Strona 1 z 10

Kizia Leśniczanka: po sześciu latach traci dom :(

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 13:16
przez Wawe
Historia Kizi zaczęła się wcześniej. Jak wyglądała to tylko ona wie, ale jakoś nie chce podzielić się tą wiedzą. :wink: My poznaliśmy Kizię ponad dwa tygodnie temu.

Tytułem wyjaśnienia - mamy działkę na Kaszubach. W lesie, w miejscu, gdzie "świat się kończy a wrony zawracają". Mój TZ - jako dysponujący większą ilością wolnego czasu - bywa tam dosyć często, ja - przelotem).

Pozwólcie, że jako początek historii, zacytuję maila, którego swojego wysłałam do koleżanki:

"A ja wczoraj obśmiałam się z J.:) Chociaż obśmiewałam się z pewnym niepokojem.

Ale od początku. J. oczywiście siedzi w Głuszy ja oczywiście w Gdańsku.

Wczoraj ok. 15,00 telefon z Głuszy: "Mam tutaj gościa, porozmawiaj z nim". Natężam słuch a z drugiej strony komórki dochodzi jakieś ciche: "Mi! Mia! Miau!" Kot. Podobno malutki i bardzo wychudzony. Czarno-biały. Przyplątał się na naszą działkę. Dostał kawałek kiełbaski, ociera się o nogi i udeptuje. A mi włosy jeżą się na głowie z powodu wizji czwartego kota w domu. :strach:

Wróciłam do domu. Oporządziłam koty domowe, gotuję sobie kukurydzę. W przerwie dzwonię do J.: "Jak Twój nowy podopieczny?" Pada odpowiedź: "A już go nie lubię, bo zjadł mojego przyjaciela, zieloną jaszczurkę z kibelka". Tłumaczę J., że natura, że kotek głodny i niech lepiej J. idzie do wsi i kupi mu coś do jedzenia. A w myślach opadają zjeżone włosy – chyba nie będzie czwartego kota. :wink:

Wieczór. Dzwoni J. Najpierw wysłuchuję histerycznych pytań, co on ma zrobić na noc z kotem. Bo przecież do domku go nie weźmie. Ale może w przedsionku? A może zostawić mu otwarte drzwi od kibelka? A w ogóle to wyciągnął jakieś pudełko, wyścielił mu kocykiem i teraz przekonuje malucha, aby tam wszedł. A co będzie z kotkiem jak on (J.) przyjedzie do Gdańska? A potem relacja, że maluch zjadł kupioną dla niego parówkę. I że teraz siedzi koło nóg J. i myje się, mamrocząc coś zawzięcie. I że właśnie czai się na coś, co urzęduje pod domkiem (mysz? żaba? jaszczurka?) Że usiłuje wskoczyć na beczkę na której leży resztka kiełbaski. Itd., itp., przez dobre 15 minut. A mi wraca przerażająca wizja czwartego kota. :strach:

No dobra. Zadzwoniłam dzisiaj, tak ok. 10. Wczoraj siedzieli sobie razem do późnej nocy – J. na leżaku, kotek obok. Dzisiaj kotka nie ma – poszedł gdzieś nocną porą. Ale tak do końca to nie jestem przekonana, czy wizja czwartego kota rozmyła się ostatecznie. :twisted: "


Tak wyglądał początek. Cdn.

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 13:28
przez Edytka1984
przeczytałam z ciekawością ,czekam na ciąg dalszy ....

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 13:39
przez Wawe
Z różnych powodów nie było nas w Głuszy przez ok. 1,5 tygodnia. Pojechaliśmy w ostatnią sobotę i.... (znowu zacytuję opis wysłany do koleżanki):

"Czekała na nas w sobotę. :) Wprawdzie nie z samego rana, ale pojawiła się wieczorem. Taki sobie koci pingwinek - czarny z białym żabocikiem, noskiem i skarpetkami.;) Plątała się miedzy nogami, ocierała o nie, strzelała baranki, a nawet wieczorem zasnęła na moich rękach, które wcześniej udeptała do pierwszej krwi. :wink: (A depcze inaczej niż moje koty domowe. Z takim zakrętasem. :twisted:)
Początkowo myślałam, że to kociak 4-5 miesięczny, ale chyba jednak jest starsza. Chudzina niemożebna - wyczuwasz wszelkie żebra. Na razie (w środę) wiozę jej zestaw pierwszej potrzeby: środek na odpchlenie, odrobaczenie, coś na podniesienie odporności i kropelki do oczu, bo katarek ma. :? Wprawdzie jeszcze nie najgorszy, ale trzeba szybko działać.
Co dalej z nią pocznę? Nie wiem. Ale na razie trzeba ją jakoś podratować.

ps. A biedny J. furt ratuje jaszczureczki sprzed pysia Kizi Leśniczanki i wynosi je na najdalszą działkę. :wink:"


A oto Kizia Leśniczanka:

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Cdn. :wink:

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 13:54
przez Wawe
Skąd Kizia wzięła się na działkach w środku lasu? Licho wie. Podejrzewałam, że to wiejska kotka, która przyszła z sąsiedniej wsi. Ale jak na wiejskiego kota jest zbyt ufna i miziasta. Podrzucił ją ktoś? Ale dziwne, że w ogóle nie zna chrupek (chrupki są dla niej niejadalne, nawet rozmoczone).

Na razie póki jest względnie ciepło może sobie przemieszkiwać na działkach. Ale co z nią począć, gdy zaczną się jesienne pluchy a potem przyjdzie paskudna zima?

I znowu fragment mojej korespondencji mailowej:

"Ja nadal mam jeszcze nadzieję na cud czyli, że nie będę mieć czterech kotów. :wink: W niedzielę o mało co taki cud się nie zdarzył - już pewna dziewczyna miała ją przygarnąć. Niestety - liczyła na bezproblemowego, małego kociaka a Kizia choć młoda to raczej typowym kociaczkiem już nie jest. Poza tym trzeba ją podleczyć, kto wie czy nie szybko wysterylizować (bardzo możliwe, że nawet aborcyjnie). Czyli zbyt kłopotliwy prezent dla osoby, która do tej pory nie miała do czynienia z kotami. :?
Mimo to wierzę nadal. :wink:"


Cdn.

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 14:15
przez Wawe
W ten sposób doszliśmy do czasu aktualnego.

Kizia chyba wybrała sobie mojego TZ-a, mnie traktując jedynie jako niepotrzebny dodatek, bo w środę, gdy byłam w Głuszy, nie pokazała się w ogóle. :twisted: A może gdzieś przeczekiwała paskudny wiatr i deszcz (?) W każdym razie, ledwie zdążyłam w czwartek dotrzeć do domu zadzwonił TZ: "Tylko odprowadziłem Cie na autobus, wróciłem na działkę, patrzę i jest!"

W związku z czym od wczorajszego wieczoru mam gorącą linię telefoniczną z Głuszą:
- "Zjadła jedną saszetkę i nadal zagląda do miski. Czy mogę dać jej drugą?"
- "Nie miałem serca zostawić jej w taka pogodę na dworze. Wpuściłem ją do przedsionka i tam spała całą noc."
- "Podrobiłem tę tabletkę (na podniesienie odporności - dopisek mój) i wymieszałem z jedzonkiem. Zjadła."
- "Dzisiaj pada i zimno a więc nie wypuszczam jej na dwór."
- "Nie chciała siedzieć w pudełeczku wyłożonym kocykiem. W szafie znalazłem starą poszwę, wypchałem taką watą czy celulozą (stąd to się wzięło, naprawdę nie wiem - to znowu mój dopisek), położyłem w kąciku, w którym mała się przyczaiła, przykryłem kocykiem. Zaakceptowała. Ułożyła się tam z podwiniętymi łapkami i tylko podnosi główkę jak wchodzę do przedsionka."
- "Jak robiłem jej posłanko, to wskoczyła mi na plecy i udeptywała, gadając coś do mnie".
- "Czy mam jej dać drugą tabletkę?!"

Itd., itp. :lol:

Czy historia Kizi będzie miała ciąg dalszy? Czas pokaże. I ludzie.
Na week-end wybywam w Głuszę a więc ewentualny ciąg dalszy najwcześniej w poniedziałek.

Cdn?

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 14:20
przez Mulesia
Czy już można gratulować dokocenia ? :lol:

Czekam na ciąg dalszy.

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 14:23
przez Wawe
Mulesia pisze:Czy już można gratulować dokocenia ? :lol:



"Ja nadal mam jeszcze nadzieję na cud czyli, że nie będę mieć czterech kotów." :wink:

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pt sie 27, 2010 14:36
przez Edytka1984
fascynująca opowieść z życia wzięta :mrgreen: czekamy co dalej....... :kotek: :kotek: :kotek: :kotek:

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 9:52
przez Edytka1984
czy jest już ciąg dalszy historii z Kizia Leśniczanką?

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 10:11
przez Wawe
Spędziłam w Głuszy niesamowity week-end z niesamowitym kotem. :wink: Niesamowitość week-endu polegała nie na jakichś spektakularnych wydarzeniach, a raczej na ich braku oraz na magii miejsca i czasu. Duże znaczenie miało, że byliśmy w Głuszy sami. Jeszcze przed południem w sobotę pokręcili się jacyś robotnicy, młodzi sąsiedzi trochę postukali a potem nastała głucha, leśna cisza, wzbogacana jedynie klangorem żurawi, odległym szczekanie wiejskich psów, dalekim echem strzałów w lesie (kłusownicy?).

A niesamowitość kota...

Po pierwsze - niezwykłym jest jak bardzo i jak szybko ona przywłaszczyła nas sobie. :lol: Nie odstępuje nas na krok. My do kibelka, Kizia za nami. My na spacer, czarno-białe biegnie za nami plącząc się między nogami i zagadując po swojemu. My przy domku, kot tuż obok, zerkając uważnie czy dwunodzy przypadkiem jej nie uciekną.

Miziasta jest niesamowicie. Wprawdzie siedzieć na rękach nie lubi (chociaż wieczorem przysypiała na moich, udeptując namiętnie podtrzymujące ją ramię, ale głaskać to proszę, i najlepiej bez ustanku. A ocierać się o nogi, a strzelać baranki - to Kizia ubóstwia nade wszystko.

Po drugie - ma nieziemski apetyt. :twisted: Zbankrutuję na karmieniu tego kota, bo jak pisałam chrupek nie uznaje. Za to saszetki - proszę bardzo. Śmietanka - ubóstwiam. Wędlinki, kiełbaski i inne ludzkie jedzenie - zawsze i wszędzie. Dodać trzeba, że jadłospis uzupełniany jest samodzielnie przez kota tuzinem koników polnych, kilkoma jaszczurkami, jakąś myszką upolowaną pod domkiem.

Sobotni wieczór. Późną obiado-kolację jemy przed domkiem. Stół tymczasowy i dosyć niski. Niefrasobliwie stawiam na stole suche kromki chleba: "Przecież kotki chleba nie jedzą." Może inne nie jedzą, ale Kizia sprytnie łapie jedną kromeczkę i obrabia ją ząbkami na glebie.
Jemy apetyczny schab duszony z warzywami. Siedzę na wprost J. i nagle widzę, że między jego rękami, zajętymi nożem i widelcem, wyłania się czarna główka z białym nosem, który to (nosek) zaczyna skutecznie uczestniczyć w uczcie J. :lol: :twisted:

I taki to kot. Chwytający za serce niesamowicie. Taki czuły koto-piesek. A mądry! O tym można by godzinami, ale to już następnym razem.

cdn.

Re: Kizia Leśniczanka, niesamowity weekend z niesamowitym kotem

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 10:21
przez Edytka1984
normalnie to z uśmiechem na twarzy czytam historię Kizi Leśniczanki
lektura świetna do piwka ( i to z życia wzięta) :piwa:
to teraz macie kotko-pieska w rodzinie mamy rozumieć?
skoro Kizia ujmuje za serce to chyba przy zbliżającej się jesieni i zimie nie odpuści Wam swojego towarzystwa :roll: i jedzonka urozmaiconego ?

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 10:22
przez Gretta
Wawe pisze:
Mulesia pisze:Czy już można gratulować dokocenia ? :lol:



"Ja nadal mam jeszcze nadzieję na cud czyli, że nie będę mieć czterech kotów." :wink:

No ale TAKI kot 8)
Jak przeżyje tam zimę?...

Re: Kizia Leśniczanka

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 16:22
przez Wawe
Greta_2006 pisze:
Wawe pisze:
Mulesia pisze:Czy już można gratulować dokocenia ? :lol:



"Ja nadal mam jeszcze nadzieję na cud czyli, że nie będę mieć czterech kotów." :wink:

No ale TAKI kot 8)
Jak przeżyje tam zimę?...


TAM to na pewno zimy nie przeżyje. :( To naprawdę środek lasu. Nawet do najbliższej wsi jest chyba z kilometr.

Na razie TZ siedzi w Głuszy i robi za głównego, kociego karmiciela. :wink: Ja tylko dowożę siatki pełne żarcia. :twisted:

Ale wieczory coraz zimniejsze i szybkimi krokami zbliża się pora podjęcia decyzji - co dalej z Kizią.
Naprawdę nie uśmiecha mi się czwarty kot (a w zasadzie czwarta kotka) w domu. Tym bardziej taka, przyzwyczajona do wolności, łąki, polowań na jaszczurki i myszy. Jak ona zachowa się zamknięta w czterech ścianach? Jak moje niestabilne, kocie stado przyjmie czwartą do brydża (choćby tylko na czas poszukiwania domu)???

Nie wiem. Ale wiem, że ciąg dalszy musi nastąpić. :wink:

Re: Kizia Leśniczanka, niesamowity weekend z niesamowitym kotem

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 16:28
przez Edytka1984
no cóż 4 kicia zapewne przezimuje u Ciebie :)

Re: Kizia Leśniczanka, niesamowity weekend z niesamowitym kotem

PostNapisane: Pon sie 30, 2010 18:16
przez Wawe
Miało być o kiziowej inteligencji. No to jedziemy. :D

Pierwszy raz zaobserwowałam to w poprzednią niedzielę. Z północy ciągnęła burza (jak się później okazało to ta, co zasypała Wejherowo i okolice gradem). Mówię do Kizi: "Jak będzie padać, to schowaj się szybciutko pod domek". Nie minęły trzy minuty, błysnęło ponownie a Kizia posłusznie wczołgała się pod domek. :lol:

Parę innych obserwacji.

Siedzimy w trójkę na dworze. Czarno-białe, po wyłapaniu wszystkich okolicznych świerszczy, zmierza w kierunku ogrodzenia. J. woła: "Nie idź nigdzie! Wracaj tutaj!" Koteczka obraca się, uważnie mierzy go wzrokiem i posłusznie cofa się na miejsce koło nas. :D

Wychodzimy z działki na krótki "przegląd" terenu. Cztery łapki oczywiście dzielnie sznurują za nami. Tłumaczymy jej: "Zostań tutaj. My zaraz wrócimy." Panienka posłusznie zawraca i usadawia się na podeście przed domkiem, gdzie też zastajemy ją po powrocie. :D

No i powiedzcie: czyż to nie genialny kot? :lol: :wink: