Nawet się nie pofatygował aby rozsunąć odrobinę bramę i delikatnie je wstawić tylko fruneły przez płon w wysokości 180 cm, cud że się nie połamały.
Teraz mam w domu szóstkę maluszków z kk, który im niszczy patrzałki. Wszystkie wymagają leczenia, jedzenia, ciepła i miłości.
Wszystkich ludzi którzy zechcieliby wesprzeć te bidy bardzo proszę o pomoć w ich utrzymaniu bo sama raczej nie dam rady. To nie są jedyne kotki na moim utrzymaniu. Niestety jak każdy wie adopcje nie są tak szybkie i mimo że znalazły się domy dla kociąt z Poznania to dostałam sześciopak pustych brzuszków i chorych oczek
a oto nasi bohaterowie


















za pozostałe dwupaczki