki, ktora podobno posiada, oddala ja " na gebe" - dlatego teraz nie wiem co robic.... Dzwonilam do bylej wlascicielki jeszcze wczoraj z propozycja podpisania umowy/ zrzeczenia sie praw do kota - na poczatku sprawiala wrazenie jakby kota nie chciala a potem stwierdzila, ze oddala ja tylko na probe
Nie wiem teraz co robic - maz mi mowi, ze mam kota w transporter zapakowac, pojechac do weta, zaczipowac, zalozyc ksiazeczke i olac reszte ... ale wtedy ukradne kota...rozmnazaczce.
Jak to zalatwic formalnie zeby mi nikt do domu nie wpadl z oskarzeniem, ze komus kota ukradlam? Kot nie ma chipa, ma tylko ( podobno ksiazeczke) Poza tym kotka ma wyciek z oczu i nosa, i nie wiem jak z jej zdrowiem, ale nie wiem tez czy to moj kot czy ja go tylko przechowuje
- kotka jest juz stara- ma 7 lat

- kotka sie ciagle chowa i trzeba jej szukac.
Po krotkiej naradzie z mezem postanowilismy ta kotke tez zobaczyc, siostra tej Pani miala ja dowiezc ( 15 km odleglosci).
Czekalismy na ta kotke 1,5 godziny - co bylo dziwne przy odleglosci 15 km... W trakcie naszego oczekiwania Pani od kociat zmienila wersje i powiedziala, ze siostra bedzie ja chciala sprzedac, bo przeciez tyle w nia zainwestowala - stwierdzilismy ze mimo to poczekamy i obadamy sytuacje.
No wiec przywiozla kobieta ta kotke, wcisnieta w kat zwyklego transportera ( moj Milus by sie do niego nie zmiescil). Kotka na miejscu wygladala jakby miala gleboka depresje, trzesla sie wzieta na rece i kulila... Kobieta oddala ja za symboliczne euro, ale jak zaznaczyla, na probe....
Pojechalismy do domu "bogatsi " o dwa koty

Maluszek zaaklimatyzowal sie swietnie, pomimo iz jest chudziutki jak patyczek, energia mu dopisuje...
Co do kotki - caly wieczor przesiedziala w transporterku, jednak na kota w depresji nie wygladala, na malego prychala i warczala, glaskana barankowala niesmialo, po 23 miauczala pod drzwiami od pokoju i drapala w drzwi, wpuszczona oblazla caly pokoj i ulokowala sie pod lozeczkiem corki, w najdalszym katku....
Co wiem o kotce :
urodzona 27.09. 2003, podobno w Austrii, choc Paniom sie wersje mylily i mysle ze wersja sprowadzenia z Bialorusi jest bardziej prawdopodobna. Extremalnie plaska, niebieska upstrzona kremowyzmi akcentami, nie sterylizowana ( na bank produkcyjna), wazy max 2 kilo i jest malutka.
Kobieta oddala ja bez ksiazeczki, ktora podobno posiada, oddala ja " na gebe" - dlatego teraz nie wiem co robic.... Dzwonilam do bylej wlascicielki jeszcze wczoraj z propozycja podpisania umowy/ zrzeczenia sie praw do kota - na poczatku sprawiala wrazenie jakby kota nie chciala a potem stwierdzila, ze oddala ja tylko na probe

Nie wiem teraz co robic - maz mi mowi, ze mam kota w transporter zapakowac, pojechac do weta, zaczipowac, zalozyc ksiazeczke i olac reszte ... ale wtedy ukradne kota...rozmnazaczce.
Jak to zalatwic formalnie zeby mi nikt do domu nie wpadl z oskarzeniem, ze komus kota ukradlam? Kot nie ma chipa, ma tylko ( podobno ksiazeczke) Poza tym kotka ma wyciek z oczu i nosa, i nie wiem jak z jej zdrowiem, ale nie wiem tez czy to moj kot czy ja go tylko przechowuje
