Haggard ( PINGWINEK ) z Katowickiego schroniska.Nowy dom.

Postanowiłam dla Haggarda załozyć nowy temat. Chętnie bede sie dzieliła jego postępami w naszym domu.
To jak Haggard do mnie trafił i jak to się zaczeło, możecie przeczytać sobie w tym wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=115490.
No to teraz cos o nowym domu kota
Haggard zamieszkal w bloku. Tak jak to było wskazane bedzie mieszkał w domku niewychodzącym. Myslę ze za jakis czas usłyszy ze w piwnicy pod nami mieszka stado pół dzikich kotów, które namietnie z sasiadami dokarmiamy, i które opanowały cale podpiwniczenie naszego wiezowca.
W domu kot zamieszkał ze mną, mężem, psem Jerzym i dwoma szczurzymi damami, które maja już swoje lata, ale sa jeszcze pełne energii i pewnie chetnie by sie zaprzyjaźniły, tylko ze Hagardzik chyba ma za dużą paszcze
Poza zwierzetami w domu, uczepił sie nas jeszcze jeden koń i jemu tez poświecamy bardzo duzo czasu. Niestety tylko wspólnie z Jerzym, dla którego kon jest osobiscie najlepszym kumplem.
Historia Jerzego to też pasmo nieszczęść, bólu i strachu. Urodził sie w schronisku i stamtad ktos go adoptował. Moze wtedy lepiej dla niego byłoby gdyby został w schronisku i razem z innymi szczeniakami, jeszcze beztrosko sie bawił. trafił do domu z malymi dziecmi. I dzieci do dnia dzisiejszego sa jedynymi ludźmi których sie nie boi. Pilnuje, tuli sie i pozwala ze soba zrobić wszystko. W owym domu, ktos potwornie go tłukł. Na tyle powaznie ze TOZ zabralo go ponownie do schroniska, ale juz jako duzego psa, który psychicznie był wrakiem. Miesiac po smierci naszego 1 psa, postanowilismy ze weźmiemy kolejnego. Bo dom bez zwierząt był zbyt pusty i smutny. Trafilismy do schroniska w Rudzie Śląskiej, gdzie było potworne przepełnienie. Skakało po mnie chyba z 200 psów. drugie tyle siedziało w klatkach, budach i kojcach. Jerzego zauważylismy w ostatniej chwili. z budy widac było tylko wystraszone oczy. Pracownik wyciagnał go na siłe z klatki, po czym musielismy sie ewakuowac, bo cale stado psów zaczeło tego biedaka atakować. wzielam go na spacer. Porażka. Płochliwość, czołganie sie po ziemi i zupełna nieumiejetnosc chodzenia na smyczy. Przy okazji zupełny brak kontaktu z otoczeniem. Zamkniety we własnym świecie. Ale zaryzykowalismy. Bardzo długo trawalo zanim doszedł do siebie i przestal panikowac. A bal sie wszystkiego. Zaczynajac od człowieka , na świetle z latarki kończac. Wiele razy gonilismy go po ulicach Zabrza zanim zrobił sie opanowywalny i w panice nie wyrywal sie ze smyczy. a teraz zabieram go wszedzie. W tym roku zaliczylismy 1 wakacje, w tym chwile Woodstoku. Chodzimy razem na zakupy i przedewszystkim jeździmy do stajni. Gdzie pies zawsze towarzyszy mi w samotnych terenach na koniu. Najbardziej dumna jestem z jego posluszenstwa i tego ze stajnia, bieganie po lasach i nurkowanie w stawach to jego zywioł.
Chciałby sie zaprzyjaźnić z Haggardem i mysle ze w koncu im to wyjdzie. dzisiaj Haggard lezy w pudełku w łazience gdzie ma zupełny spokój, może bez strasu pokustykac do kuwety i zjesc wszystko co ma w misce. Jerzy poszedl sie przywitac i znowu dotknely sie nosami
haggardowi zdaza sie na nas syknac jesli wchodzimy szybko do łazienki, ale na Jurka nie syczy w ogole. Mysle ze to takie dwie nieśmiałe bidy i Haggard predzej zaufa Jerzemu niz nam
Przedstawiam wam Pana Jerzego zwanego Jurkiem bądź Jerzynkiem
wiem ze to nie tamat o psach, ale musiscie zobaczyc z kim sie bedzie kumplowal kot


no i Jerzy ze swoim wielkim kumplem Pinocchiem

W domu sa jeszcze wspomniane dwie szczury. ale one nie mają historii. Zostały kupione w sklepie. Jedna ma guza w brzuchu, a 2 jest zupełnie dzikim szczurem, ktory dopiero po 2 latach da sie pogłaskac a i tak nie jest to dla niej szczególnie fajne
Za to dla zwierzat sa przyjazne. Lubia wsiagac Jerzego za ucho do klatki
Haggard jest zdecydowanie niesmiałym typem i duzo czasu minie zanim bedzie bez stresu przychodzil na kolana. Ma miejsce w łazience gdzie ma duzo spokoju. Moze sie zastanawiac ile chce, nad tym czy wyjsc stamtad czy nie. Ja co chwile chodze do niego, mowie i staram sie tak dlugo głaskac az zacznie mruczec i połozy sie na grzbiecie. Nie do konca widziałam jeszcze jego rany pooperacyjne itp. Bo widze ze kazde podnoszenie traktuje jako kolejna rzecz która bedzie my sie robiło przy lapie. Pewnie wszystko kojarzy mu sie z wypadkiem i bolem jakiego zaznał. Dlatego dam mu czas, weterynarz lada dzien zdejmie gips, zrobi przeglad i Haggard bedzie miał spokój
Bedzie z niego piekny kot jak wyzdrowieje i nabierze troche ciałka
Zdjecia będa jak haggard troche dojdzie do siebie i minie mu pierwszy szok w nowym domu. Póki co nie chce go straszyc aparatem. ale obiecuje ze na pewno cos tutaj wstawie

To jak Haggard do mnie trafił i jak to się zaczeło, możecie przeczytać sobie w tym wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=115490.
No to teraz cos o nowym domu kota

Haggard zamieszkal w bloku. Tak jak to było wskazane bedzie mieszkał w domku niewychodzącym. Myslę ze za jakis czas usłyszy ze w piwnicy pod nami mieszka stado pół dzikich kotów, które namietnie z sasiadami dokarmiamy, i które opanowały cale podpiwniczenie naszego wiezowca.
W domu kot zamieszkał ze mną, mężem, psem Jerzym i dwoma szczurzymi damami, które maja już swoje lata, ale sa jeszcze pełne energii i pewnie chetnie by sie zaprzyjaźniły, tylko ze Hagardzik chyba ma za dużą paszcze

Historia Jerzego to też pasmo nieszczęść, bólu i strachu. Urodził sie w schronisku i stamtad ktos go adoptował. Moze wtedy lepiej dla niego byłoby gdyby został w schronisku i razem z innymi szczeniakami, jeszcze beztrosko sie bawił. trafił do domu z malymi dziecmi. I dzieci do dnia dzisiejszego sa jedynymi ludźmi których sie nie boi. Pilnuje, tuli sie i pozwala ze soba zrobić wszystko. W owym domu, ktos potwornie go tłukł. Na tyle powaznie ze TOZ zabralo go ponownie do schroniska, ale juz jako duzego psa, który psychicznie był wrakiem. Miesiac po smierci naszego 1 psa, postanowilismy ze weźmiemy kolejnego. Bo dom bez zwierząt był zbyt pusty i smutny. Trafilismy do schroniska w Rudzie Śląskiej, gdzie było potworne przepełnienie. Skakało po mnie chyba z 200 psów. drugie tyle siedziało w klatkach, budach i kojcach. Jerzego zauważylismy w ostatniej chwili. z budy widac było tylko wystraszone oczy. Pracownik wyciagnał go na siłe z klatki, po czym musielismy sie ewakuowac, bo cale stado psów zaczeło tego biedaka atakować. wzielam go na spacer. Porażka. Płochliwość, czołganie sie po ziemi i zupełna nieumiejetnosc chodzenia na smyczy. Przy okazji zupełny brak kontaktu z otoczeniem. Zamkniety we własnym świecie. Ale zaryzykowalismy. Bardzo długo trawalo zanim doszedł do siebie i przestal panikowac. A bal sie wszystkiego. Zaczynajac od człowieka , na świetle z latarki kończac. Wiele razy gonilismy go po ulicach Zabrza zanim zrobił sie opanowywalny i w panice nie wyrywal sie ze smyczy. a teraz zabieram go wszedzie. W tym roku zaliczylismy 1 wakacje, w tym chwile Woodstoku. Chodzimy razem na zakupy i przedewszystkim jeździmy do stajni. Gdzie pies zawsze towarzyszy mi w samotnych terenach na koniu. Najbardziej dumna jestem z jego posluszenstwa i tego ze stajnia, bieganie po lasach i nurkowanie w stawach to jego zywioł.
Chciałby sie zaprzyjaźnić z Haggardem i mysle ze w koncu im to wyjdzie. dzisiaj Haggard lezy w pudełku w łazience gdzie ma zupełny spokój, może bez strasu pokustykac do kuwety i zjesc wszystko co ma w misce. Jerzy poszedl sie przywitac i znowu dotknely sie nosami


Przedstawiam wam Pana Jerzego zwanego Jurkiem bądź Jerzynkiem




no i Jerzy ze swoim wielkim kumplem Pinocchiem


W domu sa jeszcze wspomniane dwie szczury. ale one nie mają historii. Zostały kupione w sklepie. Jedna ma guza w brzuchu, a 2 jest zupełnie dzikim szczurem, ktory dopiero po 2 latach da sie pogłaskac a i tak nie jest to dla niej szczególnie fajne


Haggard jest zdecydowanie niesmiałym typem i duzo czasu minie zanim bedzie bez stresu przychodzil na kolana. Ma miejsce w łazience gdzie ma duzo spokoju. Moze sie zastanawiac ile chce, nad tym czy wyjsc stamtad czy nie. Ja co chwile chodze do niego, mowie i staram sie tak dlugo głaskac az zacznie mruczec i połozy sie na grzbiecie. Nie do konca widziałam jeszcze jego rany pooperacyjne itp. Bo widze ze kazde podnoszenie traktuje jako kolejna rzecz która bedzie my sie robiło przy lapie. Pewnie wszystko kojarzy mu sie z wypadkiem i bolem jakiego zaznał. Dlatego dam mu czas, weterynarz lada dzien zdejmie gips, zrobi przeglad i Haggard bedzie miał spokój


Zdjecia będa jak haggard troche dojdzie do siebie i minie mu pierwszy szok w nowym domu. Póki co nie chce go straszyc aparatem. ale obiecuje ze na pewno cos tutaj wstawie

