W telegraficznym skrócie: dzwonił do mnie znajomy, który ma ode mnie rudą Marcelinkę. Był na interwencji w przedszkolu i tam zobaczył, że wrona wytargała skądś kociaka i że go dziobie po główce. Nie widać było nigdzie matki, nie mógł tam czekać w nieskończoność (jest w pracy) więc wziął kocia ze sobą. Do weta będzie mógł podjechać dopiero za kilka godzin
Koteczek maleńki, oczka jeszcze zamknięte, słyszałam, jak się drze

Podobno główka podziobana
Na razie powiedziałam mu na szybko, żeby dogrzewać, czym i jak karmić, żeby masować dupkę i brzuszek i wogóle. Ale jego całe dnie nie ma w domu i nigdy nie miał do czynienia z takim maleństwem.
Moja ogromna prośba - czy ktoś z Poznania ma kotkę karmiącą, której możnaby podstawić malucha? Czy może ktos, kto już odchował maleństwa mógłby wziać kocia?
Ja nie mogę

Mam w tej chwili w domu 8, z czego 3 maluchy i 2 dorosłe tymczasy. I mam do Poznania 140 km - chociaż wiem, że to akurat najmniejszy problem:(