
Torina czyli "Big personality". Torina zwana też Torcią czy Torinkiem, to panienka o ochlapanym farbą futrze i gustownej plamce na nosku. Moja kochana Torisia robi karierę w show biznesie


"Alarmowy" wątek Toriny założony (16.06.10) * Zestaw słodko/kwaśny I & II *
Poprzedni wątek został zamknięty, bo problemy "grzybowe" trochę mnie przerosły, a i Torina ginie w natłoku różnych spraw. Wierzę też, że dopiero indywidualny wątek Toriny pomoże jej znaleźć dom. Bo ona na to zasługuje. Zdaję też sobie sprawę, że ciężko będzie znaleźć dom TAKIEMU kotu, ale spróbować zawsze warto.
Kartka wyrwana z pamiętniczka Toriny. Data nieznana.
Wiem że kiedyś rozwinę skrzydła. I choć nikt, nie powiedział mi tego wprost, to ja wiem że tak się stanie. Czuję to. W powietrzu, które płynie swoim rytmem, w lustrzanym odbiciu szczęścia, i co najważniejsze, czuje je w swoim sercu, które podpowiada mi, jak iść przez życie, nie czyniąc hałasu. Chciałabym się odbić od brzegu, poczuć wiatr pod łapkami i polecieć przed siebie, ale wiem że to niemożliwe. Z kilku powodów: po pierwsze - moje skrzydła połamały się już jakiś czas temu, a wraz z nimi moje szczęście, które pękło niczym szklanka. Niby pozorna szklanka, a taką ważną odgrywa rolę, i ma kluczowe znaczenie w moim życiu. Pękłam, kiedy zawalił mi się świat. Poczułam się, jakby ktoś cisnął mną o ścianę, a wtedy cały świat przestał dla mnie istnieć. Rozpadłam się na miliony kawałków, straciłam skrzydła i wiarę, które mnie napędzały. Mnie już tam po prostu nie było, a potem poszło jak z górki - choroba, choroba, choroba. Jeden z wielu, ale zupełnie inny. Ty już stąd nie wyjdziesz, popatrz na siebie, jak wyglądasz, a teraz spójrz obok, i zobacz jak oni wyglądają - więc zadaj sobie pytanie... masz jakieś szanse? możesz z nimi startować? nawet nie próbuj - przewrócisz się zaraz po starcie, a oni pobiegną dalej. Ktoś wygra wyścig o czyjeś serce, a Ty dostaniesz etykietkę "ostatnie miejsce". Odpadasz, odpadasz, odpadasz... te słowa przypominają raczej szkolne czasy, chociaż życie pisze różne scenariusze. Nieważne jakby brzmiały te słowa, nieważne jakimi nutami są nasączone - tak jest każdego dnia. Dudnią w uszach, niczym najgłośniejsza melodia. Ciężko skupić się na czymś innym, skoro w głowie jedna myśl - by jak najszybciej z piekła wyjść. Starasz się zrozumieć swoją obecną sytuację, mimo iż wydaje się bez wyjścia. Zawsze jest nadzieja, jest... dopóki jej nie stracisz... jeśli tracisz nadzieję - przegrywasz walkę z losem. Wiem że kiedyś rozwinę skrzydła, i wtedy polecę, wprost w twoje czułe ramiona...
Torina jeszcze za czasów schroniskowych - fotki można powiększyć:















Jej poprzednia historia to już przeszłość, ale uznałam że warto o niej napisać. Chociażby dlatego, żeby pokazać jaką piękną przeszła drogę... drogę do zdrowia.
Torina, charakterna, aczkolwiek bardzo inteligentna i bystra tricolorka o smutnej przeszłości. Jej historia owiana jest nutką tajemniczości, która zniknęła, wraz z przyniesieniem Toriny do schroniskowego boksu w Łódzkim schronisku. Bo kiedy się tutaj trafia, to przeszłość staje się już tylko przeszłością - o której trzeba jak najszybciej zapomnieć zapomnieć, a najlepiej wymazać ją z pamięci, jak gumką, którą wymazujemy błędy w zeszycie. Liczy się teraźniejszość i co najważniejsze: lepsza przyszłość. Torina wprost z czułych, i być może domowych pieleszy, trafiła do betonowego, zimnego pomieszczenia przepełnionego samotnością i cierpieniem przebywających w nim istot. Mury są nasączone smutkiem, a w powietrzu unosi się tylko zapach bólu i taniego jedzenia. Ta przepiękna koteczka, o dziwo nie wpadła w depresję jak większość domowych kotów, które trafiły tu wprost z kanapy. Mimo iż w środku Torina marzyła o lepszym świecie, to zazwyczaj starała się to ukryć przed resztą świata. Ale ciężko ukryć marzenia, skoro w głowie wciąż tlą się barwne obrazy, i ciepło domowego ogniska przepełnionego miłością, a nie smutkiem panującym dookoła. Gdzieś głęboko w środku napewno czuje się też gorycz porażki i smak przegranej... znikają marzenia, a na ich miejscu pojawiają się choroby, i tak też było w tym przypadku. Wychudzona do granic możliwości i zagrzybiona koteczka szybko odzyskuje zdrowie, po długim pobycie w klatce, która zastępowała jej dom. Mnóstwo metalowych prętów, które nie pozwalają wyjść poza jej obszary, a przez które wpadają tylko promyki porannego słońca, są przeszkodą nie do sforsowania przez zwykłego pensjonariusza owej klatki. Kolorowe pluszaki zwisające bezwładnie z jej szczebelków, to tylko optyczne złudzenie - czyli fatamorgana do złudzenia przypominająca własne m4. Gdyby użyć siły wyobraźni... to świat napewno byłby prostszy, lepszy, ładniejszy. Niestety, marzenia bywają złudne, i pryskają jak bańki. Torina znowu zachorowała, na jej pięknym ciałku zaczęły pojawiać się brzydkie rany, a było ich coraz więcej i więcej. Sprawcą owych ran była sama Torina, która je po prostu wygryzała, jakby szukając ukojenia, a owe "zabiegi" miały podziałać uspokajająco na "poszarpaną" psychikę Torinki, a tymczasem było wręcz przeciwnie. Otwarte rany, na pełnym wirusów i zarazków otoczeniu stanowiły poważne zagrożenie dla tej delikatnej i kruchej jak porcelana koteczki. Dlatego znowu pojawia się puste i pachnące lekami pomieszczenie, które niejednego śmiałka przyprawia o dreszcze, a pojawiający się wraz z nim stres sprawia, że nie każdy wraca tutaj do zdrowia, chociaż to miejsce, które ma za zadanie nieść pomoc potrzebującym. Brzydkie rany/choroba, odbierają okrutnie szansę... po czym wyrzucają ją do śmieci, śmiejąc się nieszczęśnikowi prosto w twarz. Trudno się dziwić, że Torina nikła w oczach, i gasła jak świeczka. Dla tej koteczki świat nagle przestał istnieć, i chociaż z początku ta drobna i piękna koteczka nauczyła sobie radzić w tej schroniskowej dżungli, to z każdym dniem po cichu rozpadała się na milion kawałeczków, bo dla domowego kota przejście z kanapy na schroniskowy beton przygnębia, a wyzdrowienie w warunkach schroniskowych graniczy z cudem. Panie w białych i pachnących lekami fartuchach załamywały bezradnie ręce - mówiąc krótko: w schronisku brakuje tej jednej, jedynej witaminy. Ty już stąd nie wyjdziesz, chyba że na drugą stronę tęczowego mostu. Nie można było już dłużej czekać - dlatego zapadła decyzja o zabraniu Toriny daleko, daleko, bo aż na Śląsk, do DT w celu całkowitego wyleczenia. Dzięki pomocy kilku forumowych duszyczek, Torina dojechała w skromne Rybnickie progi, żeby znów mogła beztrosko cieszyć się życie. A skoro etap "wyleczyć" mamy już za sobą, to teraz przyszła kolej na ostatni etap - czyli znalezienie domku!
Opis i charakterystyka Toriny.
Torina doskonale pasuje do opisu prawdziwego kota domowego: koty chodzą własnymi ścieżkami. Ta niezwykle inteligentna koteczka, wzięła chyba sobie te słowa do serca, bo postępuje zgodnie z ich zasadą. Głaski mogą być tylko na jej warunkach, ale według samej Toriny są tylko niepotrzebnym elementem całego zestawu, bo rzadko dochodzi do sytuacji, kiedy Torina otrze się z rozkoszą o czyjeś nogi, czy strzeli baranka. Podczas całego jej pobytu u nas (cztery miesiące) do takich scen nigdy nie doszło, a zrobienie czegoś wbrew jej woli, powoduje natychmiastowy wybuch złości. Torina jest kotem tajemniczym, raczej nie do rozszyfrowania przez kogoś niedoświadczonego, chociaż Torinka na pierwszy rzut oka wygląda jak aniołek o słodkiej buźce, i przepastnym spojrzeniu - to pozory mylą. Torinę trzeba dopiero bliżej poznać, żeby przekonać się o jej wnętrzu. Samolub i egoista żyjący w swoim świecie, czasami fruwający gdzieś wysoko w obłokach, bo według samej Toriny, marzenia wystarczą, by zdobywać i zmieniać świat!
Torina swój wolny czas spędza głównie na spaniu i jedzeniu, najbardziej upodobała sobie parapet w kuchni z którego czasami obserwuje świat zza okiennej szyby. Miała już różne "sypialnie", ale na żadnym nie zagrzała dłużej miejsca. Spała już na lodówce, przykrytej gustownie czerwonym kocykiem, na komodzie w przedpokoju, a nawet na desce do krojenia w kuchni. Uwielbia jeść - na dzień dzisiejszy jada głównie suche RC lub Purinę, swego czas jadała Hillsa dla alergików. Nie pogardzi też mięskiem w saszetkach czy puszkach, a nawet gotowanym kurczaczkiem czy surową wołowinką. Jest jedynym naszym kotem, który przebywa tylko i wyłącznie w jednym pomieszczeniu - i jest nią kuchnia. Ogólnie bardzo rzadko się porusza. Zdarzają się co prawda sytuacje, kiedy Torcik buszuje gdzieś po pokojach, ale do mojego - jeszcze nigdy nie weszła (przynajmniej nie w mojej obecności) być może robi to w nocy, lub podczas mojej nieobecności, ale tego się raczej nie dowiem. Czasami widuję ją zerkającą na mnie, wprost z progu/przedpokoju, ale Torina jest nieufna i raczej nie odważy się wejść do środka. Na mój widok ucieka w popłochu, ale cóż się dziwić, odkąd do nas przyjechała, przez dobre dwa miesiące była smarowana, ubierana w kubraczki, bandażowana, przemywana, kąpana, wciskano jej gorzkie tabletki do pyszczka i szpikowano zastrzykami. "Katem" i sprawcą owym działań byłam oczywiście ja. Więc ta ufna koteczka stała się kotem ostrożnym i płochliwym. W stosunku do innych domowników nie jest takim wypłoszem, ale nie jest też miziakiem. W kuchni nie ucieka na mój widok i nawet mogę do niej podejść, ale o żadnym głaskaniu nie ma mowy. Jeśli już dochodzi do mizianek, to trzeba uważać, bo Torina potrafi znienacka syknąć, pacnąć i złapać ząbkami. Nie przepada też za braniem na ręce - kwiczy wtedy jak świnka morska, tak tak! potrafi się wtedy strasznie awanturować, a ogon i brzuch są wręcz nietykalne. Oglądanie/macanie/czesanie kota w celu sprawdzenia czy przemycia ranek, stało się wręcz niebezpiecznym zajęciem, bo Torina nie akceptuje nawet tych najprostszych zabiegów. Krzyczy, prycha i atakuje. Jedynie podawanie tabletek jest mniej stresującym zabiegiem. Torina przeszła bardzo długą drogę, a to wszystko odbiło się niestety na jej psychice. Podejrzewam że to właśnie dlatego Torinka nie wskakuje sama na kolana, nie przychodzi do łóżka, nie żebra o posiłek, nawet nie obserwuje ludzi, nie przepada za zabawą. Ona jest typem kota który woli się raczej nie rzucać w oczy, a ludzie jej po prostu... nie interesują, bo robią dużo złego. Gdyby ktoś chciał nieco ucywilizować lub chociaż utemperować jej charakter, to może dopiero wtedy stałaby się kotem ufnym i przyjaznym. Ja niestety nie umiem sobie z nią poradzić, mam doświadczenie z dziczkami, a nie domowymi pupilami po przejściach, a Torina zdecydowanie nie zalicza się do tej grupy kotów. Nawet nasza Buka (oswojona dzicz) jest kotem bardziej ufnym i miziastym, choć nieco upartym. Wydaje mi się że Torina ma po prostu taki charakter (w końcu jest tri). Jeśli to faktycznie drugie - czyli charakter tricolorki, to trzeba się z tym będzie pogodzić i mieć nadzieję, że któregoś dnia zmieni się w kota, na którego nie trzeba już będzie tylko patrzeć i podziwiać powalającą wręcz urodę - kota indywidualisty/egoisty! ale poczuć jej ciepłe futerko pod dłonią... i zasnąć z kolorowym kołnieżykiem na poduszce...
Torina jest tricolorką, a co za tym idzie - jest kotem iście charakternym i pyskatym. A ponieważ jest trochę otyła, to wołam na nią Torinek-Okrąglinek. Ma białe futro (lekko pomarszczone), a na pleckach różne barwy: rudy/kremowy, czarny a nawet lekkie odcienie szarości z prążkami i cętkami. Wygląda jak połączenie pręgowanego whiskasa, rudzielca, białego i rudego kota. Do tego dochodzi rudo/czarna czapeczka z daszkiem odwróconym do tyłu, kilka rudych plamek po bokach, i nawet na wszystkich łapach, tworząc coś w stylu ochraniaczy, całość dopełnia szara plamka, wycelowana wprost na ceglasty nosio, która "trafiając", dodatkowo rozchlapała się jeszcze na pysiu! Torina ma czysto zielone oczy, duże rudo/czarne uszy z pędzelkami i chudziutki szaro/pręgowany ogonek. Jak na kotkę, to jest stworzeniem dość dużym i grubiutkim (raczej do gruntownego odchudzenia).
Torina już w naszym DT - fotki można powiększyć:






























Jeśli chodzi o stosunki Torina - kot, to na dzień dzisiejszy jest już dużo lepiej niż kiedyś. Torina bała się innych kotów, i kiedy tylko któryś z nich, chciał się do niej zbliżyć, reagowała agresją lub ucieczką. Teraz pozwala innym kotom podchodzić do siebie (czyżby magia Feliwaya...?). Nie ma co prawda między nimi miłości, ale najważniejsze że Torina nauczyła się żyć z innymi kotami bez awantur czy spięć. Najwięcej pozwala Cukierkowi - Cukiś może do Torinki podejść (nawet trochę bliżej niż inne koty), a sama Torina ostatnio obwąchała Cukierka i pozwoliła mu strzelić jej baranka. Na małego syczy, kiedy ten bawi się jej ogonem, i potrafi go nawet ostrzegawczo pacnąć. Kaya nie znosi, nawet nienawidzi. Kiedy pojawia się w zasięgu jej wzroku, lub chce przejść obok - warczy i wrzeszczy, a nawet dochodzi do łapoczynów, i to Kay jest prowodyrem, sam ją zaczepia i prowokuje, a biedna Torina ma przez to do niego uraz. Reszta kotów jest niewidzialna. Czasami tylko Buka sypia obok niej na parapecie. Torina nie jada też w obecności innych kotów, woli się wycofać. Stosunek Torina - psy raczej nieznany, ale jest do sprawdzenia.
Torina liczy ok. czterech lat. Jest wysterylizowana, zaszczepiona, zaczipowana i regularnie odrobaczana. Załatwia się do kuwety. Ma ujemne testy FeLV/FIV i aktualne badania krwi. Kotka ma książeczkę zdrowia i pełną dokumentację weterynaryjno-domową, a do tego dokładam jeszcze wyprawkę na pierwsze dni w nowym domu. Jestem w stanie zorganizować transport kotki na terenie całej Polski. Wymagane jest tylko podpisanie umowy adopcyjnej i wizyta przed/po-adopcyjna. Torina szuka domu bez innych zwierząt i małych dzieci. Idealny dom dla Toriny to samotne małżeństwo lub osoby starsze i samotne. Wskazany byłby też dom wychodzący (w bezpiecznej okolicy, oddalonej od dróg i okrutnych ludzi), ponieważ Torina doskonale czuje się na spacerach (wręcz się tego domaga). Nie rezerwuję kotów! zwierzę nie jest rzeczą!
(fotki do powiększenia - klick!)


Filmik numer 1 * Filmik numer 2
Chciałabym żeby Torina znalazła dom. U nas nie jest szczęśliwa, mimo iż tak się wydaje. Mamy za dużo kotów, a Torina na pewno chciałaby zostać jedynaczką na salonach. Na pewno ktoś odkryje magię indywidualności, ukrytą w tym kocie, trzeba ją tylko dostrzec sercem, bo najważniejsze jest niewidoczne dla oczu... (Mały Książe)
Będę też wdzięczna za rady osób, mających w domu alergików, lub kotów po przebytym APZS.
----------------------------------------------------------------
Felicja - mały kotek, śmiejący się wiatr co przed siebie gna... robi karierę, ale w branży reklamowej


Wątek Feli założony przez monikah
Dokładnie 17.09.10 przyjechała do nas bura Felicja (Felicidad, Fela/Mela) z tego wątku. Tutaj będą toczyć się ich wspólne losy, o których można poczytać od 13 s.![]()
![]()
![]()
![]()
Filmik z Szaloną Felą.
Banerek Felicja (233 x 150 - kod wystarczy skopiować do podpisu)
ruru pisze:
- Kod: Zaznacz cały
[URL=http://tiny.pl/hwnhv][IMG]http://img233.imageshack.us/img233/9555/felav.jpg[/IMG][/URL]
------------------
Rozliczenie za kotkę Felicję (ostatnia aktualizacja: 15.02.11)
Wpłaty: monikah - (600,00zł !)
Wydatki poniesione do dnia (22.09.10): Fiprex, taxi (tam/powrót), 12 x Gerber (indyk), mięso wołowe (pół kg) - 83,63zł
Weterynarz (04.10.10): USG, odrobaczenie, Ultriadial, Espumisan - 64,77zł
Intestinal (suchy i mokry): 49,50zł
Test na lamblie/mikroskopijne badanie kału: 52,00zł
Badanie krwi: 65,00zł
12 x saszetki RC Sensitivity Control: 54,00zł
1,5 kg RC Obesity: 60,00zł
Wizyta (14.02.11): 10,00zł
Wizyta, USG, 7 x saszetki RC Obesity (15.02.11): 102,00zł
Razem: 540,90zł
Saldo bieżące: 59,10zł