Strona 1 z 1

Znalazłam kotka:)

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 20:12
przez kordonia
Znalazłam kotka, a było to tak: trzy poprzednie dni jeździłam na studia i w związku z tym byłam na dworcu autobusowym. Ja nie wiem, ale chyba też jakoś odgórnie zaczynam być ściągana do takich spraw. Bowiem w piątek szłam sobie do autobusu, i skręciłam w zupełnie inną ścieżkę, niż zwykle. I co widzę? Siedzi sobie kotka, z tych dworcowych, które tam dziko żyją i są dokarmiane przez panie z okolicznych budek z jedzeniem. Przyglądnęłam się jej bliżej i zobaczyłam, że ma ogromną dziurę w miejscu stawu barkowego, o średnicy przynajmniej 2,5cm, pokrytą żółtawym strupem z ropy. Całe ramę jest wpuklone, jakby skóra, razem z sierścią i jeszcze częścią mięśni była wygryziona. I pewnie tak było, na pewno ją napadł jakiś pies. W każdym razie postanowiłam jej pomóc i dziś umówiłam się z panią weterynarką, że złapię ją, oczyścimy ta ranę i zastosujemy jakiś antybiotyk.
Dziś pojechałam z kontenerkiem po nią. I tak: ledwo weszłam na dworzec, zobaczyłam już z daleka, że duży, dorosły kacur atakuje jakiegoś kota pod takim murkiem. Skierowałam się od razu w tamtą stronę, podeszłam bliżej i zobaczyłam, że atakowany jest maluteńki koteczek. Sięgnęłam po niego i już go miałam w rękach. Nie zastanawiałam się długo i zapakowałam go do kontenerka. Teraz mi się trochę śmiać chce z całej sytuacji, bo ludzie obserwujący całe zajście musieli być mocno zdumieni: najpierw kocur atakuje kotka, a po chwili przychodzi baba i ładuje kotka do kontenerka. Jak jakieś pogotowie kocie na telefon.
Potem jeszcze chciałam złapać tamtą kotkę z raną, ale niestety, jest zbyt dzika, nie podchodzi do czlowieka bliżej niż na trzy metry, choć długo kusiłam ją jedzeniem, nie zdołałam jej złapać. Trudno, spróbujemy wyleczyć ją antybiotykami podawanymi doustnie w jedzeniu.
Natomiast kociaka od razu zabralam do wetki. Mówię Wam, jeszcze takiego zawszawionego i zapchlonego kota nie widziałam. Po prostu gdziekolwiek rozgarnęłyśmy sierść, to wszów było setki. WyFrontlineowałyśmy go, a potem około dwie godziny wytrzepywałyśmy zabite wszy i pchły z niego. Sypało się to tonami. Poza tym ma katar koci, i to dość mocny, został odrobaczony, słowem, miał zrobione wszystko co możliwe. I wiecie Wy co? To nie był dziki kotek urodzony na dworcu. Musiał być wyrzucony przez jakichś podłych ludzi :evil: . BO jest taki kochany, że to się w głowie nie mieściło. Gdy tylko go wyciągnęłyśmy z kontenerka, zaczął głośno mruczeć, i potem mruczał przez cały czas. My go szarpałyśy przez prawie dwie godziny, a on po prostu mruczał i przytulał się do rąk :love: . Wzięty na ręce natychmiast "ugniata", obejmuje łapkami za szyję. Coś niesamowitego. Siedzi teraz u mnie w łazience. Dzwoniłam do znajomej, która chciała zawsze kota, ale miał być bardzo biedny i uratowany, więc pomyślałam sobie, że ten jest jak najbardziej biedny i uratowany. Dziś ma mi dać odpowiedź. Żeby ona go szybko wzięła, bo nie chcę się w nim zakochać, a wszystko jest na dobrej drodze do zakochania :) . A już piątego kota naprawdę nie mogę mieć.
Swoją drogą jak to jest, że kiedyś (tzn.przed moim zwariowaniem na punkcie kotów) ja nigdy nie znalazłamżadnego biednego kota, a teraz znajduję , albo spotykam cały czas. Widocznie po prostu zmienia się sposób patrzenia na świat, bo inaczej tego nie potrafię wytłumaczyć.
Trzymajcie kciuki za dom dla niego, proszę

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 20:19
przez migaja
jestes wielka :D
trzymam kciuki za dom dla malucha i za ta bidule dworcowa :ok:

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 20:42
przez moni_citroni
Trzymam za domek !
I za zdrowko bezdomnej kici :)

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 20:46
przez ryśka
:ok:
To chyba zmiana sposobu patrzenia na świat 8)

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 20:54
przez ani
Za domek :ok:

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 21:04
przez Dorota
Kordonio,

a moze na studia do Olsztyan jezdzisz? Czy nie?

Moj dziki zachwyt nad czasownikiem ;) :
WyFrontlineowałyśmy go

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 21:08
przez kordonia
Dorota pisze:Kordonio,

a moze na studia do Olsztyan jezdzisz? Czy nie?



Nie, do Gdańska. A co, chciałabyś kotka? :D

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 21:19
przez Dorota
kordonia pisze:
Dorota pisze:Kordonio,
a moze na studia do Olsztyna jezdzisz? Czy nie?

Nie, do Gdańska. A co, chciałabyś kotka? :D


Chciec to ja moge...
Mam 3 sztuki w domu i 2 w "starym" domu, tj. u syna.
Myslalam, ze moze do Olsztyna dojezdzasz, zawszec
bylby to jakis kontakt ;)

Pzdr srd

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 21:53
przez Katy
Kordonia jesteś kochana :1luvu:
Trzymam kciuki za maluszka i za dworcową bezdomniaczkę :D

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 23:18
przez kordonia
Słuchajcie, jestem szczęśliwa!!!!!
Przed chwilą moja koleżanka przyszła do mnie osobiście (nawet nie zatelefonowała, bo taka jest przejęta) i powiedziała, że bierze go do domu.
Jedyny problem, to taki, że ona ma też psa, który jest dość cięty na koty, które spotyka na spacerach. Teraz chodzi o to, żeby polubili się z psem. Jeśli nie polubią się, to kotek wróci do mnie. Ale ja wierzę, że będzie dobrze :)
Dziewczyna, która go bierze jest bardzo fajna, bardzo prozwierzęca, tak, że maleńki idzie do bardzo dobrego domu, będzie miał zapewnione wszystko, co najlepsze.
Już jutro go zabiera, leczenie kocio dokończy już u niej. Wiem, że podczytuje forum. Może się zapisze?
Boże, jaka jestem szczęśliwa :dance2: :dance:

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 23:37
przez Kasia D.
Kordonia- :1luvu:

PostNapisane: Pon gru 08, 2003 23:43
przez Estraven
:D :ok:

PostNapisane: Wto gru 09, 2003 8:30
przez Batka
:D

PostNapisane: Wto gru 09, 2003 10:26
przez Ash
Kordonio - jestes kochana :1luvu:
Trzymam mocno kciuki za przyjazn kocio-psia! Oby malenstwo moglo sie cieszyc nowym domkiem!

(ale lepiej niech kolezanka pilnuje zwierzakow - moja kumpela znalazla kociatko, chciala zatrzymac, ale jej pies go zadusil... :crying: moze i chcial sie bawic, ale uwazac trzeba bardzo!!!)