Noc minęła spokojnie, kota spała w nogach, mruczałą jak traktor i od czasu do czasu deptała. W nocy też opędzlowała jogurt. Apetycik ma, to dobrze.
Rano mruczała na sam nasz widok...
Mam wrażenie jakby oczy się trochę poprawiły - po jednym podaniu genty? Dom leczy, ale czy aż tak??? Tak czy inaczej mam nadzieję, ze sobie nie wmawiam - niebieskie już widać...
Dziś idziemy do weta - czyszczenie pyszczka i uszu też dziś nas nie ominie...

EDIT: wyczyściłam pynio: zdjełam zaschnięta ropę z oczu, przemyłam okolice noska (czarne strupki), zapuściłam oridermyl do uszu, grzebać w uszach patyczkami nawet nie próbowałam - kota to bardzo źle znosi...
