Dzisiaj ostatecznie postanowiłyśmy z mamą poświecić swoje ręcę i wepchnęłyśmy Burą do transportera, bo wyglądała już naprawdę nieciekawie i nie było na co czekać. Nie było tak źle, oprócz rękawiczek nic nie ucierpiało. Dostała Convenię, aminokwasy, Furosemit, nawodnienie, przeciwzapalny i teraz grzeje się u mnie w piwnicy. Jutro mamy się pokazać jeszcze raz. Po głupim jasiu była grzeczna
Ogólny stan dobry, lekko podwyższona temp, no i mocno osłabiona.
Jutro rano spróbuję podać jej coś do jedzenia, mam nadzieję, ze przez noc leki już zadziałają. Nie chcę naciągać Kotkowa na koszty, więc trzeba będzie powystawiać na nią bazarki, ale na razie najważniejsze jest żeby wyprowadzić ją na prostą.
Dobrze, że jest Mama, bez niej nic by z tej łapanki nie wyszło