Strona 1 z 16

nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 14:47
przez aania
nawet nie wiem, jak to napisać, nie wiem, jak zacząć. Może od " wędrówki ludów". Zaczęło się od tego, że diabli zanieśli mnie do Bielska, a tam pozbawiona odpowiedniej dawki tymczasów zaczęłam odczuwać ssanie- brakuje mi kota i teraz muszę powiedzieć, że to już nie diabli nawet, ale jakiś gigantyczny czort wepchnął mnie do bielskiego schroniska.I tu się zaczyna dramat. Ja wiem, że nigdzie nie jest różowo, ale sytuacja którą tam zastałam jest na prawdę ciężka. owszem, schronisko jest nowe, jeszcze nie zdewastowane, budynki dość czyste, budy dla psów europejskie. tyle że wybiegi malutkie. Kociarnia wyglądałaby nieźle ładne dość duże pomieszczenie dla kotów do adopcji- są to tylko dorosłe koty i dwa malutkie pomieszczenia na kwarantannę. za każdym z tych pomieszczeń wybieg dla kotów. tam właśnie znalazłam, coś, co trudno opisać słowami: kocię 3 może 4 miesięczne, pod postacią szkieletu. dziewczyny, to nie jest chudy kot, ten kot ma chudy nawet szkieletbyłby piękny biało czarny długowłosy, z dyskretnym makijażem, będzie piękny, jeśli przeżyje, a bez was, nie przeżyje. w bielsku kocieta nie są badane, przed kastracją weterynarz na kota nawet nie patrzy. Nie wiadomo, co mu jest, skąd takie wychudzenie, ja nawet nie wiem, chłopczyk, czy dziewczynka, wiem jedno, bez Was to martwy kot.

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 14:49
przez Zofia.Sasza
aania pisze:nawet nie wiem, jak to napisać, nie wiem, jak zacząć. Może od " wędrówki ludów". Zaczęło się od tego, że diabli zanieśli mnie do Bielska, a tam pozbawiona odpowiedniej dawki tymczasów zaczęłam odczuwać ssanie- brakuje mi kota i teraz muszę powiedzieć, że to już nie diabli nawet, ale jakiś gigantyczny czort wepchnął mnie do bielskiego schroniska.I tu się zaczyna dramat. Ja wiem, że nigdzie nie jest różowo, ale sytuacja którą tam zastałam jest na prawdę ciężka. owszem, schronisko jest nowe, jeszcze nie zdewastowane, budynki dość czyste, budy dla psów europejskie. tyle że wybiegi malutkie. Kociarnia wyglądałaby nieźle ładne dość duże pomieszczenie dla kotów do adopcji- są to tylko dorosłe koty i dwa malutkie pomieszczenia na kwarantannę. za każdym z tych pomieszczeń wybieg dla kotów. tam właśnie znalazłam, coś, co trudno opisać słowami: kocię 3 może 4 miesięczne, pod postacią szkieletu. dziewczyny, to nie jest chudy kot, ten kot ma chudy nawet szkieletbyłby piękny biało czarny długowłosy, z dyskretnym makijażem, będzie piękny, jeśli przeżyje, a bez was, nie przeżyje. w bielsku kocieta nie są badane, przed kastracją weterynarz na kota nawet nie patrzy. Nie wiadomo, co mu jest, skąd takie wychudzenie, ja nawet nie wiem, chłopczyk, czy dziewczynka, wiem jedno, bez Was to martwy kot.


Będą zdjęcia?

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:20
przez dorcia44
Bielsk hophop :!:
może to jego ostatnia szansa :cry:

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:33
przez aania
przepraszam, będę pisać kawałkami, bo mój internet jest fanaberyjny i wywala mnie z niego bez powodu. wątek jest nie ukrywam, żebraczy, bardzo Was proszę o pomoc. Dla tego kotka i dwóch innych i dla całego schroniska.Ja wiem, że to bardzo dużo, wiem też, że bardzo chaotycznie, ale myśli galopują mi jedna za drugą. co jest potrzebne na już? wizyta u weta. napewno jakas kroplówa wzmacniająca, nawadniająca itp. ja się mogę podjąć wożenia go do weterynarza, mogę pilnować, żeby jadł, ale nie mogę go finansować, jestem totalnie pod kreską, i to niestety na dłużej.
Drugi kot który leży mi na sercu bardzo, to syjam, trafił do schronu ok. półtora tygodnia temu, przerzucony przez siatkę, nie ma oczu jedno bardzo zamglone(błękitne jak niebo) drugie całe zarośnięte trzecią powieką. w takim stanie trafił do schroniska - diagnoza - jakaś kocia choroba(wrrr).podobno to staruszek,
I trzeci : pers szylkretowy(chyba?) staruszek, wyrzucony na ulicę, totalnie zdredowany, chudy jak patyk pod futrem na 200% ma totalną depresjęprzez 4 godziny mojego sprzątania ani raz nie zmienił pozycji. Nie ruszyło go karmienie, sprzątanie, miotła, mop, nawet jak go pogłaskałam, leciutko drgnął mu ogon i to cała jego aktywność. Bardzo proszę, może ktoś może dać mu dom, choćby tymczasowy. Może ktoś może dać im domy, pomóc, bez tego nie przetrwają :cry:

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:37
przez aania
będą mam nadzieję, że już jutro.nie przyszło mi do głowy kretynce, że aparat mi się przyda. Ale dostałam zezwolenie kierownictwa na ogłaszanie kotów i żebranie w ich imieniu, więc żebram, zaczęłam w miejscu, które mnie nigdy nie zawiodło

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:38
przez Zofia.Sasza
aania pisze:będą mam nadzieję, że już jutro.nie przyszło mi do głowy kretynce, że aparat mi się przyda. Ale dostałam zezwolenie kierownictwa na ogłaszanie kotów i żebranie w ich imieniu, więc żebram, zaczęłam w miejscu, które mnie nigdy nie zawiodło

To i tak dobrze, że pozwalają... Nie wszędzie tak jest :(

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:43
przez Bungo
Aniu - jestem. DT być, jak wiesz, nie mogę.
Kasy trochę podeślę, jak się zbiórka zacznie.
Dopisz w tytule, że to Bielsko Biała.

Powalczymy....

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:54
przez aania
Basiu :1luvu: nieustająco. ja też nie mogę być tymczasem, już nie mieszkam u siebie :( gdyby nie to, już bym miała kociaka u siebie. Gdyby nie zadzwoniła do mnie Kasia akurat jak wyszłam ze schronu wyłabym całą drogę jak dzieciak, ja na początku byłam zdziwiona, czemu do adopcji wyłącznie dorosłe koty, teraz już wiem, tydzień temu na kwarantannie było około 12 kociąt. dziś zastałam dwa. nie wiem, gdzie jest reszta, bałam się pytać. boję się, że za TM.Ja się postaram wystawić wieczorem jakieś kolczyki na bazarek

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 15:55
przez Zofia.Sasza
aania pisze:Basiu :1luvu: nieustająco. ja też nie mogę być tymczasem, już nie mieszkam u siebie :( gdyby nie to, już bym miała kociaka u siebie. Gdyby nie zadzwoniła do mnie Kasia akurat jak wyszłam ze schronu wyłabym całą drogę jak dzieciak, ja na początku byłam zdziwiona, czemu do adopcji wyłącznie dorosłe koty, teraz już wiem, tydzień temu na kwarantannie było około 12 kociąt. dziś zastałam dwa. nie wiem, gdzie jest reszta, bałam się pytać. boję się, że za TM.Ja się postaram wystawić wieczorem jakieś kolczyki na bazarek

Pewnie panleuko :cry: Jak w każdym schronie...

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 17:28
przez ulvhedinn
Pokaż tego syjama....... :oops:

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 17:57
przez aania
pokażę :) tak pięknego kota to ja dawno nie widziałam. mimo tych oczu biednych. prześliczny kolorystycznie i bardzo proludzki. pięknie się przytula i mruczy. można go brać na ręce, trochę trudniej odłożyć :?

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 18:51
przez galleana
Bardzo ważna sprawa więc nie spadamy!

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 19:06
przez _bubu_
zaznaczam sobie

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 19:06
przez Tweety
jak z karmą w tym schronie?

Re: nawet nie wiem, jak to napisać...

PostNapisane: Pt wrz 03, 2010 21:35
przez aania
słabo. psy podobno mają zaopatrzone, ale z kotami kiepsko. przy mnie koty dostały jakieś prawie pozbawione mięsa gotowane kości kurczęce, :cry: . widziałam niewielkie ilości whiskasa w miskach i smętne resztki na półce. pewnie jest jeszcze jakiś magazyn, którego ja nie widziałam, ale sami przyznają, że z kotami jest ciężko, a o specjalne karmie dla choraczków, to wogóle tylko pomarzyć można