Ok, czyli parafina póki co nie.
Wiecie co, chciałam jej dzisiaj obciąć pazurki jak spała mi na kolanach, i z większością nie było problemu - pozwoliła sobie "nacisnąć" łapkę, żeby się wysunęły, ale jeden pazur jest jakiś dziwny, jak naciskam paluszki, to wychodzi, ale jak próbuję obciąć (obcinaczką oczywiście, taką kocią), to Mija się drze i wyje. Próbowałam TEN akurat pazur 3 razy i za każdym razem było darcie pyska. On w ogóle jest jakiś taki brązowawo-pomarańczowy i rozdwojony, a nawet roztrojony i wygląda dziwnie. No i chyba ją boli, skoro akurat tego jednego mi nie dała obciąć (reszta zwyczajna, biała i jednolita - obcinanie bez problemu się udało).
Mamy jeszcze problem z naskórkiem - jeden cycuch tzn. sutek oraz poduszeczka na łapce są takie jakby... zrogowaciałe? Żółte, zaschnięte, a nie różowe. Wet mówił, że to tak, jak u człowieka się robi, bo mu pokazałam, ale jej to nie chce zniknąć, a Filuś tak nigdy nie miał.
Problem kolejny - sierść. Mijeczce BARDZO wyłazi sierść, ale jak się denerwuje, normalnie nie. Czyli jak przyjdzie do mnie na kolana i siedzi i jest jej dobrze, to się nie lini, ale jak ją przed chwilą wkurzyłam (wystraszyłam?) tym dłubaniem przy łapce, to zostawia takie dłuuugie, grubsze i sztywniejsze kłaki. Tak samo u weta - postawiona na tym "stoliczku" od razu obsypała wszystko białym, sztywnym włosiem, a w domu przenoszona na różne wersalki nie zostawia śladów
Wszystkie te rzeczy zauważamy stopniowo, bo ciężko na raz, zwłaszcza, że na początku dość niechętnie pozwalała na jakiekolwiek zabiegi wokoło siebie. Teraz powoli się otwiera i już daje obejrzeć swoje kocie ciałko.
O tym, że ma krzywy ogon, już Wam pisałam kiedyś gdzieś, ale wet go obejrzał i powiedział, że jej to nie przeszkadza i niech se będzie taki