Buro-biało-bure szczęście

Ponieważ po różnych perypetiach ten wątek stał się naszym wątkiem codziennym, wrzucam tutaj linki do naszych historii poprzednich.
viewtopic.php?f=13&t=85173&start=0 - historia Antosia (Andy, Anduś) i o tym jak trafił do nas (dziękujemy malinka1 i pisokot
) i dołączył do Bonifcia
znaleziony Bonifcio:

i dzisiaj:

tak wyglądał jak wyziębnięty Antoś próbujący ogrzać się w urzędzie:

a tak wygląda teraz:

nasza krótka przygoda z tymczaskami:
viewtopic.php?f=13&t=104304&hilit=bursztynowooka Bursztynowooka Minka
viewtopic.php?f=1&t=107145&hilit=pirat+i+karotka Karotka - drobna wystraszona Kotka
viewtopic.php?f=13&t=107960&hilit=karmelka Morelka i Karmelka - kilkutygodniowe, kolorowe siostrzyczki
potem nastał konflikt, który przyczynił się do zaprzestania tymczasowania
i rozpoczął ten wątek. A potem było już na szczęście tylko lepiej 
Witam,
mam wielki problem. Mam dwa ok. 2 letnie kastrowane koty. Razem żyły w zgodzie od roku. Od grudnia zaczęłam tymczasować. Nie było nigdy problemów z akceptacją tymczasów. Bonifcio - szef, zawsze kilka razy syknął, potem bez problemu przyjmował nowych. Antoś - bardziej przyjacielski też nigdy problemów nie robił.
3 tygodnie temu wzięliśmy na tymczas 2 2-miesięczne koteńki. Za wcześnie odłączone od mamy szukały ukojenia w kocich ramionach
. Bonifacy opiekował się nimi, tulił, lizał główki. Pozwalał się ssać
. Ssały go obie.
Wszystko zaczęło się podczas wizyty przedadopcyjnej. Duzi przyszli ze swoją kotką. 12-letnią, niesterylizowaną (zastrzyki hormonalne) kotką. Po chwili między naszymi kotami wybuchnęła agresja. Nie syczenie, stroszenie. Dzika agresja, z przeraźliwym jazgotem. Koty się pogoniły, kotłowały. Trzeba je było siłą rozdzielać. Rozdzieliliśmy je na czas wizyty. Po wyjściu Dużych wypuszczone koty zachowywały się normalnie więc zrzuciliśmy wszystko na tę kotkę. Że o nią poszło. To było w sob. W pon. jedna z kotek pojechała do nowego domu. Druga została.
Wczoraj, w czw. rano TŻ nadepnął Antka na ogon. Głośny miauk wywołał histeryczną agresję. Bonifacy rzucił się na Antka zajadle i zaciekle jazgocząc. Jak działkowe dziki.
Rozdzieliliśmy je i izolujemy. Wczoraj cały dzień Bonifacy chodził podminowany, jak pantera i in. koty w zoo. Taki napięty, niespokojnie krążący. I cały czas miauczał. Troszkę mu przeszło wieczorem. Od weta dostał relanium w zastrzyku, ale nie zauważyłam aby pomogło. Dziś idziemy po inny lek. Rano wydawał się spokojniejszy - test gdy trzymany na rękach i zobaczył 2. kota - nie był agresywny, był dobrze rokujący, więc zestawiliśmy go na ziemię. Koty przeszły obok siebie tak po prostu. Nie minęła minuta i jazda zaczęła się na nowo.
Mieszkanie podzielone mamy teraz na 2 części. Wymykamy się z jednej do drugiej aby jakoś funkcjonować i być trochę z każdym kotem. Antek się tuli, jest wystraszony. Bonifacy się zrobił strasznie przytulasty. Dużo bardziej się przytula, mruczy. Wczoraj zachowywał się jak w rujce. Mrauczał, miauczał, przytulał się i ocierał. Teraz jak siedzę z Antkiem to znów łazi niespokojnie po swojej części i miauczy przeraźliwie.
Małej kotki od wczoraj południa już u nas nie ma. Na razie niczego to nie zmieniło. Lekarz podejrzewał, że może Bonifacy za bardzo wczuł się w rolę mamy, że może w zw. z tym jest ta agresja.
Czy ktokolwiek spotkał się z czymś podobnym. Czy nasze ukochane koty będą jeszcze mogły razem funkcjonować? Feliway i zaraz Bach zamówiony. Ale to za mało... co robić?
Jesteśmy załamani.
viewtopic.php?f=13&t=85173&start=0 - historia Antosia (Andy, Anduś) i o tym jak trafił do nas (dziękujemy malinka1 i pisokot



znaleziony Bonifcio:

i dzisiaj:

tak wyglądał jak wyziębnięty Antoś próbujący ogrzać się w urzędzie:

a tak wygląda teraz:

nasza krótka przygoda z tymczaskami:
viewtopic.php?f=13&t=104304&hilit=bursztynowooka Bursztynowooka Minka
viewtopic.php?f=1&t=107145&hilit=pirat+i+karotka Karotka - drobna wystraszona Kotka
viewtopic.php?f=13&t=107960&hilit=karmelka Morelka i Karmelka - kilkutygodniowe, kolorowe siostrzyczki
potem nastał konflikt, który przyczynił się do zaprzestania tymczasowania


Witam,
mam wielki problem. Mam dwa ok. 2 letnie kastrowane koty. Razem żyły w zgodzie od roku. Od grudnia zaczęłam tymczasować. Nie było nigdy problemów z akceptacją tymczasów. Bonifcio - szef, zawsze kilka razy syknął, potem bez problemu przyjmował nowych. Antoś - bardziej przyjacielski też nigdy problemów nie robił.
3 tygodnie temu wzięliśmy na tymczas 2 2-miesięczne koteńki. Za wcześnie odłączone od mamy szukały ukojenia w kocich ramionach


Wszystko zaczęło się podczas wizyty przedadopcyjnej. Duzi przyszli ze swoją kotką. 12-letnią, niesterylizowaną (zastrzyki hormonalne) kotką. Po chwili między naszymi kotami wybuchnęła agresja. Nie syczenie, stroszenie. Dzika agresja, z przeraźliwym jazgotem. Koty się pogoniły, kotłowały. Trzeba je było siłą rozdzielać. Rozdzieliliśmy je na czas wizyty. Po wyjściu Dużych wypuszczone koty zachowywały się normalnie więc zrzuciliśmy wszystko na tę kotkę. Że o nią poszło. To było w sob. W pon. jedna z kotek pojechała do nowego domu. Druga została.
Wczoraj, w czw. rano TŻ nadepnął Antka na ogon. Głośny miauk wywołał histeryczną agresję. Bonifacy rzucił się na Antka zajadle i zaciekle jazgocząc. Jak działkowe dziki.
Rozdzieliliśmy je i izolujemy. Wczoraj cały dzień Bonifacy chodził podminowany, jak pantera i in. koty w zoo. Taki napięty, niespokojnie krążący. I cały czas miauczał. Troszkę mu przeszło wieczorem. Od weta dostał relanium w zastrzyku, ale nie zauważyłam aby pomogło. Dziś idziemy po inny lek. Rano wydawał się spokojniejszy - test gdy trzymany na rękach i zobaczył 2. kota - nie był agresywny, był dobrze rokujący, więc zestawiliśmy go na ziemię. Koty przeszły obok siebie tak po prostu. Nie minęła minuta i jazda zaczęła się na nowo.
Mieszkanie podzielone mamy teraz na 2 części. Wymykamy się z jednej do drugiej aby jakoś funkcjonować i być trochę z każdym kotem. Antek się tuli, jest wystraszony. Bonifacy się zrobił strasznie przytulasty. Dużo bardziej się przytula, mruczy. Wczoraj zachowywał się jak w rujce. Mrauczał, miauczał, przytulał się i ocierał. Teraz jak siedzę z Antkiem to znów łazi niespokojnie po swojej części i miauczy przeraźliwie.
Małej kotki od wczoraj południa już u nas nie ma. Na razie niczego to nie zmieniło. Lekarz podejrzewał, że może Bonifacy za bardzo wczuł się w rolę mamy, że może w zw. z tym jest ta agresja.
Czy ktokolwiek spotkał się z czymś podobnym. Czy nasze ukochane koty będą jeszcze mogły razem funkcjonować? Feliway i zaraz Bach zamówiony. Ale to za mało... co robić?
Jesteśmy załamani.