nawet nie wiem, jak to napisać...

nawet nie wiem, jak to napisać, nie wiem, jak zacząć. Może od " wędrówki ludów". Zaczęło się od tego, że diabli zanieśli mnie do Bielska, a tam pozbawiona odpowiedniej dawki tymczasów zaczęłam odczuwać ssanie- brakuje mi kota i teraz muszę powiedzieć, że to już nie diabli nawet, ale jakiś gigantyczny czort wepchnął mnie do bielskiego schroniska.I tu się zaczyna dramat. Ja wiem, że nigdzie nie jest różowo, ale sytuacja którą tam zastałam jest na prawdę ciężka. owszem, schronisko jest nowe, jeszcze nie zdewastowane, budynki dość czyste, budy dla psów europejskie. tyle że wybiegi malutkie. Kociarnia wyglądałaby nieźle ładne dość duże pomieszczenie dla kotów do adopcji- są to tylko dorosłe koty i dwa malutkie pomieszczenia na kwarantannę. za każdym z tych pomieszczeń wybieg dla kotów. tam właśnie znalazłam, coś, co trudno opisać słowami: kocię 3 może 4 miesięczne, pod postacią szkieletu. dziewczyny, to nie jest chudy kot, ten kot ma chudy nawet szkieletbyłby piękny biało czarny długowłosy, z dyskretnym makijażem, będzie piękny, jeśli przeżyje, a bez was, nie przeżyje. w bielsku kocieta nie są badane, przed kastracją weterynarz na kota nawet nie patrzy. Nie wiadomo, co mu jest, skąd takie wychudzenie, ja nawet nie wiem, chłopczyk, czy dziewczynka, wiem jedno, bez Was to martwy kot.