Jestem po rozmowie z drugą z pań. Niestety, sprawa wygląda tak, że żadna z nich nie może przytulić kociaków. Pomijając psy (i mężów

), domy mają taki uklad przestrzenny, że brak pomieszczeń typu pralnia czy suszarnia, a garaże male z bardzo pochylym zjazdem. Rozmówczyni twierdzi, że w ostateczości może ona przyjęlaby koty w klatce, ale obawia się, że jej pies (jamnik) będzie caly czas na nie "polowal" i szczekal. Czyli oswajanie żadne.
Obie panie zrobily akcję na osiedlu, ale to chyba szeregówki i wszyscy mają takie same warunki lokalowe, czyli brak nadających się do izolacji pomieszczeń. Puścily też informacje wśród swoich rodzin i znajomych, ale bez skutku. Trafila się jedna mamusia chcąca "kotka dla syna", ale z jej oferty zrezygnowaly obawiając się, że niezbyt oswojony kociak wyląduje po paru dniach na ulicy w centrum miasta w ramach kary za podrapanie dziecka.
Z relacji wynika, że klatka może być na początek potrzebna. Oraz, że kocurki są pięknie, nietypowo umaszczone.
Co do stajni, to w pobliżu są Partynice i ktoś na moją prośbę robil rozeznanie, ale kotów tam już i tak cale stado.
Tyle wiem na dziś. Jeszcze obdzwaniam jakichś naprawdę bardzo luźnych znajomych, ale efektów brak.
A padać ma podobno już od jutra
