Spędziłam w Głuszy niesamowity week-end z niesamowitym kotem.
Niesamowitość week-endu polegała nie na jakichś spektakularnych wydarzeniach, a raczej na ich braku oraz na magii miejsca i czasu. Duże znaczenie miało, że byliśmy w Głuszy sami. Jeszcze przed południem w sobotę pokręcili się jacyś robotnicy, młodzi sąsiedzi trochę postukali a potem nastała głucha, leśna cisza, wzbogacana jedynie klangorem żurawi, odległym szczekanie wiejskich psów, dalekim echem strzałów w lesie (kłusownicy?).
A niesamowitość kota...
Po pierwsze - niezwykłym jest jak bardzo i jak szybko ona przywłaszczyła nas sobie.
Nie odstępuje nas na krok. My do kibelka, Kizia za nami. My na spacer, czarno-białe biegnie za nami plącząc się między nogami i zagadując po swojemu. My przy domku, kot tuż obok, zerkając uważnie czy dwunodzy przypadkiem jej nie uciekną.
Miziasta jest niesamowicie. Wprawdzie siedzieć na rękach nie lubi (chociaż wieczorem przysypiała na moich, udeptując namiętnie podtrzymujące ją ramię, ale głaskać to proszę, i najlepiej bez ustanku. A ocierać się o nogi, a strzelać baranki - to Kizia ubóstwia nade wszystko.
Po drugie - ma nieziemski apetyt.
Zbankrutuję na karmieniu tego kota, bo jak pisałam chrupek nie uznaje. Za to saszetki - proszę bardzo. Śmietanka - ubóstwiam. Wędlinki, kiełbaski i inne ludzkie jedzenie - zawsze i wszędzie. Dodać trzeba, że jadłospis uzupełniany jest samodzielnie przez kota tuzinem koników polnych, kilkoma jaszczurkami, jakąś myszką upolowaną pod domkiem.
Sobotni wieczór. Późną obiado-kolację jemy przed domkiem. Stół tymczasowy i dosyć niski. Niefrasobliwie stawiam na stole suche kromki chleba: "Przecież kotki chleba nie jedzą." Może inne nie jedzą, ale Kizia sprytnie łapie jedną kromeczkę i obrabia ją ząbkami na glebie.
Jemy apetyczny schab duszony z warzywami. Siedzę na wprost J. i nagle widzę, że między jego rękami, zajętymi nożem i widelcem, wyłania się czarna główka z białym nosem, który to (nosek) zaczyna skutecznie uczestniczyć w uczcie J.
I taki to kot. Chwytający za serce niesamowicie. Taki czuły koto-piesek. A mądry! O tym można by godzinami, ale to już następnym razem.
cdn.