Myślę że każdy ma świadomość tego że narkoza to zawsze jakieś ryzyko
I żaden rozsądny wet nie powie że daje 100 % gwarancję braku powikłań. Byłby to topór na jego głowę w razie jakichś kłopotów.
Dlatego zaleca się badania przed każdą narkozą - by to ryzyko, w sumie bardzo niewielkie przy kastracji kocurka - jeszcze bardziej zminimalizować.
Nie chcę nawet się zastanawiać co miał na myśli Twój znajomy wet mówiąc że często mu się to zdarza (jak zrozumiałam - śmierć podczas narkozy przy rutynowych zabiegach) - bo to brzmi bardzo niepokojąco jeśli chodzi fachowość weta
Całkiem możliwe i prawdopodobne że Twój kocurek miał aktywną już chorobę serca, tyle że jeszcze bez objawów w codziennym życiu - teraz pytanie - z jakiej był hodowli, czy to legalna hodowla prowadzona mądrze i odpowiedzialnie gdzie koty hodowlane są przebadane - także w kierunku nosicielstwa wadliwych genów odpowiedzialnych za bardzo zwiększone ryzyko rozwoju chorób serca a choroba u kocurka była spontaniczną jakąś sprawą, czy kocurek pochodził z rozmnażalni, gdzie dobro kotów ma się za nic i wysyła w świat koty obciążone chorobami genetycznymi.
A może był z typowej pseudohodowli typu - "rasowy kot za 1/3 ceny" - kupując koty z takich miejsc nie dosyć że przykłada się rękę do ich istnienia - to jeszcze świadomie godzi na wszelkie konsekwencje takiej "okazji".
Bo jeśli 7 miesięczny kocurek miał już widoczną, obciążającą wadę serca - to narkoza skróciła jego życie
Ale i tak nie miałby raczej pisanego długiego
Szkoda że nie było zrobionej sekcji
Bo gdyby okazało się że biedak miał kardiomiopatię to byłoby ryzyko że jego rodzeństwo też jest bardzo obciążone ryzykiem choroby i przy odrobinie dobrej woli hodowcy byłaby możliwość ostrzeżenia ich właścicieli - podjęcie leczenia zanim dojdzie do ujawnienia się w pełni objawów (tudzież nagłej śmierci) to bardzo ważna sprawa.
Tudzież podjęcia decyzji o wycofaniu z hodowli rodziców kocurka czy też ich przebadania jeśli to nie było robione niefrasobliwie (oszczędnościowo?) wcześniej.