Strona 1 z 1

Jak "wywietrzyć" kota, który przesiąkł piwnicą????

PostNapisane: Sob lis 29, 2003 16:10
przez Rybakowna
Heloł :)

To jeszcze raz ja, tym razem w wątku poucieczkowym, z kolejnym pytaniem.

Gwoli krótkiego wprowadzenia = moja roczna kotka Tosia udała się na 24 godzinna wyprawę po blokowych piwnicach. Uczyniła to w dość nieszczęśliwy sposób - rzucając się z balkonu na 4 piętrze.

Wczoraj wieczorem znaleźliśmy ją całą i zdrową w piwnicy właśnie, brudną niemiłosiernie.

Po najważniejszych ablucjach szczotką i przetarciu oczek i pyszczka czystą wodą zostawiliśmy Tosię jej własnemu ozorkowi. Ale niestety po całodniowym wylizywaniu sie - ciągle bardzo śmierdzi piwnicą i kurzem.

Nie wiem, czy wykąpanie Tosi (rasa europejska) to dobry pomysł. Pewnie obraziłaby się na mnie do konca zycia i probowała ucieczki w przebraniu.

Hmm ale może jednak są jakoweś sposoby wywietrzenia - wyczyszczenia kota? Czesałam ją dziś paredziesiąt minut ... - sierść całkiem całkiem - ale zapaszkowi daleko do kociego Szanel :)

Tyle pytan :) Podzielicie się jakimiś pomysłami? Dziekuje ślicznie z góry.

Natalia

PostNapisane: Sob lis 29, 2003 16:23
przez ElaKW
Może nie jest to odkrywczy pomysł, ale ja kocinkę wykąpałabym w łagodnym szapmonie, a potem szybciutko pod suszarkę. Wiem, że to następny stres dla kota, no ale skoro śmierdzi...
Chyba, że przeczekasz parę dni, a zapach sam powoli wywietrzeje...
W każdym razie powodzenia !

PostNapisane: Sob lis 29, 2003 17:44
przez RyuChanek i Betix
Ja też bym wykąpała, przy okazji może to byc coś odpchlającego ale pachnącego, mam taki szampon na bazie mydła. Na pewno sie nie obrazi kotek jeśli tak to na trochę. Ja dzis kąpałam Miyę bo wdepła w swoja sraczkę, którą to posadziła w kuwecie po skubnięciu paprotki, która to stała na najwyższej półce w kuchni :evil: Dziś wstrętna paprotka i wszystkie roslinki ladują na śmietniku :twisted: pewnie ktoś sobie je weżmie. A co do kapieli i obrażania (bo trochę zmieniłam temat-sorry) to jak tylko kicia sie wysuszyła przyszła na mizianko i usnęła na kolanach moich, przecież ona wie że to było dla jej dobra :lol: Tylko licz sie z tym że bedziesz podrapana. Zaznaczam, że nie była to jedyna kąpiel kota w moim domu, wszystkie to przeżyły, zrobiły sie jeszcze bardziej pachnące, puszyste i nie obraziły się!!!

PostNapisane: Sob lis 29, 2003 19:26
przez Falka
Ja bym nie kąpała. Ona i tak miała wiele stresów :( Falkę czyściłam bawełnianą skarpetką. Naciągnęłam lekko zmoczoną ciepłą wodą skarpetę na rękę i głaskałam nią Falkę. Udało nam się wspólnymi siłami doprowadzić futerko Falki do porządku bez narażania jej na stres i ewentualne przeziębienie :)

PostNapisane: Sob lis 29, 2003 21:26
przez Rybakowna
Hmm po wizycie zaprzyjaźnionej wetki, zastrzykach, kroplach do oka (jednak ma stłuczone oczko) i ogólnym obmacywaniu kota, rada jest taka:

- albo Frontline albo kąpiel.

Więc z dwojga złego wolę, żeby kot był śmierdziuszek, ale żeby jej piwniczne pchełki nie dziabały.

Toteż po zaaplikowaniu Frontline'u i odczekaniu przepisowych 3 godzin - zastosuję metodę skarpety - bardzo mi się z resztą podoba, bo mało inwazyjna. :))

Jeśli zaś chodzi o kąpiel, to Tosia ma już za sobą dwie wodne przygody - dwukrotnie sprawdzała, czy koty przypadkiem nie umieją pływać w muszli klozetowej. Niestety - w obu przypadkach okazywało się, że nie jest to powołanie kota :))

Dziekuje ślicznie za porady i uśmiechy - pozdrawiamy cieplo

Natalia

PostNapisane: Nie lis 30, 2003 2:11
przez Inka
Kot kolegi mojego syna skoczyl/spadl z balkonu na 3-cim pietrze, na asfalt, i stracil zycie.
Prosze, zabezpieczcie balkon, albo pilnujcie, zeby juz sie tam nie wydostala.

PostNapisane: Nie lis 30, 2003 9:42
przez Rybakowna
Witaj,

temat zabezpieczenia balkonu został już przemaglowany w wątku o ucieczce Tosi.

Nie mogę powiedziec, że bardzo mnie skrzyczano, bo raczej serdecznie, ale gdyby słowa zamienić na razy rózgą, to nie siedziałabym na pupie przez czas jakiś.

Balkonu zabezpieczyć nie mogłam z dwóch powodów: balkon należy do moich rodziców, którzy na początku byli przeciwni siatce zasłaniając się a to pieniedzmi a to estetyką, wreszcie zmamił nas wszystkich fakt, że Tosi nigdy nic się nie stało i po balkonie łaziła bardzo rozsądnie (wiem wiem - argument beznadziejny).

Za niecały miesiąc wyprowadzam się na własne śmieci. Jeśli rodzice pozwolą mi wziąc Tosię ze sobą (tutaj też toczy się dyskusja) to balkon zabezpieczę. Jeśli decyzja będzie, że Tosia zostaje - rodzice tak obkleją balkon, że mucha się nie przeciśnie.

Generalnie: JUŻ WIEMY.

Tosia to nasz pierwszy kot i ciągle się uczymy. Ostatnia lekcja była bardzo bolesna i trudna, zwłaszcza dla samej Tośki, ale wnioski wyciągamy.

Dziękuję Ci i Wam wszystkim za podpowiedzi - bo Wasze rady i przykłady utwierdzają nas - dotychczas lekkich cyników - w przekonaniu, że np. osłona balkonu nie jest kociarskim wariactwem a zwykłą konsekwencją trzymania kota w domu.

Pozdrawiam ciepło

Natalia

PostNapisane: Nie lis 30, 2003 10:53
przez Falka
Rybakowna pisze:osłona balkonu nie jest kociarskim wariactwem a zwykłą konsekwencją trzymania kota w domu.


:ok: 8)