KOCI DRAMAT! HYCLARY znów w akcji. MALUCH - POTRZEBNA POMOC!

Pojechałyśmy na Starówkę złapać dwa małe kociaki z chorymi oczkami.
Poprzedniego dnia udało mi się zlokalizować ich "wybieg".
Mieszkały w piwnicy bardzo głębokiej, wilgotnej, brudnej i zimnej.
Wychodziły na zewnątrz i jadły pod kratką. Jedzenia było sporo.
To po to aby uspokoić sumienie. Nie było nikogo, kto wziąłby je na leczenie,
a oczka to wielkie gule albo pełne ropy i krwi.

Dziś po pracy, po kilku godzinach, udało sie złapać jednego kociaka.
Obeszłam kamienicę i na podwórzu przeżyłam szok.
Na trawniku, w promieniach słońca leżał czarnobiały dywan. Dywan kotów.
Koty są chore i te dorosłe i te młode, chyba 5-miesięczne.
Jeden kociak leżał z otwartym pyszczkiem i ziajał, bynajmniej nie z gorąca.
Oczko jedno całe zgulgane ropą, w drugim niewielka szparka.
Z nosa leciały dwa strumienie, dwie niagary ropy. Chłopak na pewno prawie nic nie widział,
pewnie też nic nie czuł, bo nie chciał nic jeść.
Przynieśliśmy karmę i zaczęliśmy karmić koty, najpierw koteczkowi obmyliśmy oczka i nosek.
Mały zaczął razem z innymi jeść karmę. Niestey nie on jeden jest chory, choć on najbardziej.
Po nakarmieniu, choruska i jeszcze jednego kociaka wsadziliśmy do klatki aby zabrać na leczenie.
Dorosłe też kichają, prychają, kaszlą, oczka im łzawią, również tym kotkom, które są w ciąży.
Dodam, że większość kotów, a zwłaszcza te młode są całkowicie oswojone i można brać na ręce.
Starsza pani z okna zawołała, ze nie mamy ruszać kotów, bo one tu były i będą.
Na naszą odpowiedż, że koty trzeba leczyć, zawołałą, ze nic nie słyszy, bo jest głucha,
ale mamy zostawić koty w spokoju, bo tu mają dobrze.
Jakby tego było mało, pojawił się pewien nasz "znajomy".
Znajomy o tyle, że na podwórku, gdzie sam mieszka też ma stado ponad 20 kotów,
których nie pozwala leczyć, sterylizować ani zabierać. Kociaki kradłyśmy mu kiedyś.
Nawet jego brat nazywa go świrem, bo jest nieobliczalny.
Teraz też zażadał wypuszczenia kociaków z klatki, bo on się nimi "opiekuje i je leczy".
Oczywiście nie zrobiłyśmy tego, a facet gonił nas wymachując laską.
Szczerze to ręce mi opadły po raz pierwszy. Opiekuję się kilkoma stadkami kotów w Gdańsku.
Jeszcze niedawno cieszyłam się, że dzięki darmowym sterylkom z UM udało mi się wysterylizować
prawie wszytkie kotki ze stada kotów majowych, większość z kotów stoczniowych i spod Zieleniaka.
Darmowe sterylki sie skończyły. Nie wiem skąd wziąść kasę na sterylki tych kotek.
Wszystkie też powinne być leczone. Kociaki mogłyby pójść do adopcji, są śliczne i oswojone.
To prawdziwy koci dramat. Chore, w ciąży i do tego ten fałszywy opiekun,
który uważa, że najlepszą metodą leczenia jest selekcja naturalna.
Proszę o pomoc dla tych kotów. Nie dajmy im zginąć. Nie dajmy im cierpieć.
Przepraszam za jakość zdjęć, bo robione telefonem. Dodam, ze na fotkach nie ma wszystkich kotów.
Do jedzenia przyszło 18 kotów, ale niektóre leżały na innych trawnikach, niektóre nie przyszły do jedzenia,
być może chore. Nie było też pręgusów, które widziałam poprzedniego dnia.


EDIT.
Tu będziemy zapisaywać co udało nam się już zrobić i poprowadzę księgę darczyńców.
Wszystkie środki będą przeznaczone na sterylki i leczenie chorych kotów.
NASI DOBROCZYŃCY :
Bungo- 100 zł.
Jaaana- 45 zł. (bazarek)
Taizu- 80 zł.
CO ZROBILIŚMY :
Dwa 6-miesięczne kocurki zostały zabrane do DT i wyleczone z kociego kataru.
Udało im się znależć wspólny dom stały.
zabraliśmy małą koteczkę do DT chorą na koci katar.
Zabraliśmy jeszcze 4 kociaki chore na koci katar do DT na leczenie. To rodzeństwo. Nie ma tam już malutkich kociąt.
Zabraliśmy 6-miesięcznego kocurka bardzo chorego na leczenie. Został w lecznicy. Proszę o kciuki.
Zabraliśmy dwie kotki na sterylizację.
Następne 2 kotki zostały wysterylizowane i wypuszczone na podwórze.
Zabrany na leczenie kocurek niestety odszedł. [`]
Zabraliśmy dwie kotki na sterylizację.
Zabraliśmy jedną kotkę na sterylizację.
Dwa kocięta trafiły do DT.
Zabraliśmy dwie kotki na sterylizację.
Poprzedniego dnia udało mi się zlokalizować ich "wybieg".
Mieszkały w piwnicy bardzo głębokiej, wilgotnej, brudnej i zimnej.
Wychodziły na zewnątrz i jadły pod kratką. Jedzenia było sporo.
To po to aby uspokoić sumienie. Nie było nikogo, kto wziąłby je na leczenie,
a oczka to wielkie gule albo pełne ropy i krwi.

Dziś po pracy, po kilku godzinach, udało sie złapać jednego kociaka.

Obeszłam kamienicę i na podwórzu przeżyłam szok.
Na trawniku, w promieniach słońca leżał czarnobiały dywan. Dywan kotów.
Koty są chore i te dorosłe i te młode, chyba 5-miesięczne.
Jeden kociak leżał z otwartym pyszczkiem i ziajał, bynajmniej nie z gorąca.
Oczko jedno całe zgulgane ropą, w drugim niewielka szparka.
Z nosa leciały dwa strumienie, dwie niagary ropy. Chłopak na pewno prawie nic nie widział,
pewnie też nic nie czuł, bo nie chciał nic jeść.

Przynieśliśmy karmę i zaczęliśmy karmić koty, najpierw koteczkowi obmyliśmy oczka i nosek.
Mały zaczął razem z innymi jeść karmę. Niestey nie on jeden jest chory, choć on najbardziej.
Po nakarmieniu, choruska i jeszcze jednego kociaka wsadziliśmy do klatki aby zabrać na leczenie.
Dorosłe też kichają, prychają, kaszlą, oczka im łzawią, również tym kotkom, które są w ciąży.
Dodam, że większość kotów, a zwłaszcza te młode są całkowicie oswojone i można brać na ręce.
Starsza pani z okna zawołała, ze nie mamy ruszać kotów, bo one tu były i będą.
Na naszą odpowiedż, że koty trzeba leczyć, zawołałą, ze nic nie słyszy, bo jest głucha,
ale mamy zostawić koty w spokoju, bo tu mają dobrze.
Jakby tego było mało, pojawił się pewien nasz "znajomy".
Znajomy o tyle, że na podwórku, gdzie sam mieszka też ma stado ponad 20 kotów,
których nie pozwala leczyć, sterylizować ani zabierać. Kociaki kradłyśmy mu kiedyś.
Nawet jego brat nazywa go świrem, bo jest nieobliczalny.
Teraz też zażadał wypuszczenia kociaków z klatki, bo on się nimi "opiekuje i je leczy".
Oczywiście nie zrobiłyśmy tego, a facet gonił nas wymachując laską.
Szczerze to ręce mi opadły po raz pierwszy. Opiekuję się kilkoma stadkami kotów w Gdańsku.
Jeszcze niedawno cieszyłam się, że dzięki darmowym sterylkom z UM udało mi się wysterylizować
prawie wszytkie kotki ze stada kotów majowych, większość z kotów stoczniowych i spod Zieleniaka.
Darmowe sterylki sie skończyły. Nie wiem skąd wziąść kasę na sterylki tych kotek.

Wszystkie też powinne być leczone. Kociaki mogłyby pójść do adopcji, są śliczne i oswojone.
To prawdziwy koci dramat. Chore, w ciąży i do tego ten fałszywy opiekun,
który uważa, że najlepszą metodą leczenia jest selekcja naturalna.
Proszę o pomoc dla tych kotów. Nie dajmy im zginąć. Nie dajmy im cierpieć.
Przepraszam za jakość zdjęć, bo robione telefonem. Dodam, ze na fotkach nie ma wszystkich kotów.
Do jedzenia przyszło 18 kotów, ale niektóre leżały na innych trawnikach, niektóre nie przyszły do jedzenia,
być może chore. Nie było też pręgusów, które widziałam poprzedniego dnia.





EDIT.
Tu będziemy zapisaywać co udało nam się już zrobić i poprowadzę księgę darczyńców.

Wszystkie środki będą przeznaczone na sterylki i leczenie chorych kotów.
NASI DOBROCZYŃCY :

Bungo- 100 zł.
Jaaana- 45 zł. (bazarek)
Taizu- 80 zł.
CO ZROBILIŚMY :
Dwa 6-miesięczne kocurki zostały zabrane do DT i wyleczone z kociego kataru.

Udało im się znależć wspólny dom stały.

zabraliśmy małą koteczkę do DT chorą na koci katar.

Zabraliśmy jeszcze 4 kociaki chore na koci katar do DT na leczenie. To rodzeństwo. Nie ma tam już malutkich kociąt.

Zabraliśmy 6-miesięcznego kocurka bardzo chorego na leczenie. Został w lecznicy. Proszę o kciuki.

Zabraliśmy dwie kotki na sterylizację.


Następne 2 kotki zostały wysterylizowane i wypuszczone na podwórze.


Zabrany na leczenie kocurek niestety odszedł. [`]
Zabraliśmy dwie kotki na sterylizację.
Zabraliśmy jedną kotkę na sterylizację.
Dwa kocięta trafiły do DT.

Zabraliśmy dwie kotki na sterylizację.