:(

Nie wiem czy plakac czy sie wsciekac...
Nawiazalam kiedys kontakt z pewna kobieta, ktora miala u siebie w domu 4 koty. Dwie kocice: sterylizowana i niesterylizowana i dwa niekastrowane kocury... Postaram sie znalezc ten watek... Mialam wtedy podejrzenie ze te koty dostaja sciera po lbach, byly wyleknione, chowaly sie, nie daly poglaskac, gniezdzily sie w malutenkim mieszkanku. Ta kobieta narzekala, ze jej znacza, ze smierdzi, ale jak jej zalatwilam kastracje po kosztach to nie poszla... Szukalam tez domu kocurom-bezskutecznie (kocice ta pani chciala sobie zostawic).
Jakis czas temu probowalam sie do tej pani dodzwonic - dzwonilam o roznych porach i nikt nie odbieral. Po trzech dniach dzwonienia poszlam do niej, bo juz mi rozne mysli przychodzily do glowy, lacznie z ta, ze zaslabla i nikt o tym nie wie. Sasiedzi mi powiedzielei, ze jest w szpitalu, ale nie wiedzieli w ktorym, a kotami zaopiekowala sie znajoma.
Minelo troche czasu, zadzwonilam do tej kobiety dzisiaj. Odebrala jej siostra, ta pani wyszla juz ze szpitala, ale nie jest w stanie zaopiekowac sie kotami. Dostalam numer telefonu do pani, ktora tymi kotami sie zajmuje. Zadzwonilam. I co? Jeden kot jest na dworze, bo podobno nie nadawal sie do zycia w domu
Kot, ktory cale zycie w domu przemieszkal w domu teraz mieszka na podworku. Wg niej jest szczesliwy, nie wiem, ja tego nie neguje, byc moze sa koty ktore wola wolnosc niemniej jednak zal mi tego kota
Ale co jeszcze sie dowiedzialam. Ta pani pracowala kiedys na Paluchu. Pytam czy ten drugi kocur jest wykastrowany? Nie. Dlaczego? A czy Pani chcialaby miec wykastrowanego meza? - tak mi odpowiedziala. Ma w domu niekastrowane kocury i jedna, na szczescie wysterylizowana kotke tej pani... mam nadzieje, ze nie trafi do niej jakas kotka w okresie rujki...
Tak chcialam tylko Wam opowiedziec
Nawiazalam kiedys kontakt z pewna kobieta, ktora miala u siebie w domu 4 koty. Dwie kocice: sterylizowana i niesterylizowana i dwa niekastrowane kocury... Postaram sie znalezc ten watek... Mialam wtedy podejrzenie ze te koty dostaja sciera po lbach, byly wyleknione, chowaly sie, nie daly poglaskac, gniezdzily sie w malutenkim mieszkanku. Ta kobieta narzekala, ze jej znacza, ze smierdzi, ale jak jej zalatwilam kastracje po kosztach to nie poszla... Szukalam tez domu kocurom-bezskutecznie (kocice ta pani chciala sobie zostawic).
Jakis czas temu probowalam sie do tej pani dodzwonic - dzwonilam o roznych porach i nikt nie odbieral. Po trzech dniach dzwonienia poszlam do niej, bo juz mi rozne mysli przychodzily do glowy, lacznie z ta, ze zaslabla i nikt o tym nie wie. Sasiedzi mi powiedzielei, ze jest w szpitalu, ale nie wiedzieli w ktorym, a kotami zaopiekowala sie znajoma.
Minelo troche czasu, zadzwonilam do tej kobiety dzisiaj. Odebrala jej siostra, ta pani wyszla juz ze szpitala, ale nie jest w stanie zaopiekowac sie kotami. Dostalam numer telefonu do pani, ktora tymi kotami sie zajmuje. Zadzwonilam. I co? Jeden kot jest na dworze, bo podobno nie nadawal sie do zycia w domu


Tak chcialam tylko Wam opowiedziec
