Zaginął kot! Co robić?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 10, 2002 19:59

swirek nie mieszka ze mna od prawie roku... ale potem juz zabezpieczalismy go lepiej. tyle ze zwykla siatke to tak dlugo mietosil az w koncu ja wyrwal...
blastar+durin
Look, if you had one shot, one opportunity
To seize everything you ever wanted
In one moment, would you capture it or just let it slip?

blastar

 
Posty: 2645
Od: Pt maja 31, 2002 9:50
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pon cze 10, 2002 20:24

Jak mieszkalam jeszcze w Krzeszowicach, to zaginęła mi Nut, mój najpierwszy i najukochańszy kot. Szukałam jaj wszędzie . Po 5 dniach jak wracałam do domu, to usłyszałam jej miauczenie. Biedactwo siedziala zmoknięta i skatowana na drzewie. Bez sekundy wahania,wlazłam na to drzewo i ściągnęłam mój skarb.Niestety wtedy byłam idiotką i wstrętno bezmyślną BABĄ!! :evil: . Pozwalałam Nut dalej wychodzić. I kiedyś znów wyszła i nie wróciła . Już nigdy jej nie odnalazłam. A to wszystko przez własną głupotę! NIGDY sobie tego nie wybaczę. :cry: :cry: :cry: :evil:

Agni

 
Posty: 22294
Od: Wto mar 19, 2002 15:13
Lokalizacja: Kraków-Krowodrza

Post » Pon cze 10, 2002 20:29

:cry:

Eva

 
Posty: 2399
Od: Wto lut 05, 2002 17:24

Post » Śro cze 12, 2002 22:27

No i Czwartego nie ma. Rozpłynął się .....

Poznałam dzisiaj panią Mariana, wspomnianego w wątku o kotach znanych z widzenia. I ona i jej mąż prowadzą sklepiki dla zwierząt. Kupowałam karmę dla piwnicznych i konwersowałyśmy sobie na temat zaginionego Czwartego, pocieszała mnie że jej kocurek też kiedyś zginął i znalazł się po miesiącu. Pani pokazała mi opakowanie jakiegoś produktu z pięknym rudzielcem na etykietce i rzekła: "A ja mam takiego jak ten." Pochwaliłam się moim rudym, pani powiedziała "Mój się Marian nazywa..."
Zatkało mnie. 8O Marian? Znam Mariana! Wyjaśniłam gdzie Marian mieszka, wszystko się zgadzało i wtedy pani Mariana osłupiała. Powiedziała:
"No dobrze, ale skąd pani wie jak Marian ma na imię? TO ON SIĘ PRZEDSTAWIŁ?" 8O 8O 8O

Obśmiałyśmy się jak norki. Musiałam opowiedzieć jej historię z moim bratem i Marianem...

Pani Mariana zna również Dropiastego - szefa podwórka bloku gdzie mieszkają rudy i Czwarty. Dropiasty zajrzał nawet kiedyś do Mariana, pani próbowała go pogłaskać, ale została zboksowana łapkami, drapnięta i, cytuję: "wie pani co? On sobie wcale nie poszedł!!" Jak widać Drops jest zdecydowanie absolutnym szefem okolicy, a na dodatek areał ma bardzo duży: moje osiedle, spory park i osiedle Mariana.

Taką mam refleksję: kociarze to są na prawdę fajni. Z opiekunami psów to się tak fajnie nie gada....

ana

 
Posty: 23811
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw cze 13, 2002 12:52

Hehehe - ciekawe jakby wyglądały spacery kociarzy z ich pociechami? Chyba też nie byłoby czasu na kontemplację przyrody ;)

Falka

 
Posty: 32599
Od: Pon lut 04, 2002 17:01
Lokalizacja: Praga

Post » Czw cze 13, 2002 13:09

Falka pisze:Hehehe - ciekawe jakby wyglądały spacery kociarzy z ich pociechami? Chyba też nie byłoby czasu na kontemplację przyrody ;)


HEHE racja, ja wychodze z jednym z moim kotow Filipkiem na spacerki na szelkach, 2 pozostale kotki znikaja za wersalakmi przy otwieraniu drzwi....;P
Natomiast filipek siedzi na komodzie kolo drzwi i bimba kluczami, no i oczywiscie miauczy :))) Czeka az zaloze mu szelki.....i ze stojacym ogonem , wyprostowany i zadowolny wychodzi przed blok :D
I nie ma zmiluj sie , musze uwazac 100x bardziej niz jak jestem na spacerku z psami :) Oczywiscie najwikszym powodzenaiem ciesza sie wszystkie drzewa i krzaki oraz zakamarki.......Musze tez uwazac by nie podbiegl jakis pies.W kazdej chwili Filepk moze zechciec wdrapac sie na drzewo.....wtedy stoje bywa ze nawet kilkanascie minut z reka do gory ;P A on zadowlony siedzi na galezi i patrzy :D.....

Co do watku z kociazami i psami to az mnie zszokowalo jak to przeczytalam 8O , ja tez jestem za tym aby nie uogulniac! Ja np. jestem kociara, psiara , krolikara :))) .

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Pt cze 14, 2002 10:00

Apropo zaginięcia zwierzaka najlepiej pierwsze kroki udać do pobliskiego schroniska ze zdjęciem kaciaka i numerem kontaktowym.
Organizacja Obrony Praw Zwierząt
adres www: http://gesio74.republika.pl
Zapraszam

Grzesio

 
Posty: 516
Od: Sob maja 04, 2002 22:41
Lokalizacja: Radom

Post » Pon cze 17, 2002 19:43

Kotucha nie ma, jasny gwint.

Wszystko zaczyna coraz bardziej wskazywać na to, że ktoś go wziął do domu ( a może to tylko marzenia). Obchodzę okolicę z coraz większą paniką, wręcz bojąc się wracania z niczym z każdego spaceru po krzakach. Ogłoszenia wiszą w najważniejszych punktach rejonu. W gazecie szły przez tydzień codziennie....
W schonisku niet, w przytulisku niet, w okolicznych lecznicach niet. Na drodze (ewentualnie rozjechany (brrrr) Niet :-))))))))), w piwnicach niet, w śmietnikach niet. Nikt go nie widział, nikt o nim, albo o osobach które go znalazły nie słyszał. Rozpłynął się. A może mnie się tylko wydawało, że kiedyś u mnie mieszkał? (choć z drugiej strony - książeczka zdrowia i Hill,s junior są na miejscu)

Skonsultowany vet przychyla się do opinii, że pewnie u kogoś w domu siedzi, bo już dawno powinien wyleźć z dziury w którą by się ewentualnie był zaszył.
Może będzie mu dobrze? Tylko żeby go leczyli jeśli będzie trzeba!!!!!!!!
A może za jakiś czas:
a. oddadzą go do schroniska- jak się znowu rozchoruje (koci katar od kocięctwa); albo zacznie znaczyć (to już wkrótce, ma 7-8 m.-cy), w schronisku mówią, że tak się często dzieje, a ja wciąż sprawdzam;
b. bryknie w świat za jakiś czas się powłóczyć i wtedy go znajdę???

Na razie powiększa się ilość kocich obserwacji z podwórka, zacieśniają kontakty z instytucjami (veci, sklepy, schronisko, przytulisko) i może dla Mr Morel’a znajdzie się dom jeśli go złapię? (Mr Morel to morelowo- rude cudo z piwnicy, vet mówi, że przy takim umaszczeniu to pewnie chłopak).

Generalnie - subiektywnie to mi źle straszliwie, tym bardziej że zginięcie Czwartego to efekt mojej skandalicznej głupoty; obiektywnie- pocieszam się, że wynikanie z całej sytuacji trochę dobrego dla innych kotów....

PS.
Widziałam wczoraj raniutko Mariana. Wracał z obchodu!!!!
Może Czwarty też tak kiedyś wróci?

Czwarty właściwie powinien nazywać się Pierwszy:
to pierwszy chorujący kotek jaki ze mną mieszkał, pierwszy czarno biały, pierwszy który zginął, pierwszy który drapał po ścianach (ach, jak mu łapki na tych ścianach piszczały, mówię wam), pierwsz który właściwie nie miaukał, pierwszy który zabił jukkę na śmierć i umiał huśtać się na dracenie obłamując tylko jedną gałąź......
Ostatnio edytowano Śro sty 29, 2003 2:42 przez ana, łącznie edytowano 1 raz

ana

 
Posty: 23811
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pon cze 17, 2002 19:53

:D oby znalazł szczęśliwy domek lub wrócił do Ciebie :D
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35115
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pon cze 17, 2002 19:55

A moze jeszcze wroci? Meneli spod sklepu pytalas? Przypomnij im sie z ta skrzynka piwa :wink: A dzieciom tez cos obiecaj- najpredzej wyczają, gdzie jakis nowy kotek sie pojawil...

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39246
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pon cze 17, 2002 21:49

Już wcześniej myślałem o podzieleniu wątku, ale zbyt wiele postów było dwutematycznych - niet szans na stworzenie nowego, spójnego bloku bez mocnego dekompletowania poprzedniego.

Zostanie pisać od teraz już tylko na temat :wink:

Kociak może się jeszcze znaleźć... :roll: A jeśli pobiegł wystraszony trochę dalej...?

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon cze 17, 2002 23:54

A jeśli pobiegł dalej...

Największe ogłoszenia wiszą na: głównym gimnazjum dla całej okoklicy
głównym sklrpie spożywczym / monopolowym dla całej okolicy
głównym sklepie zwierzakowym dla ....jw.
weijsciu do asdministracji .....
lecznicach weterynaryjnych ogłaszających się w okolicznych blokach i tej co się nie ogłasza ale jest najbliżej
w schronisku
w przytulisku dla zwierząt....

koncepcje mi się kończą..

a, ogłoszenie szło w lokajnej popularnej zwykłej gazecie, nie np. Wyborczej czy Rzeczpospolitej, bo osiedle raczej emeryckie....

ana

 
Posty: 23811
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pon cze 17, 2002 23:56

Trzymajmy kciuki zatem - jeśli nie trafił do czyjegoś domu i nie miał cięższego wypadku (a raczej nie), to pewnie jeszcze się ujawni...

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto cze 18, 2002 0:02

I oby jako pulchny ( w miarę) kot , odkarmiony przez jakąś miłą osobę z okolicy. :wink:
Proszę nie cytować moich postów.
Dziękuję.

Agni

 
Posty: 22294
Od: Wto mar 19, 2002 15:13
Lokalizacja: Kraków-Krowodrza

Post » Wto cze 18, 2002 1:15

A wiecie co, przypomniało mi się, ze kiedyś moj kot Kajtuś wrócił do domu po trzech latach. Pierwszy kot, który był u mnie w domu, nie licząc wakacyjnych na wsi.
Zacne to było kocisko, dobroduszne, czarno-białe. Dostałam go od kolegi dawno temu pod szantażem, że jak nie wezmę - rodzice kolegi go zlikwidują.
Był to kot wychodzący i tak sobie wychodził, raz na dłużej, raz na krócej, np. w zimie raczej wogóle.
Któregoś dnia nie wrócił, szukałam, niestety...
Po tych trzech latach właściwie po kocie zostało mi wspomnienie, w międzyczasie urodził się mój syn, nowe życie, nowe obowiązki.
Któregoś dnia usłyszałam na klatce schodowej miauczenie, myslę sobie - ktoś chyba podrzucil kociaka.
Otwieram drzwi, patrzę, idzie po schodach czarno-biały kocur i wchodzi mi do mieszkania.
Mialam wtedy psa (ten pies był wcześniej z Kajtusiem i lubili się), coś koło wyżła ostrowłosego, duży i gonił koty na ulicy (chociaż zdecydowanie dla sportu i zabawy, żadnemu krzywdy nie zrobił).
No i to kocisko wchodzi do mieszkania, mija obojętnie zbaraniałego psa i włazi na tapczan :D
Na boku miał charakterystyczne duże kółko.
Wlasnym oczom nie wierzyłam. Nawet nie by zabiedzony.
Kajtuś był ze mną 7 lat, kochal mojego syna (ze wzajemnością), nie lubił się myć, i przyjaźnił się z psem Robinem.

Eva

 
Posty: 2399
Od: Wto lut 05, 2002 17:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, Silverblue i 494 gości