Asiulku, miałam, półtora km od domu zasnęłam ze zmęczenia za kierownicą.. Ech. Na szczęście słup, który był przy przystanku autobusowym.. Eee..

to znaczy przystanek autobusowy, który był przy "moim" słupie o tej godzinie był pusty, chwała Panu. Nie mam niczego połamanego, wypuścili mnie po badaniach szpitalnych po dwóch godzinach, mam tylko sińce (ach, kolorowa ze mnie laseczka

), zwichniętą kostkę i bolące żebra. Ktoś mi pokiwał tylko palcem, żebym zwolniła tempo..
A jakby komuś się chciało spać podczas prowadzenia samochodu, to nalegam, żeby był ode mnie mądrzejszy i:
a) nie jechał, a stanął gdziekolwiek i odpoczął/zdrzemnął się. A jeżeli musi jechać, to żeby...
b) ..włączył głośną muzykę (taką, której zazwyczaj nie lubi)
c) zapalił papierosa (sugestia lekarki z pogotowia)
d) usiadł na siedzeniu pod kątem 90 st. bez opierania się plecami o fotel
e) otworzył okna i zrobił przeciąg
f) jeżeli wie jak działa na niego dopalacz w płynie, to niech łyknie jakiegoś Red Bull'a czy coś innego. Ja nigdy tego nie piłam, więc bałabym się..
g) znacznie przyspieszył (wzrasta adrenalina)...
Ja robiłam wszystko odwrotnie, jechałam spokojnie, z cichutko sączącą się muzyką z radyjka..
Oto efekt..
To był Renault Clio.. Mają podobno dobre wyniki crash testów. Chyba niesfałszowane sądząc po tym, że żyję ja i maluchy, które wiozłam koło siebie w torbie (na szczęście nie w bagażniku, gdzie dwa transportery są połamane na wióry).
