Wczoraj w nocy (tj. 13 maja) udało mi się złapać na balkonie kotkę. Miała okrutnie zmasakrowaną głowę (nie wiem czy dzieło innych kotów czy naszego genialnego gatunku), zwisające kawały skóry i zostawiała po sobie krwawą strużkę.
Z samego rana zaniosłem kota do przychodni, tam go doprowadzili do jakiego takiego porządku i żyje.
Teraz pojawiają się lawinowo problemy....
Kot jest póki co w mojej łazience...siedzi w transporterze, klatka pożyczona od weta nie mieści się bo mam malutkie mieszkanie...mam dwa inne koty w jedynym pokoju
Kotka jest też w ciąży, ale musi być natychmiastowo wysterylizowana...potrzebuje zastrzyków, antybiotyków, wizyt....nie mam pieniędzy na jej leczenie, ale nie mogłem jej zostawić bez pomocy...
Ten post to akt desperacji bo nie wiem co robić...proszę o pomoc, czy jest ktoś kto zająłby się chorym kotem...?
Daję poniżej zdjęcia zrobione przed tym wszystkim, kiedy jeszcze była elegancka, jest naprawdę ładna.
EDIT: Daję jedno aktualne zdjęcie tej biedy, zrobione przed chwilą, już po zabiegu.
K