Strona 1 z 3

Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pt lip 16, 2010 10:44
przez Rustie
Przybyły w najmniej odpowiednim momencie, zresztą chyba żaden nie byłby odpowiedni.
Nie wiem czy będą żyć.
Wiem, że będzie ciężko o domy – kiedyś tam w przyszłości, jak im się uda.

Proszę o kciuki. I o wsparcie wszelakie :oops: Póki nie znajdę nowej pracy, to takie skumulowane ekstra wydatki spędzają mi sen z powiek…

Bazarki:
Żwirek do pobierania moczu
Parapetniki w kotki

Rozliczenie:
Sterylizacja Steni na koszt Fundacji Zwierzęta Krakowa
Sterylizacja Igi na koszt FZK
Leczenie Pauli na koszt gabinetu wet
Leczenie Stefani do 16.07 247 zł opłacone z ogólnych datków na Stado, wątek w podpisie

Leczenie Pauli: 160
Leki Steni: 55
Leki Igi: 35

Wpłaty:
Bungo: 50

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pt lip 16, 2010 10:45
przez Rustie
To Stefania:
Obrazek

W lecznicowym komputerze w rubryczce wiek wpisano jej 100 lat (małpy jedne ;)). Choć szczerze, w momencie znalezienia wyglądała na więcej.
Wyskoczyła na jezdnię pod samochód Sylwki – akurat wracałyśmy z nieudanej łapanki, sprzęt był, kota padała z głodu, więc złapała się szybko. Wg info od stróża z pobliskiego parkingu: „pani, to stare jest nie opłaca się leczyć, tak stare, ze nawet kociaków już nie rodzi”.
Jechałyśmy do dyżurującej lecznicy z duszą na ramieniu, bo takiemu kotu można zaproponować jedynie eutanazję :(
Chuda, brudna, obolała. Odwodniona, zagłodzona. Obleziona przez pasożyty. W paszczy jedna wielka rana od zepsutych zębów, stanu zapalnego dziąseł i nadżerek, ropa cieknąca z pyszczka zabarwiła niegdyś białe kawałki futerka na brązowo. W dodatku dzikie – jak toto leczyć?
Ale dała się obejrzeć, wet wcisnęła trochę płynów podskórnie, podała antybiotyk i kazała czekać do poniedziałku.

W poniedziałek Stenia żyła i to całkiem nieźle. I zdążyła się już oswoić. Już w naszej lecznicy komplet badań: morfologia i biochemia wzorcowe, białaczka ujemna. Dostała zapas kroplówek i silne antybiotyki.

Poprawa była znaczna. Do czasu skończenia antybiotyku i planowanej kontroli, niestety tego dnia wypadła ewakuacja schroniska i zarówno moje wetki jak i wet alternatywny nieuchwytni, bo dyżurowali na Rybnej. Udało się ściągnąć lekarza do gabinetu późnym wieczorem, do następnego dnia prawdopodobnie wdałoby się zakażenie organizmu. Na cito rwanie wszystkich ząbków + sterylka (macica mocno „zużyta”). Parę dni potem kicia czuła się kwitnąco, ładnie jadła.

Po dwóch miesiącach znów stan zapalny dziąseł. Możliwe, że wcześniejszy nie był następstwem fatalnego stanu uzębienia, tylko jego przyczyną. Pora na dalsze konsultacje, a to koszty, koszty…

Wykastrowana, odrobaczona, FeLV (-), morfologia i biochemia w normie, waga: 3,80

Leczenie Steni wyniosło dotychczas: sterylizacja na konto FZK + 247 (opłacone z datków z forum) + 50 ząbki
Zapas leków na tydzień: 55 zł (zapłacone z wpłaty od Bungo :1luvu: )

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pt lip 16, 2010 10:46
przez Rustie
Oto Iga:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Młodziutka, zaledwie 9 miesięczna koteczka. Zgarnięta do sterylki w Podgórzu. To miała być szybka akcja – zabieg i powrót na ulicę, albo adopcja, ekspresowa, bo i kicia cudna.

Niestety, cytując weta „nie podoba mi się ten kot”. Jest słabiutka. Miała potężne ropomacicze, lada dzień zaczęła by się perforacja ścianek macicy, ale to jeszcze nie wytłumaczenie.
W tym tygodniu czekają ją testy FelV/FIV i badania krwi. FIP niewykluczony.

Aha, na oczkach przepukliny, widzi ledwo, ledwo. Tym też trzeba się zająć, ale na razie to mało istotne.

Wykastrowana, waga: 2,00

Leczenie Igi kosztowało dotychczas: sterylizacja na konto FZK
Leki do oczu: difadol, floxal 35

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pt lip 16, 2010 10:46
przez Rustie
Oto Paula (edit: umarła w nocy z 19/20.07)
Obrazek Obrazek Obrazek


Piszę o niej chyba tylko po to by ktoś ją pamiętał, bo rokowania bardzo ostrożne.
Znaleziona na śmietniku, wyrzucona jak śmieć, skopana, zagłodzona. Kości obciągnięte skórą – i nie jest to przenośnia. Dorosła kotka waży 1,3 kg. Obleziona przez pasożyty i muchy. Krwotoki z noska – ustąpiły po paru dniach, teraz leci ropa. Wg lekarza w wyniku urazu ma rozszczep podniebienia, na szczęście nie ma problemu z przyjmowaniem pokarmu. Na operację oczywiście za dużo za słaba. Przewraca się przy chodzeniu.
Ktoś przyniósł ją do gabinetu, wet nie miał warunków do przechowania, wynegocjował wymianę na niekłopotliwego tymczasa, w ten sposób Paula trafiła do nas (a Żaneta do pani Halinki).

Na razie jest leczona na koszt lekarza, tyle że póki co to leczenie ogranicza się do bardzo intensywnego nawadniania i dokarmiania + antybiotyk. Zobaczymy jakie są pomysły na dalszą terapię (nie znam tego lekarza), ewentualnie trzeba będzie ją pokazać w naszej lecznicy (koszty, koszty…)

Edit: Waga: początkowo 1,3 spadła do 1,1. FeLV(-), czekamy na wyniki krwi (morfologia: brak anemii, stan zapalny, eos: 27 8O, biochemii nie odebrałam)
Podniebienie całe, natomiast szczęka była przetrącona. Była bardzo wyziębiona.
Została solidnie nawodniona + silniejszy antybiotyk.
Po wieczornej kroplówce przytuliła się i zasnęła :(

Koszty dotychczasowego leczenia: początkowo na koszt gabinetu, potem: badanie + test 95, wizyta + leki 40, utylizacja 25

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pt lip 16, 2010 12:38
przez daggie
Elu, zaznaczę sobie ten wątek, w razie czego może jakoś kiedyś będę w stanie pomóc z bazarków.

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pt lip 16, 2010 12:46
przez mahob
Jaka piękna ta Iga...taaak, wiem - nie wszyscy lubią szylkretki czy tri :wink:

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Sob lip 17, 2010 15:19
przez Maryla
miały trochę szczęścia, biedaczki
za to żeby się udało :ok:

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Sob lip 17, 2010 17:40
przez czarno-czarni
mam nadzieję, że idzie ku lepszemu....
dobre myśli ślę dla Was.

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Sob lip 17, 2010 21:25
przez Rustie
Nie jest gorzej, a to chyba dobra wiadomość :)

Marylko, odpowiem Ci tu, bo tamten wątek tak meandruje, ze zaraz zapomnimy po co powstał.
Jeśli chodzi o Paulę, to problem w tym że darmowe leczenie zaproponowane przez lekarza polegać ma chyba na czekaniu co się wydarzy :evil: Ale pan doktor właśnie uratował koteczka, prawda? Chyba powinnam mu wkleić aniołka :twisted:
Mam nadzieję, że prognozy pogody się sprawdzą i w poniedziałek będzie ciut chłodniej, bo godzinnej jazdy tramwajem przy obecnej temperaturze kocice mogą nie przetrwać. Niestety 99% krakowskich lekarzy z wątku "weci polecani" za szczytowe osiągnięcie weterynarii uznaje betamox stosowany na wszystko od paraliżu po niewydolność nerek (serio), więc wizyta w "moim" gabinecie konieczna.

To co mnie przeraża w przypadku Pauli, to przypuszczenie lekarza, że po przytyciu trzeba będzie operować paszczę. Tylko do tego czasu wszystko się pozrasta i co? Łamać i nastawiać z powrotem? I znów parę tygodni bólu? Nie wiem czy on ma rację. Może to nie będzie konieczne, nie miałam nigdy kota z takim urazem. Niewydolności narządowej do czasu zobaczenia wyników się nie boję - Tasza od Krzętowskiej była w niewiele lepszym stanie a rekonwalescencja przebiegała super (wiem, każdy przypadek jest inny).

U Igi FIP będzie wskazaniem do eutanazji. Białaczka być może również. Nosicielstwo FIV nie, choć nasz DT będzie dla niej złym miejscem w takim przypadku - to a propos innego Twojego dylematu (ale samo nosicielstwo nie powoduje takiego stanu, a FAIDS = eutanazja).
Parę lat temu wetka odmówiła uśpienia dzikuski z fipem wysiękowym i silną anemią, bo to jeszcze był zbyt wczesny moment, miała przed sobą parę tygodni życia; poza tym 100% pewności diagnozy za życia nie ma. Hospicyjny kot potrzebuje przede wszystkim świętego spokoju, u nas wtedy by tego nie miała. Pojechała do schroniskowego hospicjum (osobny urządzony pokój dla kilku kotów fipowych i wet na każde wezwanie). Niby fajnie, prawie jak hotel, tylko kotka była przerażona nowym miejscem, kotami, ludźmi. Uśpiona została 3 tygodnie później. Było to zupełnie BEZ SENSU. Nigdy więcej się tak nie wygłupię, jeśli prawdopodobieństwo FIP będzie naprawdę wysokie.

W jasnych sytuacjach nie mam problemu z podjęciem decyzji, stan mojej psychiki "po" to już inna sprawa, ale moje dobre samopoczucie naprawdę nie ma tu znaczenia. Gorzej z sytuacjami typu białaczka - bo przecież takie koty utrzymuje się przy życiu, czasem nawet leczy z sukcesem, więc czy mam prawo odmówić zwierzęciu leczenia? Nie wiem :(

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Sob lip 17, 2010 21:48
przez Nordstjerna
A ja tak se wtrącę, żeby utrudnić. :mrgreen:
Pozdrowienia od Nuncjusza, Rustie. ;-)
Dzisiaj zeżarł ogon jaszczurki, upolowanej przez Oswalda ( jaszczurka żyje, uratowałam). I poprawił motylkiem.

Dla tych, co nie znają sprawy - Nuncjusz to był właśnie taki "przypadek beznadziejny", przechwycony od Babci.

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Nie lip 18, 2010 11:29
przez Maryla
:ok:

na stronie fundacji byl kiedys opis historii moich kotow pod tytulem "kocie dozywocie"
bo wlasnie takie przypadki przez przypadki :wink: trafily do mnie po kolei: z bialaczka, z FIV i z jednym i drugim
nigdy nie pomyslalam zeby ich nie ratowac
no ale ja to robie w zasadzie za swoje pieniadze


kibicuję tym kotkom całym sercem :ok:

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pon lip 19, 2010 8:45
przez mahob
Według mnie - nie da się podciągnąć wszystkich przypadków pod jedną niezmienną zasadę.
Sytuacje bywają różne.
Poza tym t e o r e t y c z n i e można sobie coś planować. Jednak w praktyce często wygląda to zupełnie inaczej...


Parę lat temu wetka odmówiła uśpienia dzikuski z fipem wysiękowym i silną anemią, bo to jeszcze był zbyt wczesny moment, miała przed sobą parę tygodni życia; poza tym 100% pewności diagnozy za życia nie ma. Hospicyjny kot potrzebuje przede wszystkim świętego spokoju, u nas wtedy by tego nie miała. Pojechała do schroniskowego hospicjum (osobny urządzony pokój dla kilku kotów fipowych i wet na każde wezwanie). Niby fajnie, prawie jak hotel, tylko kotka była przerażona nowym miejscem, kotami, ludźmi. Uśpiona została 3 tygodnie później. Było to zupełnie BEZ SENSU. Nigdy więcej się tak nie wygłupię, jeśli prawdopodobieństwo FIP będzie naprawdę wysokie.


Ten przypadek pamiętam i też skłaniam się ku temu, że trzeba było wtedy od razu podjąć decyzję o eutanazji. Wtedy tego nie wiedziałam, choć może i jakoś instynktownie czułam, że byłoby to właściwsze...teraz nie mam wątpliwości. A koszty decyzji i tak zawsze zostaną z tym, który ją podejmuje.

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pon lip 19, 2010 12:22
przez JoasiaS
Elu, ze sprzedaży mojej książki od ostatniej wpłaty dla Ciebie odłożyło się 40 zł.
Jutro puszczę przelew :ok:

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pon lip 19, 2010 20:36
przez Erin
Cudne te koteczki ... i takie biedulki kochane :( :1luvu:
Mocne :ok: :ok: :ok:
I drapki :1luvu: :kotek: :1luvu:

Re: Trzy ćwierci od śmierci, czyli przypadki nieco beznadziejne

PostNapisane: Pon lip 19, 2010 22:06
przez mahob
Rustie pisze:Oto Paula:

............ Kości obciągnięte skórą – i nie jest to przenośnia. ............... Przewraca się przy chodzeniu.
.........



To na prawdę nie przenośnia...
Biedula ma oczy większe od głowy :cry:
Ale wbrew wszystkiemu żyje...