Założyłam ten wątek, by opisywać nasze wspólne przeżycia i walkę z będącym wciąż na tapecie stereotypem o wolności kotów. Niestety w swoich działaniach nie mam wsparcia rodziny i wcale nie jest mi łatwo... Długo nie mogłam zdecydować się na podjęcie działań, jednak Cyryl, mój kastrat (jeden z piątki kotów) zachorował na prosówkowe zapalenie skóry - jest ono na tle alergicznym, przy czym ewidentnie alergen to trawy/kurz/jakieś pyłki, ponieważ jak tylko zaczyna więcej czasu spędzać na zewnątrz, od razu jest gorzej. Wet stwierdził bezdyskusyjnie: dopóki nie zlikwidujemy źródła alergenów, choroba będzie nawracać. Postanowiłam więc zamówić krople dr. Bacha i zacząć terapię. Chcę przy okazji podziękować forumowej Ryśce za dobranie mieszanki i wsparcie, to bardzo dużo dla mnie znaczy.
Dziennik:
Pią Lip 23, 2010 12:13
Przesyłka z kroplami dr. Bacha już dotarła. Wet nie ma żadnych przeciwwskazań co do ich podawania, powiedział, że jedyny możliwy skutek uboczny to uczulenie, więc po prostu trzeba spróbować. Cyś melduje, że kropelki nawet smaczne

Pią Lip 23, 2010 12:38
Jest coraz gorzej. Zaczynają się lamenty i drapanie w drzwi. Mam wrażenie, że zaraz się wyłamię. Chwilę temu wyszłam z pokoju przynieść mu coś do picia, i oczywiście siostra wypuściła mi kota, cudem udało mi się w porę zamknąć okno. „Przecież on tego nie chce! Zostaw go w spokoju!”. No tak, nie chce. Za to ja chcę mieć go żywego, a nie jego zmasakrowane zwłoki. Zawzięcie na mnie fuczy, coś czuję, że nasze przyszłe relacje będą dość upośledzone… Teraz zasłoniłam mu poduszką dół drzwi, jak na razie jest spokój, ale pewnie zaraz będę musiała wymyślić coś innego…
Pią Lip 23, 2010 13:40
Zostałam okrzykniętą osobą, która znęca się nad zwierzętami. Podobno mi się nudzi i z tego powodu katuję kota. Ciekawe, prawda? Nie mogę już psychicznie, łzy ciekną mi strumieniami… Jak zawsze jestem tą najgorszą. Cyś jak na razie spokojny, leży z wilgotnym ręcznikiem na boku… Kiedy się do niego przybliżę i zacznę głaskać, mruczy. Ale oczywiście, jestem taka zua i straszna, agrrr!
Pią Lip 23, 2010 14:18
Zasnął. W końcu. Uf uf uf uf. Mam chwilę wytchnienia. Martwi mnie tylko to, że się nie załatwił. Pije tylko mleko, nic innego w niego nie wepchnę, a jakieś płyny musi przyjmować… Trudno, dopóki nie reaguje biegunką to niech chłepcze mleczko, a w razie jakichś sensacji pomyślimy o podawaniu wody przez strzykawkę, na razie nie będę go niepotrzebnie stresować...
Dalsze wpisy będę umieszczać w kolejnych postach, mam nadzieję, że mnie nie zjecie.
