<rezerwuje na razie na opowieść o WSK>
no to opowieść, choć nie jest długa

Pon Mar 01, 2010 11:07
przydarzyła nam się kocia "wpadka" - śmieję się dlatego, ze tym razem zajęcie łazienki nie było planowe

a przyczyniła się do niego banda wyrostków płci męskiej - i wcale nie w taki sposób, w jaki można byłoby się spodziewać w pierwszej chwili

otóż w sobotni wieczór śliczna pryszczata trójeczka lat na oko 15 kłębiła się pod wejściem do klatki, usiłując przypomnieć sobie nr domofonu koleżanki jakiejś

. wchodząc do klatki wpuściłyśmy automatycznie towarzystwo, które przepełzło za nami nie bacząc na moje niechętne a marsowe spojrzenia (zapewniam, potrafię paskudnie spojrzeć, odporni byli jacyś).
do windy idzie się obok zejścia do piwnicy - i nagle słyszę za plecami "o jaki ładny kotek". hm. uznałam, ze mi się przesłyszało, bo młodziez niewyraźnie bulgocze... w windzie też coś tam sobie bulgotali, ale się zamyśliłam, nie słyszałam, tymczasem kiedy wysiadłyśmy na naszym piętrze tanita ni to stwierdziła, ni zapytała "to co, idziemy zobaczyć co to za kotek?". upewniwszy się, że jej zdaniem młodzież bulgotała o małym kotku złapałam za transporter i klucze do piwnicy, tanita za whiskasa i poleciałysmy.
historia zakończyła się ulokowaniem po dwóch dniach w naszej łazience dwóch dziczy płci żeńskiej i jednej płci męskiej.
o, takich:

przez tydzień przyglądałyśmy się ich poglądom na człowieka i oswajanie, które wyrażały się wspinaczką na pionowe ściany na każde otwarcie drzwi łazienki, zajęciem najwyższych półek po uprzednim pozbyciu się z nich zbędnych kotkom kosmetyków, załatwianiem się na każdej wolnej przestrzeni oraz wyciem przez całą dobę, ze szczególnym uwzględnieniem nocy
uznałyśmy, ze szkoda zachodu, szczepimy, tniemy i adieu.
ale potem zrobiło się nam ich szkoda, dotarło też do nas, że mamy co prawda mało czasu
(TDT poszukiwany na ostatni tydzień kwietnia!!!!!!), no ale trzeba dać im choć cień szansy na bezpieczne życie.
no to oswajamy.
pewną przeszkoda w oswajaniu jest podawanie 3x dziennie hydroksyzyny, ale bez tego wyłyby zapewne nadal...
no to poprosimy kciuki za dalszą historię o
małej dymnej Landrynce
dużej dymno-czarnej Pralince
i burym marmurkowym Wafelku
aka
Wściekłych Słodkich Kiciątkach
