Strona 1 z 2

Następne kociątko walczy o życie, potrzebny dom we Wrocławiu

PostNapisane: Śro gru 10, 2003 9:06
przez miki
Na początku jeszcze raz ogromnie dziękuję wszystkim, którzy wpłacili na moje konto pieniążki na leczenie tricolorki. Mała jest już po zabiegu. Jest czyściutka, zadbana i kochana :) przez właścicielkę.
Dzięki Waszej pomocy o życie walczy następny mały kociak. Wczoraj przewiozłam go do kliniki - nawet nie wiem czy to on czy ona bo nie było czasu na patrzenie. Kociątko, jak się okazało miało 34,5 temp! Od razu dostało kroplówkę i trafiło do inkubatora. Mam nadzieję, że przeżyje, w każdym razie jest w dobrych rękach i wiem, że będą o niego walczyć.
Jeśli się uda będzie potrzebny dla niego dom. Kocisko jest śliczne - czarne z białym krawatem i skarpetkami. Na www.kocie-zycie.prv.pl jest teraz w dziale kocie historie link do strony sos gdzie będę zawsze umieszczać nagłe przypadki. Jeśli możecie pomóżcie mi znaleźć maluchowi dom.
Przy okazji chciałam przekazać, że na leczenie kociaków otrzymałam od Was... 600 zł! Było to dla mnie niesamowite, jestem ogromnie wdzięczna.
Mam nadzieję, że jeszcze kilka kocich żyć zostanie dzięki temu uratowane.
Największym problemem jest teraz szybkie znajdowanie tym kociakom domów by po powrocie do zdrowia nie trafiały znowu do schroniska.
Wiem, pewnie powinnam dać ogłoszenie do Wyborczej i jak się okaże, że kociak ma szanse by z tego wyjść to na pewno to zrobię.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za pomoc i pozdrawiam serdecznie
miki

PostNapisane: Śro gru 10, 2003 23:19
przez Satoru
do góry, do gory, ludzie!

PostNapisane: Śro gru 10, 2003 23:26
przez ryśka
Biedne kociątko, mocno trzymam kciuki! :ok:

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 7:37
przez miki
Ja Was juz proszę o pomoc w szukaniu domu dla małej (bo to kotka i ma niecałe 2 miesiące) a tymczasem z kociakiem wciąż jest bardzo kiepsko :(
Okazało się, że ma żółtaczkę. Z tego co poczytałam w domu zrozumiałam, że żółtaczka to zwykle efekt powikłań przy innych chorobach (niestety wielu więc trudno powiedzieć od czego się zaczęło). Oni nie wiedzą jakie były przyczyny, kociak siedzi cały czas w inkubatorze i wciąż ma krytyczną temperaturę, nadal nic nie je i tylko parę razy zrobiła siku. A kocisko jest niesamowite. Wczoraj wziełam ją na ręce a ta zaczęła mruczeć. Kot z temperaturą, jak to powiedziała lekarka, agonalną, krańcowo osłabiony jak się go tylko wzieło na ręce mruczy!
Lekarze wczoraj nie mieli czasu by mi tłumaczyć co i jak, było sporo ludzi.
A ja wciąż nie wiem jakie szanse ma mała na przeżycie, czy takie maluchy wychodzą z żółtaczki? Czy skoro ona jest tak poważnie chora to powinnam od razu zabrać jej braciszka na leczenie choć był w dużo lepszym stanie?
Czy ktoś z Was miał kociaka z żółtaczką?
pozdrawiam
miki

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 7:48
przez Batka
kciuki mocno zaciosniete za zdrowie maluszka :ok:

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 9:03
przez Katy
miki, jestes kochana :1luvu:
Trzymam kciuki za zdrowie dla maluszka i za dobry domek!!!
I radzilabym zeby drugie kociatko obejrzal wet, tak na wszelki wypadek...

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 9:26
przez ryśka
Miki - moc dobrych myśli Wam ślę.
Myślę, że braciszek też potrzebuje pomocy. Kotusia ma małe szanse przy takiej temperaturze, ale przecież teraz ma optymalne warunki - inkubator. I wciąż walczy o siebie.

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 9:41
przez miki
dzieki za wsparcie, wciąż zastanawiam się czy mała ma szanse,
czy ktoś z Was słyszał o jakimś małym kociaku, który miał żółtaczkę i wyzdrowiał????
miki

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 10:00
przez Malgorzata
Miki, trzymam za malenka.Jestes wspaniala :lol: :1luvu:

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 13:37
przez Monika
Trzymam bardzo mocno :ok: niestety o zoltaczce nic nie wiem

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 13:41
przez miki
Już niestety wiem, że się nie udało :(
Dwoniłam do kliniki, kociak sam umarł. Dali go do skremowania.
Niby wiedziałam, że ma bardzo niewielkie szanse ale wciąż miałam nadzieję. Jego braciszek czuje się zaś bardzo dobrze. Pewnie był silniejszy i nic nie podłapał.
Pierwszy raz porażka :( jedyna pociecha to fakt, że mała odeszła otoczona troskliwą opieką a nie samotnie w klatce.
Cóż pewnie niedługo znajdzie się nowy nieszczęśnik do ratowania.
A takie sytuacje po prostu muszę wziąść pod uwagę :(
pozdr
miki

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 13:44
przez Batka
:( bardzo mi przykro. Zrobilas - co bylo można - i za to ci dzieki. Kocie miało opiekę, ciepło i serducha, które o nim mocno myślały.
Niech mu bedzie dobrze za mostem

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 14:37
przez Monika
:cry: to bardzo wazne, ze maluszek nie bylsam, odszedl otoczony troskliwa opieka.

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 15:03
przez Jagna
Miki, wiem, że jest już za późno na info. o "wychodzeniu z żółtaczki" ale chciałam powiedzieć, że ja miałam kota z żółtaczką. Znajda, miał wtedy około 8 mies. był niesamowicie żółty i nie mógł o własnych siłach stać, nic nie jadł. Wyniki miał dobre oprócz bilirubiny, której poziom był za wysoki. Nie wiadomo co mu było, nikł w oczach. Najprawdopodobnej była to choroba, która powoduje rozpad krwinek, ale nawet wet nie wiedział, co mu naprawdę dolega. Objawy nie pasowały do żadnej choroby. Ale na całe szczęści udało się go uratować, codzienne wizyty u weta, kroplówki.... Pomogło. Tak więc jest nadzieja, już nie dla maluszka, ale może dla innej kociej biedy..... Dobrze, że nie umierał samotnie i że w ostatnich chwilach był otoczony opieką :(

PostNapisane: Czw gru 11, 2003 15:09
przez Maryla
:(