Strona 1 z 1

BARDZO poważne problemy z kotką[AutoagresjaPoZabiegu-Gdynia

PostNapisane: Nie paź 10, 2010 20:44
przez axeld
Nasza kotka ma około 14 miesięcy, nigdy nie była na żadnych środkach hormonalnych, nigdy tez nie była kryta. No i w zeszły czwartek wracam do domu i zastaje ją leżącą w kuwecie. Wyciągam ją, ale ona za nie chce się stać. Od razu się kładzie. Zaczynam oglądać co się dzieje. Patrzę - jedzenie praktycznie nie ruszone. Kotka po dokładnych oględzinach wygląda na całą i zdrową. Ale wtedy zauważyłem, że z pochwy wycieka jakaś wydzielina. Kolor beżowy. Pytam więc koleżankę która wiele kotów w życiu wychowała już. Ona sugeruje ropomacicze i z samego rana wizytę u weta. Trochę poczytaliśmy i objawy wydawały się potwierdzać jej sugestię. Rano poszliśmy do weta. Tam pani doktor potwierdziła nam wykonanym USG, że to ropomacicze. Zaplanowaliśmy operację na następny dzień - piątek.
DZIEŃ I
Operacja została wykonana ponoć bezproblemowo. (ponoć bo skąd mam wiedzieć że na pewno? :P). Kotka po wybudzeniu okazywała niezwykłe wręcz objawy dochodzenia do siebie.

DNI II-V
I przez kolejne 4 dni wszystko wydawało się, że jest super. Kicia normalnie jadła, siusiała. Nawet nie drapała szwów. Chodziliśmy z nią tylko raz dziennie 5 minutową drogę na zastrzyk. Minęły więc sobota-wtorek 4) i kicia była spokojna, nie wariowała u weta, choć mieliśmy wrażenie, że mimo wszystko stresuje ją to trochę.

DZIEŃ VI
W nocy z wtorku na środę wyrwała sobie jeden ze szwów. Gdy poszedłem na zastrzyk wszystko było jednak okej. Zero problemów z kotem czy z raną. Wieczorem zauważyliśmy, że ma ją jednak dziwnie nabrzmiałą i postanowiliśmy zapytać o to.

DZIEŃ VII
Kicia tego dnia była już wyraźnie zdenerwowana 7mą wizytą u weta na zastrzyki. Dodatkowo w czasie drogi do weta przez ulicę przejechała śmieciarka wypełniona szkłem i tak na wyboju gruchnęło, że nawet my podskoczyliśmy ze strachu. Kicia dostała już wtedy oczywiście inny, mocniejszy antybiotyk niż ten pozabiegowy. Pani dała jej dodatkowo też zastrzyk ze środkiem przeciwzapalnym. Bo niestety okazało się, że nabrzmiała rana to jakiś stan zapalny. No i od tego dnia zaczął się nasz olbrzymi problem. Niestety niedługo po powrocie kicia zaczęła strasznie gonić i atakować swój ogonek, a w rezultacie pogryzła go aż do krwi. Wyglądało to tak, że ogonek jej drżał, a ona nie wiedząc co się dzieje atakowała go. Poza tym wściekle syczała i atakowała nas przy każdej okazji. Mimowolnie skakało jej też ucho i mięśnie grzbietu. Późnym wieczorem, bojąc się, że zrobi sobie poważną krzywdę poszliśmy do weta, który dał jej relanium i środek przeciwbólowy. Sugerował że to pewnie reakcja na nowy lek przeciwzapalny. Po relanium kotka się nieco uspokoiła i jakoś przeszła noc bez gryzienia się.

DZIEŃ VIII
W piątek rano jeszcze kilka razy się gryzła, ale było już przez cały dzień dużo lepiej. Większość tego dnia przespała. Rano u weta dostała inny, nowy (3 już od operacji) antybiotyk oraz kolejny zastrzyk przeciwzapalny. Ogonek, grzbiet i ucho nadal jej skakało ale jakoś tego dnia na to nie reagowała. Niestety praktycznie tylko raz poszła siusiu i to kiedy to zasugerowałem jej. A pije dużo. Dostała też żel Metronidazol aby smarować ranę (raz dziennie) oraz Unidox (1 tabletka dziennie). Poza tym w pewnym momencie kiedy lizała się, nagle "zablokował" się jej pyszczek. Miała daleko wystawiony język ale nie mogła otworzyć pyszczka. Zaczęła głośno charczeć i wyglądało to jakby się dusiła.

DZIEŃ IX
Wczoraj dostała ostatni zastrzyk przeciwzapalny i ostatni z antybiotykiem. Przez cały dzień w zasadzie nie gryzła się, ale zarówno ogon, ucho jak i grzbiet ciągle czasem dziwnie drżały. Nie widziałem żeby siusiała więcej niż raz. Natomiast w nocy znowu zaczęła wariować. Kolejny atak szału z syczeniem i gonieniem po domu. Atakowała się, nie dała prawie spać i ogólnie była bardzo niespokojna.

DZIEŃ X
I dochodzę do dziś. Kicia nadal czasem próbuje się gryźć. Już bez zastrzyków i wizyty, ale dalej dostaje Unidox i smaruje ją żelem. Kolejny też już dzień (3ci z rzędu) większość dnia przesypia. Więcej niż zwykle spała. Dalej praktycznie nie siusia choć pije dużo. Mięśnie nadal same drżą i denerwują ją strasznie.

Może macie jakieś sugestie, rady itp? Czemu pojawiły się te ataki na siebie, czy można je jakoś wyeliminować? Czy weci mogą być za to jakoś odpowiedzialni? Czy to "zablokowanie się" pyszczka to tylko jakiś przypadek? Czemu niemal nic nie siusia choć kupy robi regularnie?

Re: Problemy z kotką

PostNapisane: Nie paź 10, 2010 20:51
przez Miss
Na to forum trafiłam właśnie szukając wiadomości na temat tych objawów u mojego kota.
Zespół falującej skóry albo grzbietu.
Mojemu wet przepisała hydroxizinę nie pomagała.
Myślę, że w przypadku Twojej kici jest to wynikiem stresu, u mojego kota było to wynikiem .... "naelektryzowania się" 8O

Re: BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Nie paź 10, 2010 21:23
przez axeld
To tylko jedna z możliwości. I odpowiada na jedno pytanie, zresztą możliwe że nie jest to trafna odpowiedź. A co z resztą? Brak siusiania, język? Wetowie robią co trzeba? Itd. To nasz 1szy kot i w zasadzie z każdą rzeczą, choć poczytamy błądzimy po omacku. Uczymy się kocich zachowań, przeżywamy niesamowite nerwy i strasznie się o nią boimy...

Re: BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Nie paź 10, 2010 21:34
przez Lidka
Skad jesteś?
Dopisz w tytule albo w swoim profilu. I uściślij tytuł, wtedy zajrzy ktoś kto spotkał się z problemem, dopisz cos w rodzaju autoagresja po zabiegu.
Może trzeba poszukac dobrego weta.
Nasza Duska miewa napady padaczkowe i wtedy atakuje swój drgajacy ogonek. Zazwyczaj takie zachowania poprzedzaja atak, choc nie zawsze.

Re: BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Nie paź 10, 2010 21:47
przez axeld
Akurat miejsce zamieszkania myślę, że nie ma znaczenia. Nie chce też pisać nic o tym wecie jeśli nie wiem, czy to jego wina czy nie. Powiem tylko, że szukając o nim informacji nie spotkałem się z żadną negatywną opinią. Ale zawsze może być pierwszy raz. Dlatego tak jak już mówiłem na razie wole nie sugerować miejsca zamieszkania i weterynarza. Ani też pochopnie myśleć o jego zmianie.

Tytuł wyedytuje.

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Nie paź 10, 2010 22:00
przez Lidka
Ja rozumiem, że nie chcesz pisać o miejscu zamieszkania ale wierz mi, że to pomaga. Bo sama rzadko zaglądam w takie watki nieokreślone. Dzis zobaczyłam nieznanego nicka i dlatego zajrzalam.

Może ktoś doświadczony mieszka w pobliżu i cos sensownego poradzi. Ja sama nie spotkałam sie z takimi problemami i nie rzucilo mi sie nic takiego w oczy czytajac watki.

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 0:38
przez Agn
Czy wet rozważał uczulenie na nici zastosowane do zabiegu?
Jeśli kotka nie sika, mimo iż pije - musi! zostać zacewnikowana.
Koniecznie - badania krwi.
I diagnostyka różnicowa, czy jej stan ma jakiś związek z zabiegiem [nici, infekcja otrzewnej] czy też pojawił się kolejny problem.

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 1:12
przez seja
Moja kica po zabiegu miała silny odczyn na szwy rozpuszczalne - miejsce ze szwami po dwóch dniach spuchło do wielkości kurzego jajka... zdarza się ...

Tylko raz widziałam jak kota prycha na swój ogon i się gryzie... okazało się , że miała guza w pachwinie , silnie ukrwionego ...
Na samym początku podejrzewaliśmy zatkany gruczoł kuprowy- opróżniliśmy, było dużo, ale nie pomogło...pojawiły się wtedy guzki na listwie mlecznej i przy usuwaniu wyszedł duży guz, który powodował prychanie na odwłok...

To , że nie sika jest martwiące :(

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 1:17
przez Jana
A czy wykonano jakiekolwiek dodatkowe badania? Zaczynając od badań krwi? Pęcherz kotka ma wypełniony czy nie sika bo nie produkuje moczu? Jak z jej nerkami?

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 2:27
przez axeld
Agn pisze:Czy wet rozważał uczulenie na nici zastosowane do zabiegu?
Jeśli kotka nie sika, mimo iż pije - musi! zostać zacewnikowana.
Koniecznie - badania krwi.
I diagnostyka różnicowa, czy jej stan ma jakiś związek z zabiegiem [nici, infekcja otrzewnej] czy też pojawił się kolejny problem.

Jana pisze:A czy wykonano jakiekolwiek dodatkowe badania? Zaczynając od badań krwi? Pęcherz kotka ma wypełniony czy nie sika bo nie produkuje moczu? Jak z jej nerkami?

seja pisze:Moja kica po zabiegu miała silny odczyn na szwy rozpuszczalne - miejsce ze szwami po dwóch dniach spuchło do wielkości kurzego jajka... zdarza się ...

Tylko raz widziałam jak kota prycha na swój ogon i się gryzie... okazało się , że miała guza w pachwinie , silnie ukrwionego ...
Na samym początku podejrzewaliśmy zatkany gruczoł kuprowy- opróżniliśmy, było dużo, ale nie pomogło...pojawiły się wtedy guzki na listwie mlecznej i przy usuwaniu wyszedł duży guz, który powodował prychanie na odwłok...

To , że nie sika jest martwiące :(

Nie rozważał chyba. A przynajmniej nie wspominał o tym. Ale szwów już nie ma od 3 dni. I goi się ładnie itd - brzuszek po operacji nie jest juz żadnym problemem.
Zobaczymy jutro co powie na dalsze niesiusianie bo mam zamiar pocisnac o to jak pójdziemy na kontrolę. Nie wiemy jak z jej nerkami. Do czwartku wszystko było super. Nigdy żadnych problemów z siusianiem. To absolutnie nowe.
Co do dodatkowych badań powiem wprost. Nie miała żadnych, nawet badania krwi (przynajmniej my nic nie zlecaliśmy i nie sądzę, żeby było nas na nie stać. Już na operację było ciężko i każdy kolejny koszt może być niemożliwy. Dlatego każde płatne badanie to będzie problem teraz.

I nie chce nawet myśleć o guzie :( To by było dopiero natężenie problemów zdrowotnych - wszystko na raz. Moim najlepszym pomysłem jest jednak jakiegoś rodzaju nerwowa reakcja przez częste wizyty, tyle zastrzyków i hałas na ulicy itd. To kotka domowa - na dworze po raz pierwszy od roku była.

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 2:32
przez Agn
Objawy nerwowe mogą być maskowaniem bólu przy chorym pęcherzu, czy nerkach.
Nie wiem skąd jesteś, więc trudno doradzać gdzie najtaniej mogłabyś zrobić badania krwi, a bez tego się niestety nie obejdzie.
Badanie moczu w ludzkim labie [a jak będzie cewnikowana, to można od razu pobrać próbkę] to koszt 10zł; krew - podstawowa morfologia + biochemia [konieczna wg mnie w tym przypadku] - to koszt ok. 40zł. Do tego pewnie doszłoby pobranie materiału do badań - nie wiem ile weci za to mogą brać.

Bez tego, niestety ryzykujesz, że kotka Ci umrze.

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 12:39
przez axeld
Dziś nad ranem wysiusiała się BAAAARDZO obficie. Poza tym na kontroli wet zbadał kota (tylko na dotyk) i powiedział, że wg niego nerki są okej, tak samo pęcherz. Zasugerował też, że czasem tak bywa, że kot siusia tylko raz dziennie po czymś takim. Resztę wypoci itd. W sprawie mięśni też sugeruje czekać aż wszystko sie zagoi i wyjdzie z organizmu a kotka trochę wróci psychicznie od normy po tylu wizytach u niego.

Re: [autoagresja po zabiegu] BARDZO poważne problemy z kotką

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 12:44
przez Agn
Koty się nie pocą. Nawet jeśli w sytuacji stresowej pocą im się łapki i się ślinią to nie jest tego tyle, bo mówić o znacznej utracie płynów, która miałaby wpływ na ilość moczu w pęcherzu i częstotliwość sikania.
Wet, który w ten sposób tłumaczy niesikanie kota powinien się nieco douczyć. :?

Co do palpacyjnego zdiagnozowania nerek. No cóż, jak zaczynają boleć kota, to zwykle zmiany są już daleko posunięte i nieodwracalne.

Mam nadzieję, że faktycznie kotce jednak nic poważnego nie jest...

Re: BARDZO poważne problemy z kotką[AutoagresjaPoZabiegu-Gdynia

PostNapisane: Pon paź 11, 2010 16:28
przez seja
Nie wiem gdzie leczysz kituchę.
Mogę polecić dr Łukucia z Redłowa...mam nadzieję, że to nie on ją sterylizował... i to nie on stwierdził, że koty się mogą wypocić...bo pocą się,ale tylko lusterkiem nosa i łapkami...

Re: BARDZO poważne problemy z kotką[AutoagresjaPoZabiegu-Gdynia

PostNapisane: Czw paź 14, 2010 20:21
przez Blue
Ropomacicze bardzo obciąża nerki - ilość toksyn produkowanych przez bakterie wypełniające rozdętą macicę jest ogromna, plus część bakterii może dostać się do krwi i zaatakować nerki.
Wiele kotek przypłaciło życiem nie samo ropomacicze - ale to że po operacji wet i/lub właściciele zlekceważyli niepokojące objawy - tym bardziej że dokłada się jeszcze obciążenie operacją i lekami.
Tak naprawdę w kilka dni po każdym zabiegu usunięcia zropiałej macicy trzeba koniecznie zrobić kotce badania krwi w kierunku nerek - oznaczyć poziom kreatyniny i mocznika.
Bo szybko wyłapane uszkodzenie nerek można ładnie wyprowadzić - zlekceważone doprowadzi do bardzo poważnych powikłań - ze śmiercią włącznie :(

Takie zachowanie kotki jakie opisujesz jest bardzo niepokojące :(
I absolutnie koniecznie trzeba jak najszybciej chore nerki wykluczyć. Nie przez macanie. Potrzebne jest badanie krwi.