Do p.Krysi - karmicielki kotów mieszkającej koło mnie - przyplątał się kotek. Dokładnie wczoraj. Kręcil się od Wigilii po podwórku i wczoraj doszedł do wniosku, że ma zamiar zaczepic się u niej. Niestety p.Krysia ma już dwa swoje koty, jednego czekającego na dom, który całkiem mozliwe, że zostanie u niej. Nie ma możliwości zająć się kolejnym kotem. Zresztą nie tylko dlatego, ale nie bede pisała o jej prywatnych sprawach, bo nie wiem czy życzyłaby sobie tego.
Kociak jest okolo półrocznym, może troszke starszym pręguskiem. Przymilny, kochany, czyściutki (trafia bezbłędnie do kuwety) i ewidentni oswojony. Ktoś sie go pozbył

Nie jestem pewna czy to nie moi sąsiedzi.
P.Krysia chciała jeszcze dać im szansę i sprawdzić czy to nie ich kot, ale skoro on nawet nie chce do nich wrócić, a już mieli koty - jeden poszedł do dziadków po dwóch miesiącach, a ci wyrzucili go do lasu, drugiego oddali (mam cichą nadzieje, że nie wyrzucili

), bo podobno alergia w domu

I bez wzgędu na "alergię" wzięli kolejnego, o czym dowiedziałam się jakis miesiąc temu. I z ich zachowania wywnioskowałam, że ten też dlugo nie usiedzi u nich

No i podjęłam poza plecami poczciwej p.Krysi decyzję, że kot ma szanse na pewną przyszłość, a oni na niego nie zasłuzyli jeśli skazali go na taki los. I teraz pilnie musze znaleźć dom dla kociaka, żeby odciążyć p.Krysię. No bo kotek oczywiście nawet nie ma zamiaru już za próg wyjść

Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty. (Albert Schweitzer)