Witam.
Długo mnie nie było, ale jakoś tak wyszło.
Trisia a właściwie teraz już Krysia ma się dobrze. Jestem kotem niezwykle rodzinnym. Uwielbia ludzi bez wyjątku, jest przy tym bardzo natrętna, wchodzi gościom na kolana, próbuje wyjadać z talerzy.
Nie lubi zostawać sama, kiedy wracam po dyżurze nocnym obrywa mi się już z progu. Wita mnie przeraźliwym miauczeniem, wskakuje na ramię ze schodów i patrzy w oczy wrzeszcząc w niebogłosy. Potem biegnie na górę do miski i miauczy dopóki pańcia nie da jeść. Przez pól dnia chodzi za mną jak cień.
Od dwóch lat mieszka z nami kaukazica ze schroniska co prawda na dworze ale wchodzi do domu, więc panny się znają. Kryśka nie boi się jej, bo kaukaska jej nie goni. Kotka przytula się do niej, wchodzi na plecy i mruczy. Śmieszny widok mały kot i 50kilogramowy pies olbrzym.
Wszędzie jest pierwsza, przyjeżdżam z zakupami ona musi sprawdzić co kupiłam, czy są kocie saszetki, a potem czeka aż opróżnię reklamówkę i rozpoczyna się zabawa. Biega po domu wskakując do reklamówki i wyskakując. Na koniec reklamówka ląduje oczywiście w koszu.
Był jeden problem w związku z tym że Kryska lubi wchodzi do wszelkich dziur. Któregoś razu poszłam rozpalić w piecu, otworzyłam go i zaczęłam go ładować, kiedy zchyliłam się żeby podpalić, z pieca wyłonił się kot.
Myślałam że na zawał zejdę. Od tamtej pory w piecu palę sama, bo tylko wtedy mam pewność,że z kota nikt nie zrobi golonki.
Oj długo by pisać, nie chce zanudzać. W wolnej chwili wrzucę jakieś foty. Pozdrawiam.