Miau.PL

W sercu Gdańska stado kotów. Podobno jest ich około 30.
Ja widziałam kilka, ale nie byłam, na całym terenie,
poza tym była pogoda wyjątkowo wiosenna i koty miały prawo wybyć.
Koty mają domki (prawdopodobnie z U.M.) ustawione w dwóch miejscach.
Ja widziałam trzy domki w jednym, niezbyt przyjemnym miejscu.
Koty na pewno nie są sterylizowane.
Podobno dokarmia je jedna osoba z tej firmy.
Widziałam tylko dwie malutkie miseczki, jedną przy domkach i jedną przy wejściu do firmy.
Szukaliśmy kontaktu z osobą dokarmiającą, ale narazie się nie udało.
Koty były bardzo głodne, nie miałam przy sobie nic nadzwyczajnego, a zajadały bardzo.
Najgorzej wyglądała koteczka buraska, rudzielec też nie nadzwyczajnie.
Drugi burasek, to też kocurek. Najlepiej wyglądał czarny kot (chyba koteczka).
Wszystkie koty oswojone z wyjątkiem czarnej kici. Ta się bała. Miała super gęstą, lśniącą sieść.
Gdyby ktoś chciał adoptować jakiegoś koteczka, to go oporządzimy.
Darmowe sterylki mają niedługo być, więc to nie bedzie chyba problemem,
gorzej z karmą. Ja zbieram już na trzy kocie stadka i wiem, ze jest ciężko.]
Czy można liczyć na forum? Karma dla tylu kotów, to poważny problem.
Jutro chcemy tam być, aby lepiej poznać sytuację kotów.
Narazie fotki kotów ich domków i otoczenia.

O matko

ASK@ pisze::cry:
O matko

Zgadza się, Tyle kotów, jak wszystkim pomóc.

Skoro koty nie są dzikie, to chyba jednak ktoś się nimi zajmuje, przynajmniej od czasu do czasu.
A będziesz miała możliwość namierzenia tej kobiety, która ponoć je karmi?

jaaana pisze:Skoro koty nie są dzikie, to chyba jednak ktoś się nimi zajmuje, przynajmniej od czasu do czasu.
A będziesz miała możliwość namierzenia tej kobiety, która ponoć je karmi?

Karmicielka, do której liścik napisałam w poniedziałek i zostawiłam na portierni,
odezwała się dzisiaj. Mamy teraz dokładniejsze informacje.
Kotów obecnie jest tylko kilkanaście, no cóż, samochody, psy i inne niebezpieczństwa.
Kotkom pani próbowała dawać w zeszłym roku proverę, ale rodziły, a kociaki umierały.
Byłam tam z Agnieszką, która dała jej worek suchej karmy i trochę puszek.
Buraskę ze zdjęcia z podejrzeniem ciąży, zabrałyśmy dziś na sterylkę.
Burasek, kocurek ze zdjęć, super miziasty, miałam go ręku.
Czekamy na darmowe sterylki i zaczynamy akcję sterylek.
Karmę narazie koty mają, ale gdyby ktoś chciał pomóc, to prosimy.
Jutro zamieszczę jeszcze fotki pozostałych domków.

Jeden domek jest dużo większy, zrobiony prywatnie, osłonięty folią.
No i domki z U. M. Kotów jednak nie było przy nich widać.
Podobno to miejsce jest bardziej ruchliwe, wpadają tu dzieci i psy.
Te osłony to przed ptakami, które wyżerają karmę.
Karmicielka narzekała na mewy, ja u kotów majowych mam to samo,
tylko że tam winowajcami są przede wszystkim gołębie.
Jak do tej pory nie znam innego zabezpieczenia, jak karmienie po zmroku.

Ciachnięta bura koteczka pojechała dziś do nowego domu.

kotika pisze:Ciachnięta bura koteczka pojechała dziś do nowego domu.

Niestety jak szybko znalazła tak szybko wróciła.
"Za mało nakolankowa", a tak naprawdę nie dali jej szansy.
Na szczęście znajoma karmicielki zgodziła się ja przetrzymać na okres szukania domu.

EDIT.Koteczka jest jednak nie u karmicielki, ale u Agnieszki.

kotika pisze:

kotika pisze:Ciachnięta bura koteczka pojechała dziś do nowego domu.

"Za mało nakolankowa",

Jak od razu ma się stać nakolankowa?... Przecież na pewno też się stresowała zmianą miejsca itp... Matko...

kinia098 pisze:

kotika pisze:

kotika pisze:Ciachnięta bura koteczka pojechała dziś do nowego domu.

"Za mało nakolankowa",

Jak od razu ma się stać nakolankowa?... Przecież na pewno też się stresowała zmianą miejsca itp... Matko...

Niestety...Ludziom brakuje cierpliwości.
Koteczka ma własny wątek:

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=109976

Zaznaczę sobie

Koteczka, którą ostatnio z tego stadka złpałyśmy była bardzo drobna.
Zmartwiło mnie, gdy wet powiedział, że była w ciąży, ale okazało się,
że płody były bardzo duże i koteczka na pewno nie urodziłaby sama.
Mało tego, płody zrobiły się jakieś "dziwne", zaczęły zrastać sie razem
i gdyby mała nie trafiła do weta, to pękłaby jej macica.
Tak więc wspólnie z Agnieszką uratowałyśmy jej życie.

jesteście wielkie trzymam kciuki za dalszą akcję

Dobrze, że koteczkę udało wam się złapać Wolę nie myśleć co mogłoby się z nią stać

Co tam u koteczków słychać?