Zielonooka trikolorka już w DS :)

Chciałabym przedstawić wam niezwykłą istotkę - niezwykle urodziwą koteczkę o dziko zielonych oczach i zabawnej koziej bródce. Nie ma imienia. Jedna kocia ciocia nazywa ją Trisią, druga Piękną. Ja marzę o tym, żeby kotka wraz z imieniem znalazła wygodne kolana i ręce, które będą ją głaskać...
Koteczka nie miała szczęścia: natura obdarzyła ją urodą, ale los już nie był tak łaskawy. Trafiła do ludzi, którzy nie zapewnili jej podstawowej opieki czyli ciepłego kąta, pełnej miski i opieki weterynarza... Kotka pozostawiona sama sobie, zdana na to co czasem trafiało się jej ze stołu albo co sama upolowała. Rodziła małe kociaczki i chodziła z nimi po okolicy prosząc o jedzenie, bo sama nie była w stanie ich wykarmić...
Kotka zaczęła się u mnie stołować. Byłam też jedyną osobą, która mogła zapewnić jej trochę czułości i uwagi. Wkrótce zaczęła przyprowadzać, ze sobą koleżankę. Jeszcze bardziej zaniedbaną do tego postrzeloną... Obie kotki oddałam do sterylizacji, usunęłam kleszcze, odrobaczyłam i odpchliłam. Po zabiegu dochodziły do siebie pod moim okiem. Musiałam podjąć trudną decyzję, nie mogłam zostawić sobie obu koteczek. Wybrałam więc tę, która była w gorszym stanie, bardziej zaniedbaną i "mniej adopcyjną". Tak Lusia dołączyła do mojego stadka. Niestety więcej kotów nie mogłam przyjąć pod swój dach. Uznałam, że Tri będzie miała większe szanse na adopcje, a do tego jest bardziej zaradnym kotem, bo oswojona z przebywaniem poza domem.
Niestety kocia panna nie ma szczęścia. Nikt jej nie chce. Zbliża się zima, a kotka rezyduje u mnie w ogródku. Bardzo potrzebuje człowieka. Do każdego biegnie z krzykiem "Miauuuuuu, tutaj jestem! Patrz na mnie!"
Umieszczam ten apel na Miau. Licząc na to, że może wreszcie ktoś ją dojrzy...
Koteczka ma ok. 4-5 lat. W pełni kuwetkowa i czysta. Bardzo miziata i gadatliwa. Wysterylizowana.
Tutaj zdjęcia kociny

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us
Koteczka nie miała szczęścia: natura obdarzyła ją urodą, ale los już nie był tak łaskawy. Trafiła do ludzi, którzy nie zapewnili jej podstawowej opieki czyli ciepłego kąta, pełnej miski i opieki weterynarza... Kotka pozostawiona sama sobie, zdana na to co czasem trafiało się jej ze stołu albo co sama upolowała. Rodziła małe kociaczki i chodziła z nimi po okolicy prosząc o jedzenie, bo sama nie była w stanie ich wykarmić...
Kotka zaczęła się u mnie stołować. Byłam też jedyną osobą, która mogła zapewnić jej trochę czułości i uwagi. Wkrótce zaczęła przyprowadzać, ze sobą koleżankę. Jeszcze bardziej zaniedbaną do tego postrzeloną... Obie kotki oddałam do sterylizacji, usunęłam kleszcze, odrobaczyłam i odpchliłam. Po zabiegu dochodziły do siebie pod moim okiem. Musiałam podjąć trudną decyzję, nie mogłam zostawić sobie obu koteczek. Wybrałam więc tę, która była w gorszym stanie, bardziej zaniedbaną i "mniej adopcyjną". Tak Lusia dołączyła do mojego stadka. Niestety więcej kotów nie mogłam przyjąć pod swój dach. Uznałam, że Tri będzie miała większe szanse na adopcje, a do tego jest bardziej zaradnym kotem, bo oswojona z przebywaniem poza domem.
Niestety kocia panna nie ma szczęścia. Nikt jej nie chce. Zbliża się zima, a kotka rezyduje u mnie w ogródku. Bardzo potrzebuje człowieka. Do każdego biegnie z krzykiem "Miauuuuuu, tutaj jestem! Patrz na mnie!"
Umieszczam ten apel na Miau. Licząc na to, że może wreszcie ktoś ją dojrzy...
Koteczka ma ok. 4-5 lat. W pełni kuwetkowa i czysta. Bardzo miziata i gadatliwa. Wysterylizowana.
Tutaj zdjęcia kociny

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us