Strona 1 z 2

Kiedy kastrowac ?

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 16:52
przez Ania Kulikowska
Witam Was serdecznie
Mam w domu kota który ma 6mc i mam pytanie kiedy mam go wykastrowac????
Jeszcze chciałam poruszyc temat pazurów kocich; kolezanka była na wystawie i tam dowiedziała sie od pewnej Pani ze istnieje mozliwosc usunięcia pazurków pod pełnym znieczuleniem.Mam pytanie czy spotkał sie ktos z takimi zabiegami i jak potem sie zachowuje sie kot.
Gorąco pozdrawiam razem z kotkiem Maciusiem Anna

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 16:59
przez ani
O rany :strach:
Usuwanie pazurów to nic innego, jak amputacja! Obcina się kotu pazury razem z częściami paluszków!
Popatrz tutaj: http://declaw.lisaviolet.com/declawpics.html

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 16:59
przez Axel
Dobry czas na kastarcję to 7,8 miesięcy.
Zdecydowanie odradzam ci usuwanie pazurków. To jaet kalecznie kota :( . Taki kot, nie umie się przytrzymać, jest po prostu kaleką :? . Zykłe przycinanie pazurków wysztarczy 8) .

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:00
przez Axel
ani pisze:Popatrz tutaj: [url]http://declaw.lisaviolet.com/declawpics.html[/url]

Boże :placz: Jak można zrobić kotu taką krzywdę? :(

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:09
przez Ania Kulikowska
powiedzcie mi czy ja moge sama przyciąc pazury czy do weta ma isc?? a z tymi pazurami to tez ja zareagowałam strasznie!!! osobiscie bym tego nie zrobila ale mowie co mi kolezanka powiedziała!!!

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:10
przez Axel
Ania Kulikowska pisze:powiedzcie mi czy ja moge sama przyciąc pazury czy do weta ma isc?? a z tymi pazurami to tez ja zareagowałam strasznie!!! osobiscie bym tego nie zrobila ale mowie co mi kolezanka powiedziała!!!

Możesz, o ile się nie boisz. Maxymalnie możesz przyciąć do tej czerwonej kreski-bo inaczej będzie lać się krew

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:13
przez Ania Kulikowska
OOOOOO RRRRAAANNNYYY widziałam zdjęcia jak obcinają pazurki SZOK !!!!! ja wzyciu bym tego nie zrobiła!!!!!!!!!!!!! jedna warto zasiegną porady przed zrobieniem czegos głupiego !!

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:17
przez Ania Kulikowska
słuchajcie no to jak sobie tak gadamy to poradzcie mi co mam zrobic czy raczej jak mam od uczyc kotka podjadanie kwiatów!!!.W domu mam duzo kwiatów od małych do duzych okazów palm,ale niestety moj Macius upodobał sobie te wieksze(tz;zmasakrował juz mi 1 palme i teraz dobiera sie do innych) poradzcie mi proszę

Amputacja???

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:20
przez mrhyde
Amputowanie kotu pazurów oznacza pozbawienie go podstawowego oręża :crying: . To tak jakby teściowej amputowało się język 8) choć temat o którym tu dyskutujemy jest daleki od żartów.
Jestem chirurgiem "od ludzi" i temat amputacji nie jest mi obcy. Pamiętaj o jednym - sama nazwa "amputacja" oznacza kalectwo. Oznacza nieodwracalne pozbawienie istoty żywej pewnej części ciała. Nie mam sam żadnego doświadczenia w tej materii u kotowatych, ale gadałem z moim vetem, któremu ufam jak bratu - on twierdzi że taki zabieg niesamowicie upośledza psychikę kota. Znacznie łatwiej wziąć co jakiś czas do ręki cążki, zaprosić jakieś 4 osoby do współpracy :D (czytaj: przytrzymania Twego pupila) i po prostu skrócić kotu pazurki. Moim kotom odrastają dość szybko, właściwie powinienem powtarzać manicure(pedicure?) co 10 - 14 dni. Ale lepsze to niż bezmyślna decyzja o amputacji, której prędzej czy później z pewnością byś żałowała.
Co do kastracji - temat przede mną, (mój Zmyłek dorośnie do niej za jakieś 2 miesiące) ale jestem cały za. Statystyka mówi, że kastracja wydłuża życie zwierzaka, że nie wspomnę o jej podstawowym celu w postaci redukcji niekontrolowanego przyrostu naturalnego

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:23
przez mrhyde
Jeśli chodzi o rośliny, to ja po prostu wolę koty. Obecnie atakują moją choinkę z uporem godnym jednostek SpecNazu, ale cóż - zasada ta sama. Dla wyjaśnienia dodam, że TZ raczej się denerwuje :? i próbuje koty wychowywać.

Re: Amputacja???

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:47
przez Estraven
mrhyde pisze:Amputowanie kotu pazurów oznacza pozbawienie go podstawowego oręża (...) taki zabieg niesamowicie upośledza psychikę kota

Zaś anatomicznie oznacza pozbawienie nie tylko pazura, ale i końcowej części palca.

I chyba nie muszę dodawać, że mam to za barbarzyństwo...

PostNapisane: Nie gru 21, 2003 17:49
przez Deli
Jeśli chodzi o przycinanie pazurków, Szarce najpierw robił to wet, ale ponieważ każda wizyta to dla niej duży stres, nauczyłam się sama. Obcinam niewiele, bo boję się, że jednak przytnę za dużo i robię to sama, bez pomocy. Warunek - kota musi być leniwa i rozespana, a do tego robię jedną łapkę za jednym posiedzeniem. Przycinanie pazurków naprawdę nie jest trudne, w razie czego poproś weta, żeby pokazał Ci, ile można przyciąć. Niektórzy obcinaja zwykłymi cążkami, ja mam specjalne dla kotów, do kupienia w sklepach zoo.

PostNapisane: Pon gru 22, 2003 2:38
przez Nelly
Maurycy bardzo lubi jak ktoś bawi się jego łapkami - to takie czułe pozytywnie miejsce u niego - więc jak obcinam mu pazurki to układa się wygodnie i zaczyna mruczeć. Obcinam tak z umiarem bo raz go już skaleczyłam, rosną szybko - mniej więcej co półtora tygodnia przycinam.

Re: Amputacja???

PostNapisane: Pon gru 22, 2003 2:59
przez Sigrid
mrhyde pisze: Znacznie łatwiej wziąć co jakiś czas do ręki cążki, zaprosić jakieś 4 osoby do współpracy :D (czytaj: przytrzymania Twego pupila) i po prostu skrócić kotu pazurki.


:ryk:
mrhyde straszy Cię, w sposób, który zaiste przynosi zaszczyt jego nickowi :wink:
4 to przesada, ale 2 się przydają :wink: U nas funkcję kociego manicurzysty pełni TŻ. Rozespanego kota bierze na kolana, przyjmując dość ekwilibrystyczną pozycję, pomagającą mu odizolować poszczególne części wierzgającego kociego ciała. Idzie mu to dosyć sprawnie, kiedy kicia ma dość (zwykle po dwóch łapkach) dajemy mu spokój i czyhamy na kota kiedy indziej. Czasem muszę zabawiać urwisa, miziać pod bródką, ewentualnie nawet dać się troszeczkę podgryzać :twisted:
Ogólnie nic strasznego.

Pierwszy raz najlepiej poobserwować, jak wet to robi, mozesz poprosić, żeby Ci pokazał jak daleko można pazurek przyciąć.

W razie, gdyby kotek nie był taki łaskawy i cierpliwy - no cóż, zostają Ci regularne wizyty u weta...

PostNapisane: Pon gru 22, 2003 8:38
przez Satoru
Jesli chodzi o kwiaty to jak na mój gust glupiego robota :wink: ... Nutkę wzięłam, gdy byłam na działce, wtedy to na parapecie postawiłam sobie tak zwane drzewko szczęścia w doniczce. W nocy, gdy się budziłam słyszałam mlaskanie... kilka dni z rzędu obgryzala mi roślinkę. Następnego dnia po prostu zrobiła do doniczki siusiu... :wink: