Witam!
Zarejestrowałam się na forum, bo potrzebuję waszego ogromnego doświadczenia. Mam dwa koty - dwunastoletnią Emmę i ośmioletnią Conchitkę. I to o nią właśnie chodzi
Conchitka to najbardziej miziasty kot świata. Zawsze zadowolona, mrucząca i totalnie uzależniona od człowieka. Generalnie uważa, że człowiek to przedłużenie kota. Prawie zawsze była zdrowa (dwa lata temu miała zapalenie dróg moczowych, ale szybko z tego wyszła). Jest naszym ukochanym kocim słoneczkiem.
Dwa miesiące temu Conchicie zrobiła się łysa plama na karku. Maści, antydepresanty, plama nie zeszła, ale to był dopiero początek. Kotek dostał biegunki, bardzo schudł (to jest kot z nadwagą, której nie chciało zbić żadne odchudzanie - 6 kg przed chorobą). Potem prawie przestała jeść i pić. Badania krwi - właściwie w porządku. I w końcu USG i wyrok - chłoniak
Kot dostawał sterydy, czuł się nieco lepiej, trafiliśmy do dr Micunia i zdecydowaliśmy się na chemię. Chemia kota nie wyleczy, ale wydłuży życie i podobno koty znoszą ją nieźle. Miała mieć 15 zastrzyków co tydzień.
Po pierwszym zastrzyku kot przez 10 dni nie jadł, nie pił, wymiotował i leżał plackiem
Plus bolesne zaparcie, bezskuteczne latanie co chwile do kuwety. Karmienie strzykawką, nawadnianie kroplówką, do tego cotygodniowy steryd. Pech chciał, że dr Micuń wyjechał na urlop - kazał nam przyjść do innej lekarki na podanie chemii.
Niestety, kot czuł się tak strasznie źle, że po smsowych konsultacjach z Micuniem postanowiliśmy odłożyć drugą chemię (albo z niej zrezygnować, nie do końca widzieliśmy sens w niszczeniu kotu końcówki życia).
PO 10 dniach kot zaczął w błyskawicznym tempie dochodzić do siebie. Nagle okazało się, że mamy znów wesołego kotecka, któremu przybyło pół kilo
Eksperymentalnie nie podaliśmy sterydu (dexafort), żeby sprawdzić, czy to nie efekt wyłącznie tego. Nie - kot nadal wesoły i je.
Poszliśmy na USG do dr Marcińskiego - podobno guru od USG. Kot ma mierny stan zapalny wątroby, jelit i nerek, węzly chłonne krezkowe zmniejszyły się z 11 mm do 4 mm. Płyn, który podobno miała wokół jednej nerki, zniknął - o ile w ogóle tam był. Obraz NIE wygląda na chłoniaka.
Pojechaliśmy wczoraj do Micunia, niestety nie dotarł na dyżur. Kot dziś znów smutniejszy, albo to już nasza obsesja. Teraz będziemy nadal łapać Micunia w którejkolwiek klinice, ew. zastanawiam się nad sterydem u naszego stałego weta - bo skoro to stan zapalny, to może jednak steryd? Nasz stały wet nie ma już zresztą pomysłu, co to może być, jeśli nie chłoniak. Dodam, że nie było biopsji, bo żaden z lekarzy nie uznał jej za konieczną.
Jeśli ktoś dotarł do tego momentu, to mam pytanie. Czy nasuwa wam się na myśl jakakolwiek inna choroba, która daje obraz miernego stanu zapalnego kilku organów? I do tego łysy placek (włoski odrosły krótkie, ale znowu wypadły, skóra pod spodem wygląda na 100 proc. zdrową).
Ja oszaleję
Uwielbiam tego kota od czubków łapek do końca ogonka
Nie proszę o stawianie diagnozy, wiem, że od tego są weci, ale oni nie dają rady
Proszę tylko o ew. sugestie, czego możemy jeszcze szukać...