Zmarła kotka. Panleukopenia?? I co dalej?

Na wstępie powiem, że, niestety, moja wiedza na temat kotów była niewielka, kiedy ponad 2 tygodnie temu wzięliśmy ze schroniska malutką 4-tygodniową, śliczną kotkę. Kiedy ostatnio, jako dziecko, miałam kota, dawało się mu mleko do picia, a o kocim tyfusie nikt w okolicy nie słyszał. Nie wiedziałam, co może zagrażać takiemu kotkowi.....
W schronisku pani powiedziała, że kotka ma jeszcze biegunkę, ale powinna sobie dać radę. Mamy nie dawać mleka. Kociak był słodki, zamiast miałczenia, skrzeczał bardziej. Na początku trochę chowała się pod szafy, potem ciekawsko zaglądała tu i tam. Była bardzo spokojna, nie wiem, czy było to spowodowane chorobą, czy takie miała usposobienie. Nie zauważyłam, żeby była szczególnie osłabiona (wskakiwała sama na kanapę, wdrapywała się na szyję, żeby tam sobie uciąć drzemkę). Jadła wshiskas (kontynuacja ze schroniska), nie chciała przejść na suchy Royal. Jadła sporo. Wyglądało, że biegunka ustępuje.
4 dnia wieczorem nie chciała jeść, to samo było 5 dnia. Nie była szczególnie ciepła , wydaje mi się, że nie miała temperatury. Zwymiotowała tylko raz, nie widziałam tego osobiście, ale nie jedzeniem, tylko śliną, bezbarwną wydzieliną. Wieczorem zabrałam ją do weterynarza. Pani doktor powiedziała, że poza odwodnieniem ( i śmierdzącą pupą) kot wygląda dobrze (była spokojna, ale zaciekawiona różnymi rzeczami, chciała skakać ze stołu w gabinecie, w poczekalni wyrywała się z kocyka). Dostała antybiotyk, kroplówkę, do rozpuszczania w strzykawce elektrolity. Wizyta co 2 dzień. Dostała też papkę instant wysokokaloryczną (Royal) strzykawką. Nawadniałam ją przez weekend bardzo często, gdy zaczął się tydzień, tylko rano i po południu, resztę dnia miała miskę z wodą i jedzenie, dzieci po szkole dopajały strzykawką. Wyglądała coraz lepiej. Mruczała jak szalona, uwielbiała głaskanie i przytulanie się. Jadła coraz lepiej ( whiskas dawno odstawiony, dostawała gotowanego, zmiksowanego kurczaka z marchewką i niestety, kiedy już były porządne kupki, nieświadoma dawałam jej zmiksowany, gotowany schab). Chętnie też dojadała tym instatntem ze strzykawki. Kupy zrobiły się ok. Dalej była spokojna i dużo spała. Ale też potrafiła się bawić, choć bez szaleństw. Na trzeciej wizycie (była inna pani doktor) dostała jeszcze antybiotyk, niestety tej papki wysokokalorycznej już nie było (więc w domu już nie dokarmiałam strzykawką). Następnego dnia rano było jeszcze ok. Sprzątnęłam normalną kupę i zmyłam żółtawe siusiu z podłogi. A w południe dzieci znalazły ją martwą. Miała brudny ogon, wskazujący znów na biegunkę i wydzielinę podbarwioną krwią w pyszczku. Dzieci przeżyły to strasznie, ja zresztą też.
I wtedy zaczęłam szukać, co mogło być przyczyną. W czasie tej biegunki wiedziałam, że musi mieć jakieś świństwo w przewodzie pokarmowym, ale sądziłam, że antybiotyk (niestety, w dodatku nie wiem, jaki) sprawę załatwi. Kotka wyglądała tak dobrze, że do głowy mi nawet nie przyszło, ze zdechnie....
I teraz mnóstwo pytań. Czy to panleukopenia (ta druga panie doktor coś napomknęła o niej)? Czy możliwa jest inna przyczyna, np. ten nieszczęsny schab?:( Mamy też fikusa w domu (kolejna nieświadomość), co prawda, obejrzałam go dokładnie i nie zauważyłam żadnych śladów, ale może takiemu małemu kotkowi wystaczy odrobina? Weterynaerz powiedziała, że niekoniecznie panleukopenia, że mógł być nawet koci katar z nietypowymi objawami (nie kichał).
Przed objawami byłyśmy u innej kotki (jeszcze nie szczepionej), co prawda nie bawiły się, tylko puszyły na siebie i obwąchiwały, ale nasza siadała w kilku miejscach, zaglądała do miski. Tamta kotka nie zachorowała.
A jeśli to panleukopenia?
Chcemy jeszcze przygarnąć kota. Dziewczynki bardzo tęsknią za nim, ja zresztą też. Zdaję sobie sprawę z zagrożenia, jakiem teraz jesteśmy dla zwierzaka.
Od dwóch dni szoruję mieszkanie, ale przy dzieciach gratów jest bardzo dużo i nie jestem pewnie w stanie wszystkiego wyczyścić. Zamówiłam też czyszczenie dywanów i tapicerek (ponoć nieskuteczne, jak wyczytałam). Na razie jadę z ACE rozpuszczonym w wodzie, czytałam o Virkonie-S i Aldewirze. Próbuję zdobyć lampę (pani weterynarz, która kotkę leczyła obiecała sprawdzić, czy da się pożyczyć). Zastanawiam się jednak, czy nie panikuję zbytnio. I czy to rzeczywiście była panleukopenia? Badań krwi nie było (jak już pisałam, kotka, oprócz biegunki, wyglądała ok). Czytałam mnóstwo wątków o tej zarazie i o dezynfekcji. Często pojawiało się stwierdzenie, że ten, czy tamten zastosowany dezynfekujący środek okazał się nieskuteczny i wirus dalej jest. ALE JAK TO SPRAWDZIć??? Czy są jakieś metody stwierzenia laboratoryjnegoobecności wirusa teraz? Jak to sprawdzaliście, że wiecie, że wirus dalej jest???
Zależy nam na młodym kociaku, no może już nie takim małym, miesięcznym, ale takim, żeby jeszcze był skory do zabaw z dziećmi, które świata poza nim nie będą widzieć. Najlepiej pewnie po 2 szczepieniu. Za miesiąc, może więcej....
Przepraszam, że tak chaotycznie piszę (bez nazw leków itd) i tyle, ale mam ciągle wyrzuty sumienia, że coś zrobiłam źle. I chcę jak najlepiej wykorzystać czas, wiedzę i przygotować miejsce dla nowego stworzonka...
Jeśli ktoś potrafi mi pomóc, z góry dziękuję.
W schronisku pani powiedziała, że kotka ma jeszcze biegunkę, ale powinna sobie dać radę. Mamy nie dawać mleka. Kociak był słodki, zamiast miałczenia, skrzeczał bardziej. Na początku trochę chowała się pod szafy, potem ciekawsko zaglądała tu i tam. Była bardzo spokojna, nie wiem, czy było to spowodowane chorobą, czy takie miała usposobienie. Nie zauważyłam, żeby była szczególnie osłabiona (wskakiwała sama na kanapę, wdrapywała się na szyję, żeby tam sobie uciąć drzemkę). Jadła wshiskas (kontynuacja ze schroniska), nie chciała przejść na suchy Royal. Jadła sporo. Wyglądało, że biegunka ustępuje.
4 dnia wieczorem nie chciała jeść, to samo było 5 dnia. Nie była szczególnie ciepła , wydaje mi się, że nie miała temperatury. Zwymiotowała tylko raz, nie widziałam tego osobiście, ale nie jedzeniem, tylko śliną, bezbarwną wydzieliną. Wieczorem zabrałam ją do weterynarza. Pani doktor powiedziała, że poza odwodnieniem ( i śmierdzącą pupą) kot wygląda dobrze (była spokojna, ale zaciekawiona różnymi rzeczami, chciała skakać ze stołu w gabinecie, w poczekalni wyrywała się z kocyka). Dostała antybiotyk, kroplówkę, do rozpuszczania w strzykawce elektrolity. Wizyta co 2 dzień. Dostała też papkę instant wysokokaloryczną (Royal) strzykawką. Nawadniałam ją przez weekend bardzo często, gdy zaczął się tydzień, tylko rano i po południu, resztę dnia miała miskę z wodą i jedzenie, dzieci po szkole dopajały strzykawką. Wyglądała coraz lepiej. Mruczała jak szalona, uwielbiała głaskanie i przytulanie się. Jadła coraz lepiej ( whiskas dawno odstawiony, dostawała gotowanego, zmiksowanego kurczaka z marchewką i niestety, kiedy już były porządne kupki, nieświadoma dawałam jej zmiksowany, gotowany schab). Chętnie też dojadała tym instatntem ze strzykawki. Kupy zrobiły się ok. Dalej była spokojna i dużo spała. Ale też potrafiła się bawić, choć bez szaleństw. Na trzeciej wizycie (była inna pani doktor) dostała jeszcze antybiotyk, niestety tej papki wysokokalorycznej już nie było (więc w domu już nie dokarmiałam strzykawką). Następnego dnia rano było jeszcze ok. Sprzątnęłam normalną kupę i zmyłam żółtawe siusiu z podłogi. A w południe dzieci znalazły ją martwą. Miała brudny ogon, wskazujący znów na biegunkę i wydzielinę podbarwioną krwią w pyszczku. Dzieci przeżyły to strasznie, ja zresztą też.
I wtedy zaczęłam szukać, co mogło być przyczyną. W czasie tej biegunki wiedziałam, że musi mieć jakieś świństwo w przewodzie pokarmowym, ale sądziłam, że antybiotyk (niestety, w dodatku nie wiem, jaki) sprawę załatwi. Kotka wyglądała tak dobrze, że do głowy mi nawet nie przyszło, ze zdechnie....
I teraz mnóstwo pytań. Czy to panleukopenia (ta druga panie doktor coś napomknęła o niej)? Czy możliwa jest inna przyczyna, np. ten nieszczęsny schab?:( Mamy też fikusa w domu (kolejna nieświadomość), co prawda, obejrzałam go dokładnie i nie zauważyłam żadnych śladów, ale może takiemu małemu kotkowi wystaczy odrobina? Weterynaerz powiedziała, że niekoniecznie panleukopenia, że mógł być nawet koci katar z nietypowymi objawami (nie kichał).
Przed objawami byłyśmy u innej kotki (jeszcze nie szczepionej), co prawda nie bawiły się, tylko puszyły na siebie i obwąchiwały, ale nasza siadała w kilku miejscach, zaglądała do miski. Tamta kotka nie zachorowała.
A jeśli to panleukopenia?
Chcemy jeszcze przygarnąć kota. Dziewczynki bardzo tęsknią za nim, ja zresztą też. Zdaję sobie sprawę z zagrożenia, jakiem teraz jesteśmy dla zwierzaka.
Od dwóch dni szoruję mieszkanie, ale przy dzieciach gratów jest bardzo dużo i nie jestem pewnie w stanie wszystkiego wyczyścić. Zamówiłam też czyszczenie dywanów i tapicerek (ponoć nieskuteczne, jak wyczytałam). Na razie jadę z ACE rozpuszczonym w wodzie, czytałam o Virkonie-S i Aldewirze. Próbuję zdobyć lampę (pani weterynarz, która kotkę leczyła obiecała sprawdzić, czy da się pożyczyć). Zastanawiam się jednak, czy nie panikuję zbytnio. I czy to rzeczywiście była panleukopenia? Badań krwi nie było (jak już pisałam, kotka, oprócz biegunki, wyglądała ok). Czytałam mnóstwo wątków o tej zarazie i o dezynfekcji. Często pojawiało się stwierdzenie, że ten, czy tamten zastosowany dezynfekujący środek okazał się nieskuteczny i wirus dalej jest. ALE JAK TO SPRAWDZIć??? Czy są jakieś metody stwierzenia laboratoryjnegoobecności wirusa teraz? Jak to sprawdzaliście, że wiecie, że wirus dalej jest???
Zależy nam na młodym kociaku, no może już nie takim małym, miesięcznym, ale takim, żeby jeszcze był skory do zabaw z dziećmi, które świata poza nim nie będą widzieć. Najlepiej pewnie po 2 szczepieniu. Za miesiąc, może więcej....
Przepraszam, że tak chaotycznie piszę (bez nazw leków itd) i tyle, ale mam ciągle wyrzuty sumienia, że coś zrobiłam źle. I chcę jak najlepiej wykorzystać czas, wiedzę i przygotować miejsce dla nowego stworzonka...
Jeśli ktoś potrafi mi pomóc, z góry dziękuję.