Strona 1 z 5

Kastraty- wojna czy (s)pokój...

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 16:41
przez alahari
Problem ten dotknał juz kilka osób, postanowiłam zatem otworzyc nowy watek...
Ponizszy opis zachowań wklejam z watku Drotki :wink:

alahari pisze:
drotka pisze:a Dyziek 'naspeedowany' :roll: szaleje po całym mieszkaniu 8O obijając się o różne sprzęty, bo po prostu na zakrętach się nie wyrabia...

Ha, mamy to samo x2 :twisted: Odbijaja sie od wszystkiego, a co mało stabilne- przewraca sie z hukiem :evil: Odbijaja sie równiez od siebie, leja po mordach, jeden drugiego obejmuje i rzuca o podłoge :strach: Strach sie bać :strach: I te kwiki, a'la stado knurków :pig: Nawet solo wariują: szaleństwo w oczach, uszy po sobie, sierść zjezona, łapy rozcapierzone, wzrok robiegany i to wycie... :strach: Właśnie w tej chwili Kajtek ponownie oszalał :strach:
Już wcześniej były niemozliwe, ale miałam nadzieje, ze kastracja to załatwi. Niestety, jest gorzej :? Pomponików pozbawione zostały jakiś miesiąc temu :roll:
Co to jest :?: Czy tego sie leczyc nie powinno? 8O Może jakieś ziółka? :roll: Może koci psycholog... :roll:


RyuChanek i Betix pisze:U nas było ( i jest) to samo gdy wykastrowaliśmy naszych kawalerów, zupełnie zwariowali. Już sie zastanawiałam czy wetka zamiast pomponików nie wycięła mu czegoś innego. :lol: Ciekawe czemu tak jest :?: :roll:


alahari pisze:To wcale nie jest smieszne 8) Ja bardzo liczyłam na uspokojenie kociaków, a tymczasem... :strach: Życ sie z nimi czasem po prostu nie da :strach: Albo koty sie uspokoja, albo ja nerwowo nie wytrzymam :evil: Moze wydziele nowy watek- ciekawe czy bedzie wiecej "poszkodowanych" :? A może jest nadzieja... :roll:


Czy to typowe zachowania pokastracyjne (u nas minął miesiac o zabiegu, u Drotki też coś koło tego)? :roll: Czy to ostatnie "podrygi" przed kastratowym spierniczeniem :twisted: Nie ukrywam, ze na to licze -wole mieć 2 pierniki niz 2 wariatów, którym niewiadomo co do łba strzeli 8)
Jakie są wasze doświadczenia? Czy jest jakas nadzieja na (s)pokój czy czeka nas wojna stuletnia? :evil:

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 16:50
przez Gacusiowa
jesooo alahari nie strasz.... 8O
ja dzisiaj kota odpomponikowałam 8O

Re: Kastraty- wojna czy (s)pokój...

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 16:55
przez Estraven
alahari pisze:Czy to typowe zachowania pokastracyjne

Nie ma typowego zachowania pokastracyjnego. Niektóre kocury wtedy uspokajającą się (jak Toni, który zresztą zawsze był całkiem zrównoważony), inne odblokowują (jak Filek, który wcześniej strachulcował, po operacji zyskał na śmiałości i teraz normalnie rozrabia i goni się z resztą kociarni - albo i resztę kociarni, jak się ułoży).

Nie znam sposobu przewidzenia, jaka będzie reakcja na odłączenie dyktatu hormonów - bo o to chyba chodzi. U jednych kocurów pobudzają one do aktywności (chociaż zwykle wąsko ukierunkowanej) i rywalizacji, u innych blokują przede wszystkim spontaniczne zachowania... Naprawdę bywa różnie.

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 16:57
przez alahari
O rany... :cry: Wszedzie sie słyszy, ze kastraty sie uspokajają, a tu takie coś... :strach:
I noc w noc, 3-4 nad ranem, huczne zabawy urzadzają... :?
Żałuje...

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 17:03
przez Gacusiowa
alahari, ja mam nadzieję że jednak mój Gacuś troszkę się uspokoi... (no może przynajmniej rany na rękach zaleczę; ostatnio mój szef popatrzył na moje ręce i zapytał 'domyślnie': 'Masz kotka?' 8)
bo już mi tylko egzorcyzmy zostaną.. :twisted:

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 17:12
przez alahari
Gacusiowa Mama pisze:(no może przynajmniej rany na rękach zaleczę; :

Na to to akurat pomógł 2-gi kot :lol: Najpierw miałam tylko Frodka- potwornie pastwił sie nade mną, atakował moje rece, nogi... Odkad jest Kajtek- prawie nie mam sladów :wink:

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 17:15
przez eve69
alahari pisze:
Gacusiowa Mama pisze:(no może przynajmniej rany na rękach zaleczę; :

Na to to akurat pomógł 2-gi kot :lol: Najpierw miałam tylko Frodka- potwornie pastwił sie nade mną, atakował moje rece, nogi... Odkad jest Kajtek- prawie nie mam sladów :wink:


dobra reklama :lol:

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 17:19
przez alahari
eve69 pisze:dobra reklama :lol:

Tiaa... ale bynajmniej 2 kotów naraz nie polecam :twisted: Dla nich to swietne rozwiazanie, dla rąk opiekunów tez, ale dla nerwów- absolutnie :? One nie moga spokojnie spac w nocy- to najlepsza pora aby sie wziac za łby, robiac przy okazji tyle hałasu, ze sasiedzi przestali nam sie kłaniac, a my chodzimy na rzesach :evil:

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 17:56
przez Gacusiowa
taak bo generalnie noc to jest najlepsza pora do stawiania chałupki na baczność... drugi kot wcale nie jest do tego potrzebny.... :twisted:

a tak na marginesie, myślę o drugim kocie, i to bardzo konkretnie... (mam już kandydatkę), muszę tylko wszystkie za i przeciw rozważyć...

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 18:28
przez lorraine
Gacusiowa Mama pisze:
a tak na marginesie, myślę o drugim kocie, i to bardzo konkretnie... (mam już kandydatkę), muszę tylko wszystkie za i przeciw rozważyć...


A sa jakies "przeciw"? :) Mialam u rodzicow jednego kota, teraz mieszkam z dwoma i wszystkim bym to zalecila gdybym mogla :wink:
Koty sa grzeczniejsze, mniej niszcza sprzety, mniej niszcza swoja Pania (psychicznie i fizycznie). Nie nudza sie, mozna je bez wyrzutow sumienia zostawiac na caly dzien albo i na dluzej... No i poza tym te obrazki, jak sie tluka, jak sie bawia, jak sie wzajemnie myja i jak razem spia... Cos pieknego :D

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 21:01
przez migaja
bimis tez "odzyl" po kastracji. wczesniej chodzil skolowany hormonami i nie bardzo wiedzial co ze soba zrobic. po kastracji znowu odezwal sie w nim psotny kociak... i do tej pory mu to nie przeszlo :roll: :wink:

Re: Kastraty- wojna czy (s)pokój...

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 21:43
przez Krzysio
Estraven pisze:Nie znam sposobu przewidzenia, jaka będzie reakcja na odłączenie dyktatu hormonów - bo o to chyba chodzi. U jednych kocurów pobudzają one do aktywności (chociaż zwykle wąsko ukierunkowanej) i rywalizacji, u innych blokują przede wszystkim spontaniczne zachowania... Naprawdę bywa różnie.


Dokładnie tak....
Nasz Szczęściarz przed kastracją szalał niczym tajfun... Po zabiegu szaleje tylko ciut mniej. Częściej zdarzaja siuę mu chwile, kiedy spokojnie sobie siedzi czy leży. Ale bywa tez tak jak dziś: energia go dosałownie roznosiła i szalał od 4 rano z małymi przerwami - zupełnie tak jak przed kastracją. Szczęściarz przed kastracją miał zupełnie nieoczekiwane zachowania: potrafił z rozpędu skoczyć na głowę śpiącej osobie lub tak skakac z drapaka by wylądować tuż obok twarzy któregoś z domowników. Teraz już tego nie robi.
Wczoraj po południu ganiał jak opętany, jakby go 100 furii na raz goniło.
A Kociś spokojny, nie szaleje w sposób podobny do kumpla. Czasem tez coś go strzeli i lubi sobie pobiegac po mieszkaniu radośnie przy tym podskakując i cicho pomiaukując. Szczęściarz tez pomiaukuje przy swoich szaleństwach ale dużo głośniej.
Trudno nam powiedzieć jaki był Kociś przed kastracją , ponieważ trafił do nas już wykastrowany.
Najczęściej kocury szaleją razem i razem odbywają gonitwy po mieszkaniu ale to już są normalne ich zabawy.
Ani Szczęściarz przed kastracją ani tym bardziej po - w końcu rezydent choć młodszy wiekiem, ani Kociś nie próbowali znaczyć moczem terenu.

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 23:00
przez Anja
alahari pisze:O rany... :cry: Wszedzie sie słyszy, ze kastraty sie uspokajają, a tu takie coś... :strach:

He? 8O Uspokajaja sie o tyle, ze nie gwalca czego popadnie np. nogi od stolu i nie znacza mieszkania, to rozumiem, ale poza tym nie widze zadnych zmian. U mnie po kastracji kocurom ubyly jedynie jajka, charakter, temperament i zachowanie jest wciaz to samo. Bija, sie bawia, szaleja jak przedtem.
Nie wiem dlaczego koty mialy sie uspokajac po kastracji? Czyzby ze strachu ze mozna im cos jeszcze ciachnac? :roll: :wink:

PostNapisane: Sob sty 03, 2004 23:51
przez Beata
Ja tam nie mam duzego doswiadczenia, ale Krzysiu - zdecydowanie zmienil sie w kota nakolankowego po kastracjil. Krowki to osobny temat - Telma jest juz po i szaleje 2 razy dziennie, ostatnio zdarza sie jej rowniez w nocy :evil: . Leeloo z kolei, ktora nawet rujki jeszcze nie miala, smiga przez caly dzien, zawodzac jesli nie ma sie z kim bawic. Obawiam sie, ze do przeprowadzki do nowego mieszkania strace lustrzane szafy :cry: bo ciagle na nie skacza....
Ale Telma, pol-kocurek, stala sie rowniez kotkiem nakolankowym i spi najchetniej przed kompem :D .

PostNapisane: Nie sty 04, 2004 1:17
przez Krzysio
Beata pisze:Ja tam nie mam duzego doswiadczenia, ale Krzysiu - zdecydowanie zmienil sie w kota nakolankowego po kastracjil. :D .


JAAAA ????? TO O MNIE MOWA ??????? CZY TY WIESZ ILE JA WAŻĘ ? :D