ok.Bydgoszczy-pojechały :)

Nie bardzo wiem od czego zacząć
Opowieść będzie długa...
Mieszkamy w niewielkiej miejscowości pod Bydgoszczą. W połowie lipca grilowaliśmy z mężem i tak poznaliśmy "przyczynę naszych obecnych zmartwień"
Strasznie chuda kotka zakradła się cichutko i próbowała ukraść nam mięso... Oczywiście nakarmiliśmy ją czymś bardziej odpowiednim dla kotów. Kotka była okropnie głodna, nigdy nie widziałam, żeby kot na jeden raz zjadł tak dużo. Była też potwornie chuda - można było policzyć jej kostki
Bardzo miziasta, przylepna, mrucząca. Wydawało mi się, że jest w zaawansowanej ciąży, ale teraz bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że była już po porodzie. Próbowaliśmy ją śledzić, ale bez problemu zgubiła nas w okolicznych łąkach. Przychodziła jeszcze wiele razy, mniej lub bardziej głodna, bardzo nieregularnie.
W międzyczasie próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć. Wszyscy kotkę widzieli, większość dokarmiała. Od dalekiego sąsiada uzyskaliśmy wreszcie konkretne informacje. Jego sąsiedzi (nazwijmy ich państwo D. - ewentualna zbieżność jest przypadkowa, nie mam pojęcia jak się nazywają) co rok wyjeżdżają na całe lato, a nawet dłużej, do pracy sezonowej. W tym roku przed wyjazdem D. poinformowali swojego najbliższego sąsiada, że wypuszczają kotkę i żeby "coś jej czasem rzucić"
Kotka początkowo była przerażona, uciekała przed obcymi. Później chyba głód ją przekonał, że warto ludzim zaufać... Nikt z naszych rozmówców nie wiedział, gdzie kotka pomieszkuje. Szukaliśmy, ale bez skutku. W końcu jakieś trzy tygodnie temu przyprowadziła do nas kociaki. Dwa, półdzikie - czarno-czekoladowy z malutkimi jasnymi plamkami i bury. Na moje niedoświadczone oko zdrowe. Czarnego udało mi się złapać i obejrzeć z bliska, bury bał się własnego cienia... Niestety - zaszczekał pies i towarzystwo uciekło.
Wkrótce zauważyłam, że dziecko innych dalekich sąsiadów bawi się z mamuśką i czarnym. Wczoraj udało mi się wreszcie porozmawiac z rodzicami tego dziecka. Okazuje się, że kotka okociła się w ich szopie na narzędzia. Kiedy się zorientowali umościli jej tam gniazdko, dokarmiali i dbali w miarę swojej wiedzy i możliwości. Sami nigdy nie mieli kota, działali intuicyjnie, ale dzięki ich staraniom kotka doszła do siebie i wykarmiła maluchy. Kociaki były cztery. Jeden zaginął w nieznanych okolicznościach (kotka przenosiła maluchy, znikała z nimi czasem na kilka dni i któregoś dnia wróciła z trzema
). Drugiego (ponoć najładniejszego
) D. zabrali ze sobą, kiedy przyjechali z krótką wizytą kontrolną do domu. Nie wiadomo co się z nim stało, ale nie wrócił... Teraz D. chcieli "zająć się" pozostałymi dwoma kociakami, ale sąsiedzi się nie zgodzili. D. umywają ręce, bo teraz to już nie ich problem, oni "co mogli zrobić, to zrobili"
Kotka wróciła do nich, ale zagląda czasem do dzieci. Prawdopodobnie sytuacja powtórzy się za rok, bo D. odmawiają wysterylizowania kotki
Sąsiedzi próbują szukać kociakom domu, ale na razie bez skutku. Boją się, że D. zabiorą kociaki, bo ludzie im marudzą... Sąsiedzi sami ich nie przygarną, ze względu na nietypowy charakter pracy, ale widać, że zależy im na kociakach. Na razie schronienie, które maluchy mają jest wystarczające, ale już niedługo będzie za zimno, żeby je tam zostawić. Sąsiedzi chcieli wówczas zawieść kociaki do schroniska - myśleli, że tak będzie najlepiej, że takie maluchy szybko znajdą tam dom... Przekonaliśmy ich, żeby tego nie robili. Jeśli kociaki nie będą miały domku, my weźmiemy je do siebie na DT, ale...
Nie mam najmniejszego doświadczenia w tym temacie. Nigdy nie oswajałam kotów. Nie mam wiele wolnego czasu, który mogłabym im poświęcić. Nigdy nie miałam tymczasów, nie wiem jak się za to zabrać. Od czego zacząć? Nie wiem gdzie i jak robić ogłoszenia. Mogę dać im DT, ale na krótko i jeszcze nie wiem do kiedy (to nie jest mój wybór tylko przymus)
No i nie stać mnie teraz na duże wydatki związane z wizytami u weta (przeglądy, odrobaczenie i inne drobiazgi wytrzymam, ale jeśli wypadłoby coś większego to leżę...
). Nie wiem, czy moja pomoc będzie dla nich wystarczająca, czy tylko im zaszkodzę. Jednak wiem, że nie mogę ich tak zostawić... Czuję, że mimo starań sąsiadów, kociaki dziczeją i trzeba działać. Tylko jak?
Potrzebuję wszelkiej pomocy - rad, wsparcia, pomysłów, doświadczeń! Nie chcę rzucać wyciskających łzy tekstów. Opisałam po prostu jak jest. Jeśli ktoś mógłby przyjąć kociaki na DT, albo chciałby dać im DS, byłabym bardzo wdzięczna. Wiem, że DT są pełne, ale mają na pewno więcej doświadczenia niż ja. Boję się, że nie podołam...
Jutro, jeśli kociaki zechcą współpracować wstawię ich zdjęcia. W przyszłości trzeba będzie zająć się kotką, ale ona ma teraz ciepły kąt, więc priorytetem są dzieciaki.
Pomóżcie!
Mamuśka wygląda tak:


Jest bardzo mała. Nie wiem w jakim jest wieku.
Maluchy


Mieszkamy w niewielkiej miejscowości pod Bydgoszczą. W połowie lipca grilowaliśmy z mężem i tak poznaliśmy "przyczynę naszych obecnych zmartwień"


W międzyczasie próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć. Wszyscy kotkę widzieli, większość dokarmiała. Od dalekiego sąsiada uzyskaliśmy wreszcie konkretne informacje. Jego sąsiedzi (nazwijmy ich państwo D. - ewentualna zbieżność jest przypadkowa, nie mam pojęcia jak się nazywają) co rok wyjeżdżają na całe lato, a nawet dłużej, do pracy sezonowej. W tym roku przed wyjazdem D. poinformowali swojego najbliższego sąsiada, że wypuszczają kotkę i żeby "coś jej czasem rzucić"

Wkrótce zauważyłam, że dziecko innych dalekich sąsiadów bawi się z mamuśką i czarnym. Wczoraj udało mi się wreszcie porozmawiac z rodzicami tego dziecka. Okazuje się, że kotka okociła się w ich szopie na narzędzia. Kiedy się zorientowali umościli jej tam gniazdko, dokarmiali i dbali w miarę swojej wiedzy i możliwości. Sami nigdy nie mieli kota, działali intuicyjnie, ale dzięki ich staraniom kotka doszła do siebie i wykarmiła maluchy. Kociaki były cztery. Jeden zaginął w nieznanych okolicznościach (kotka przenosiła maluchy, znikała z nimi czasem na kilka dni i któregoś dnia wróciła z trzema




Sąsiedzi próbują szukać kociakom domu, ale na razie bez skutku. Boją się, że D. zabiorą kociaki, bo ludzie im marudzą... Sąsiedzi sami ich nie przygarną, ze względu na nietypowy charakter pracy, ale widać, że zależy im na kociakach. Na razie schronienie, które maluchy mają jest wystarczające, ale już niedługo będzie za zimno, żeby je tam zostawić. Sąsiedzi chcieli wówczas zawieść kociaki do schroniska - myśleli, że tak będzie najlepiej, że takie maluchy szybko znajdą tam dom... Przekonaliśmy ich, żeby tego nie robili. Jeśli kociaki nie będą miały domku, my weźmiemy je do siebie na DT, ale...




Potrzebuję wszelkiej pomocy - rad, wsparcia, pomysłów, doświadczeń! Nie chcę rzucać wyciskających łzy tekstów. Opisałam po prostu jak jest. Jeśli ktoś mógłby przyjąć kociaki na DT, albo chciałby dać im DS, byłabym bardzo wdzięczna. Wiem, że DT są pełne, ale mają na pewno więcej doświadczenia niż ja. Boję się, że nie podołam...

Jutro, jeśli kociaki zechcą współpracować wstawię ich zdjęcia. W przyszłości trzeba będzie zająć się kotką, ale ona ma teraz ciepły kąt, więc priorytetem są dzieciaki.
Pomóżcie!
Mamuśka wygląda tak:


Jest bardzo mała. Nie wiem w jakim jest wieku.
Maluchy
