Strona 1 z 13
czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 14:04
przez mio
witam,
baaardzo jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat.
mam 2 koty adopotowane od magaaaa- Charlie (Szarotke, Szarlotke, Karoline, Dmuchawca, Zezulca, itd.) oraz Terry (Fizie, Fruzie, Tereske, Srajtka, Chorutka). naprawde lubie moje koty- karmie, miziam, ganiam, przekonuje do dobrego

, lecze, bo szczegolnie maluch choruje mi i choruje, ale jednego nie rozumiem- JAK MOZNA TRAKTOWAC KOTA JAK KOGOS ROWNEGO CZLOWIEKOWI? pozwalac mu na wiecej niz rozpuszczonemu dziecku? cieszyc sie, ze leje w posciel? mowic, ze kiedy zdechnie, to odchodzi za teczowy most?
czy takie po prostu
lubienie kota, bez wpadania w euforie, wchodzi w rachube?
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 14:16
przez kya
A w czym czlowiek jest lepszy od kota ,ze zasluzyl sobie na umieranie a nie zdychanie?
W czym kot jest gorszy od czlowieka ,ze nie zasluguje by traktowac go jak czlonka rodziny?
Czy to ,ze potrafimy mowic i wyuczyc sie czegos tam stawia nas az tak wyzej? Czlowiek jest najwredniejszym, najbardziej bezwglednym, pazernym, zadufanym w sobie zwierzakiem na Ziemii i stad uwaza sie za pępek świata . Nasza planeta bez ludzi bylaby o wiele szczesliwsza:)
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 14:31
przez FeminaLaboriosa
JAK MOZNA TRAKTOWAC KOTA JAK KOGOS ROWNEGO CZLOWIEKOWI?- no można. Co więcej, uważam , że koty są lepsze od ludzi. Jak miałabym powiedzieć o kimś kogo kocham, że zdechł . To nie euforia, to uczucia.
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 14:42
przez ankke
Ja moją kotkę lubiłam bardziej niż znaczną większość ludzi, których znam, akurat nie umiem rozdzielać swojej sympatii wedle gatunku i człowiek nie ma dla mnie przewagi, tylko dlatego, że jest człowiekiem.
Jednak nie sądzę, żeby ktoś skakał z radości, bo kot mu sika czy niszczy meble. Po prostu łatwiej podzielić się tym na forum, obśmiać to, niż wpadać w szał. I zdrowiej dla psychiki. Dziecku można pozwalać albo nie, kot zazwyczaj nie zrozumie, więc pozwalanie można o kant d... potłuc.
Moją kotkę mogłabym uznać nawet za lepszą i silniejszą od człowieka, bo wstawała do kuwety, nawet gdy miała większość narządów niedomagającą. Jak już nie miała siły to szła na raty, po metrze. Oczywiście, gdy zobaczyłam, postawiłam jej kuwetę tuż przy posłanku, po co miała się tak męczyć. A fe, w pokoju. Spałam z nią przez równe dwa miesiące na podłodze, bo się bałam, że będzie czegoś potrzebowała. A obok ta kuweta...
A czy można tylko lubić? Pewnie, ale nie wyobrażam sobie wtedy, tego co musiałam przejść z moją odchodzącą czarnulą. Potulnego uprzątania wymiocin, kup i sików z podłogi, łażenia do weta codziennie i spędzania tam 3h, dawania tabletek czy kroplówek i nie wysypiania się. Nie umiem się poświęcać, gdy tylko lubię, a mnie czasem denerwuje. Nie umiem też nie poświęcać się, a patrzeć na cierpienie. A na początku, gdy ją wzięliśmy, nie znosiłam jej, czarna gryząca kulka.
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 14:54
przez Legnica
Dla mnie bez różnicy jest to czy rozpieszcza/dopieszcza sie swoje dziecko,kota,ego,samochód,czy co tam kto lubi najbardziej.
Radość z rozpieszczania i konsekwencje tego i tak spadną na nas samych,więc w czym problem

Re:

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:08
przez ka_towiczanka
...
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:15
przez shalom
Jak dla mnie po prostu lubić można czyjegoś zwierzaka, za swoim się przepada, uwielbia, kocha i owszem rozpieszcza, bo niby dlaczego nie? mieć kota po to żeby pokazać mu kto tu jest człowiekiem a kto tylko zwierzęciem? nie wycałować i nie wypieścić żeby czasem nie zgłupiał z nadmiaru miłości?bez sensu, nie zgłupieje od okazywania uczuć. ja uwielbiam swoje koty wylewnie, mój H bardzo je lubi ale chyba wstydzi się to tak bardzo okazywać, a później-ciekawe dlaczego- koty mnie wylewnie witają, do mnie przychodzą pospać, mi pozwalają zagladać w pyszczek i kupala którego wolałaby zakopać, znoszą cierpliwie wszystko i nie obrażają się na mnie, no i pilnują mnie, chodzą za mną krok w krok. Jak dla mnie miło się odwdzięczają. Acha, i taka miłość nie oznacza pozwalanie na wszystko, moje kociaki nie mogły sikać po kątach, dogadaliśmy się jakoś w tej sprawie, nie mogą siedzieć na stole na którym jem i przypominam im o tym zawsze kiedy próbują
A faktycznie wyrażenie, ze zwierze zdechło jest mało przyjemne, dlatego pewnie powstał tęczowy most. Chociaż mi akurat to nie podchodzi, kwestia gustu. Tak czy siak po każdym zwierzęciu ryczałam jak bóbr.
Polecam kochać koty wylewnie! One to czują i doceniają. Ale... każdy zrobi jak chce, byle tylko nie krzywdzić i dbać jak już się ma stworzenie pod swoją opieką
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:21
przez ankke
ka_towiczanka pisze:Np. ratowanie życia zwierzęcia "do krwi ostatniej", nie bacząc na koszty i wyrzeczenia. Dla jednego będzie wyrazem miłości szybka, humanitarna śmierć, dla drugiego walka o każdą godzinę.
Tylko że często nie wiadomo, czy to przedłużanie życia czy walka o względne wyleczenie. Jeśli ktoś chce pozbyć się kota, bo pojawił się problem, bez zdiagnozowania (które kosztuje całkiem sporo), to chyba nie powinien go mieć, bo kot go denerwuje, nie wyda na niego ani złotówki więcej, jest brudny i do wywalenia. Kot może zachorować szybko, więc jak taki ktoś się przysłuży gatunkowi kociemu? Czy jakiemukolwiek innemu? Ja tam bym nie chciała mieć do czynienia z kimś, kto by mnie wysłał do przytułku czy na tamta stronę, bo zachorowałam nie wiadomo na co i nie wiadomo, czy da się wyleczyć.
Może rzeczywiście to kwestia spojrzenia, ale dla mnie ludzie z podejściem "wymienię sobie na nowszy model" (nie ważne, czy chodzi o zwierzę, człowieka czy coś innego) są gorsi niż komar, a nawet komarzyca

Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:46
przez Lisabeth
Nie uważam kota za "coś" gorszego od człowieka. To też istota czująca, rozumująca, zdolna do doznawania emocji. Nie jest co prawda w stanie tworzyć dzieł sztuki czy cywilizacji, ale ma inne zdolności, których z kolei brak ludziom.

Określenie "zdychać" uważam za nacechowane pejoratywnie, mające w sobie aspekt odarcia z godności - dlatego staram się go nie używać mówiąc o śmierci kogokolwiek.
Zresztą wielu moich znajomych, jeśli w odniesieniu do zwierząt nie używa określenia "umarł", to mówi "odszedł".
Określeniem "zdychać" jeżeli już uznaję za stosowne go użyć - posługuję się w sensie kolokwialno-obrazowym, np. mówię "zdycham ze zmęczenia"
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:51
przez ka_towiczanka
ankke pisze:ka_towiczanka pisze:Np. ratowanie życia zwierzęcia "do krwi ostatniej", nie bacząc na koszty i wyrzeczenia. Dla jednego będzie wyrazem miłości szybka, humanitarna śmierć, dla drugiego walka o każdą godzinę.
Tylko że często nie wiadomo, czy to przedłużanie życia czy walka o względne wyleczenie. Jeśli ktoś chce pozbyć się kota, bo pojawił się problem, bez zdiagnozowania (które kosztuje całkiem sporo), to chyba nie powinien go mieć, bo kot go denerwuje, nie wyda na niego ani złotówki więcej, jest brudny i do wywalenia. Kot może zachorować szybko, więc jak taki ktoś się przysłuży gatunkowi kociemu? Czy jakiemukolwiek innemu? Ja tam bym nie chciała mieć do czynienia z kimś, kto by mnie wysłał do przytułku czy na tamta stronę, bo zachorowałam nie wiadomo na co i nie wiadomo, czy da się wyleczyć.
Może rzeczywiście to kwestia spojrzenia, ale dla mnie ludzie z podejściem "wymienię sobie na nowszy model" (nie ważne, czy chodzi o zwierzę, człowieka czy coś innego) są gorsi niż komar, a nawet komarzyca

Nie piszę o osobach, chcących pozbyć się kota. Ale już pojawia się to o czym mówiłam: zaczepno-obronne wartościowanie.
Temat jest kontrowersyjny i proszę o nie czytanie między wierszami.
Sama mam koty od dziecka i przechodziłam ich choroby i odejścia. Zdarzało mi się z dwójką dzieci, niemowlaków, godzinami przesiadywać u weterynarza. Mój mąż omal nie wylądował w szpitalu po poważnym pogryzieniu przez naszego oszalałego z bólu kota. A tylko usiłował mu pomóc. Był moment że jeden z naszych kotów wykazywał postępującą niewydolność nerek, a jest z tych "niewspółpracujących".
Nigdy nie udało się podać mu kroplówki . Krew pobrać raz. Efektem zdemolowana lecznica, a ja na L4.
Dlatego wiem, że dla mnie, wyrazem miłości do niego, będzie pozwolić mu odejść, kiedy nadejdzie jego czas. Nie będę go męczyć.
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:55
przez kotka doroty
Rozpuścic kota-czemu nie
Wyprzytulac ,wygłaskacdo rozmruczenia-oczywiście
Co ja bym robiła bez mojej kociuchy rozpuszczonej jak dziadowski bicz?
-umarłabym pewnie z nudów
Pamiętam doskonale jak wracałam po pracy do pustego mieszkania

nawet zagadac nie było dokogo
Teraz w domu jest futerko które ,doskonale wie kiedy nie mam humoru,kiedy jest mi żle-zawsze przyjdzie się przytulic i pomruczec.Czasami zliże łzy spływające po policzku,czasami rozbawi psotą jakąś lub miną głupią

Kocham tego mojego futrzaka ,mam hyzia na jej punkcie i nie wstydzę się tego

Traktuję ją jak domownika ,wrażenia moje z obserwowania pierwszej wigilii kota u mnie w domu -bezcenne

A kiedy przyjdzie czas-pozwolę odejśc,ale mam nadzieję że,jeszcze długie lata przed nami

Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 15:55
przez Legnica
ka_towiczanka ja rozumiem(mam nadzieję )Twój poprzedni post i w zupełności się z tym zgadzam.
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 16:13
przez ankke
ka_towiczanko - moja kotka była taka sama i też były poważne rany, do weta jeździłam 30 km dalej, bo on sobie poradził z podaniem kroplówki, przy pomocy 4 osób, no ale to nie istotne.
Ja pisałam przecież o czymś innym, ja Ciebie nie wartościuję.Moim zdaniem i człowiekowi i kotu i istocie X należy się pomoc. Pytanie było o nasze osobiste odczucia, dlatego przy okazji Twojej wiadomości napisałam, że dla mnie nawet największemu dzikowi trzeba pomóc, jeśli to nie jest przedłużanie życia, a szansa na wyzdrowienie. Nie była to odpowiedź do Ciebie, a na podstawie tego, co napisałaś.
Jestem za słaba, żeby patrzeć jak kot gaśnie w oczach (bo to rozumiem przez odejście, gdy nadejdzie czas - naturalne) i nie odważyłabym się, żeby uśpić niezdiagnozowane zwierzę, nawet w złym stanie. Przy czym mi nie chodziło o problem pod tytułem "usypiać czy nie, kiedy to zrobić", a o to, że nie mogłabym tylko lubić zwierzaka, bo bym nie dała rady mu pomóc, a tylko to byłoby zgodne z moim sumieniem - zdiagnozować i zadecydować, co dalej.
Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 17:55
przez PcimOlki
Kot jest i robi swoje.
Ja jestem i robię swoje.
Kot lubi mnie, ja lubię kota.
Kot dba o mnie, ja dbam o kota.
Kot mi niczego nie zabrania.
Jestem zbyt leniwy zabraniać kotu czegokolwiek.
Symbioza. Przywiązanie. Przyjaźń.
Nie rozumiem dlaczego miałbym przyjaciela nie traktować jak równego sobie.
Nawet kobietę tak traktuję.

Re: czy lubienie kotow to cos nieprzyzwoitego?

Napisane:
Pon paź 11, 2010 18:38
przez Legnica