O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 26, 2003 13:36

Mysza pisze:Sigrid- świetna historia :lol:


Dziękuję :)

Fajnie, że taki wątek powstał, za jakiś czas moze bym już zapomniała jak to dokładnie było...

Sigrid

 
Posty: 5167
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Śro lis 26, 2003 13:56

moje koty?
najpierw byla hera.po wakacjach i stracie mojego kochanego szczura-olsnilo mnei ze chce zyc pod jednym dachem z kotem.koniecznie czarnym-tezeta urobilam ublagalam-pojechalismy do schroniska-chcielismy malego kota-zaprowadzono nas do pomieszczenai z kociakami-ja w tym momencie stracilam jakikolwiek kontakt ze swiatem-bylam przerazona-bo obok z pomieszczenia dochodzilo wycie jakiegos psa...w jednej zklatek byl martwy kociak..mialam dosc chcialam uciec-tezet wybieral kicie-jedna jedyna opierala sie o kraty i wlepiala sie w tezeta-nie bylo wyjscia kicia poszla z nami.obejrzal ja weterynarz orzekl ze jest zdrowa.wrocilismy do domu szczesliwi ze mamy cudownego kota.miziak nad miziaki..grzeczna ulozona..kochajaca mego tezetaod pierwszej chwili-cieszylismy sie soba miesiac.hera zostala uspiona po barbazynskim leczeniu pewnego lekarza ktory nie potrafil zdiagnozowac niedorozwiniecia komory serca i ladowal w kotke coraz silniejsze antybiotyki-meczyl kota 2tyg.a ja slepo wierzylam ze robi wszystko dla dobra mego kota.po stracie hery wpadlam w totalny dol -nie jadlam ryczalam i tylko spalam..przez pare dni .czulam sie okropnie winna i bardzo tesknilam..wiedzialam zejak nei bedzie drugiego kota to jzu potem nigdy sie nei przelamie..wiec.dostalismy namiar na czarne koty-zyjace w domku jednorodzinnym w piwnicy.pojechalismy-byl 8pazdziernika 2002 roku-tezet zlazl do kotow z ich opiekunem-udalo mu sie zlapac czarnego kocurka-reszta zwiala.ja siedzialam z czarnym zbojem na rekach-a bocian staral sie lapac kotke w piwnicy-jak wrocil oznajmilam mu ze ten kot jest nas zi koniec i kropka-i guzik meni ochodzi ze nei jest to kotka;) kiciawek jechal z nami do domu w rekawie kurtki tezeta-i znowu szczesliwi-kot mniej bo go od mamy zabralismy..szybko sie przyzwyczail i teraz jest ukochanym kotem tezeta:D tzw."synusiem" wiec tak sie pojawil chociek
a niunia? zal bylo mi zostawiac cicika samego..nie chcialam nigdzie na dlugo wylazic itp.kotu sie nudzilo..ja znalazlam na sieci rockafe-naczytalam sie ku przerazeniu tezeta o kozysciach plynacych z posiadania 2 kotow-i zapragnelam 2kota-zostalam umowiona z p.maria mialam adoptowac kocisia-ale pani maria jak to pani maria pokazala mi najpierw duzego laciatego kota...bylo zimno..bardzo zimno..a kot mial cieknacy ropa nos..cieknace ucho..i bulgotal na odleglosc( tak jak zaby..) i mi si eserce zlamalo-doszlam do wniosku ze musz epomoc najpierw choremu kotu-i tak wybralam zabe, ktra jakso nei chciala pojsc do mnie...ganialam ja po oblodzonym podworku na czworaka...dosc dlugo...w koncu wyrwalam ja na sile spod smietnika zamontowalam do kontenera i zabralam...byl dokladnei 14 luty-moje najfajniejsze walentynki( tezet sie wsciekl jak dostarczylam kota do domu bez wyraznej jego zgody) od tamtej chwili duzo pszeszlismy ale bylo warto bo teraz mam w domu symbioze kocio ludzka( i uwielbiam patrzec na niunie jak spi..rozmymlana jak kociaczek maly-a tezet - tezet dumny jak paw jak mu wszyscy mowia ze ma piekna kotke;) )
Obrazek
"Nawet najmniejszy kot jest arcydzielem"Leonardo da Vincimoje koty

ipsi

 
Posty: 4309
Od: Pon sty 27, 2003 0:06
Lokalizacja: okolice mikołajek pomorskich

Post » Czw lis 27, 2003 23:07

Ja o kotach marzyłam od zawsze, zresztą mój TZ również, on może nawet bardziej, niż ja. Ale ciągle mieszkaliśmy na stancji (zresztą do dziś mieszkamy) i wydawało nam się, że musimy poczekać do momentu, kiedy będziemy mieć swoje własne mieszkanie. Ale rok temu nasza koleżanka dostała od swojej koleżanki kotka i ja się wtedy strasznie popłakałam, z czystej zazdrości :oops: . Nigdy nikomu niczego nie zazdroszczę, ale tym razem nie mogłam sobie dać rady. Wtedy TŻ powiedział, że właściwie, czemu mamy nie mieć. Skoro tyle zwierząt mamy właśnie na tej stancji, to co nam zaszkodzi jeden mały kotek. W tym czasie odnalazłam Forum i dowiedziałam się, że dwa koty są lepsze, niż jeden :D .
Kilka dni potem zobaczyłam na naszym sklepie ZOO ogłoszenie o dwóch kotkach. Byłam zdecydowana na 100%. Nie interesowało mnie, jak one będą wyglądać, ile mają miesięcy. Zadzwoniłam tam, tego dnia kupiłam też całkowitą wyprawkę i już tego wieczoru Pacanek i Szelma byli u nas :) . Mogę śmiało powiedzieć, że to był jeden z najcudowniejszych dni mojego życia. Do teraz uwielbiam wspominać wszystko, co było tego dnia, że było zimno, że wiał straszny wiatr i padał śnieg z deszczem, co jadłam na obiad, a potem co czułam, gdy je zobaczyłam.
A potem to już nic nie było zaplanowane. My naprawdę wtedy chcieliśmy mieć tylko dwa koty. Ale co mieliśmy zrobić, kiedy zobaczyłam małą Krótką jedzącą na śmietniku jakieś resztki? Umarłabym z niepokoju i strachu o nią. I tak się zastanawiałam, bo to jednak ta stancja, te złe warunki, ale TŻ zdecydował, że musimy koniecznie po nią iść. I tak zamieszkała z nami Króciaczka. Po początkowych trudnościach (zaraziła naszych rezydentów katarem), w naszym stadzie zapanowała zgoda i miłość :1luvu: .
Właściwie wtedy w dalszej perspektywie mieliśmy zamiar mieć cztery koty, ale to kiedyś, bo mój TŻ bardzo chciał mieć w przyszłości kota rosyjskiego niebieskiego, ale zdarzyło się inaczej. Półtora miesiąca temu gdy wracałam do domu ze sklepu spotkałam bezdomną koteczkę, która bardzo chciała iść ze mną. Nie wierzyłam, że pójdzie naprawdę aż do samego domu, ale ona poszła. To ją wpuściłam. Wredka była strasznie dzika, gryzła nas do krwi, nie dała się wcale dotknąć, ale czego nie robi podejście pełne miłości 8) . Jest coraz lepiej, gryzie naprawdę tylko symbolicznie. Pacanek i Szelma jej nie lubią i ją trochę zwalczają, ale to się ułoży, wiem to. Za to Krótka ją lubi, a ona lubi Krótką, więc nie jest osamotniona. Chyba już ją kocham, zresztą jest jedynym kotem, który śpi w nocy wlepiony w moją szyję. I wtedy naprawdę nie gryzie. :D
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Pt lis 28, 2003 8:11

U mnie
Kacper- byłam , jak 11-letnie dziwcze na wakacjach u rodziny. Kilka miesięcy wcześniej zmarł mój Puszek(piekny kocur wąchający zapalony gaz) na koci tyfus; zaraził się od koteczki którą przyniosłam z piwnicy , bo mamusia ją odrzuciła. Przyjechała do mnie Mama i zaczęła się rozmowa dorsłych. Okazało się, że sąsiadowi w szklarni okociła się kotinka i ma dwa młode czarne diabełki. Poszłam tam z Mamą. Kotki akurat do wydania ;-) . Facet mówi, że na jednego kotka ma chętnego , a drugiego to chyba utopi. Tak więc nasza reakcja była natychmiastowa. Wziąłyśmy kotka, który mieścił się w dłoni i do domku. I tak jest ze mna dziadzio Kacper- ma już 18 latek.
http://miau.pl/prywatne/basia28/pics.php?u=17

JUnior- było to 14 lutego w Walentynki i co będzie ważne w dalszej części - urodziny Tomka. Przyszła do nas siąsiadka, czy kot nam czasem nie uciekł , bo od wczoraj wieczorem mają u siebie (na Xp) kota na wycieraczce. Mama odnalazła śpiacego Kacpra,więc ten na wycieraczce to nie nasz. Wyszłam z Axelkiem na specerek. Wracam a na naszej wycieraczce olbrzymi kot. Co zrobić?? Tu kot , za mną Axel. Wydałam Axlowi komendę: zostań. Z racji, że mamy szklane dzrwi na korytarzu , kotzostał na niego wepchniety, a Axel do domu. Poszłam na zakupy, jedzonko, żwirek. Kot miał zostać wydany. PO kilku dniach trafił do nas do sypialni, po kilku następnych zaczął zwiedzać całe pmieszkanie , I zwiedza tak do dzisiaj.
Nie ukrywam, że jestem zazdrosna, bo Junior zaczął faworyzować Tomka. Tomuś mówi o nim: Mój synek. Pozwala diabłowi n wszytsko. Mają fioła na swoim punkcie.
http://miau.pl/prywatne/basia28/pics.php?u=6

Klakier- przez 6m-c był u znajomej mojej siostry (wzięła go ze schroniska). Po tym czasie stwierdził, że kot da sobie radę na dworze i go wyrzuciła. Kalkiera wzięła moja siostra. Niedawno urodziła drugą córeczkę, lecz ze szczęściem przyszły i kłopoty, jak to bywa - finansowe.
Na dokładkę Kalkiera pogryzł pies; ja na szczeście byłam po przelewie i poleciałam z nim do weta. Jaka diagnoza, możnabyło przeczytać w moim wątku o diabełku.
Wracając stwierdziłam, że nie oddam kota i pojechałam do domu. Klaki jest ze mna od lipca , rozpasł się strasznie. POkochałam go przeokrutnie i z radością stwierdzam, że on mnie również. To ja jestem ta do kochania,leżenia na kolanach i pogadania. Facet jest super.
http://miau.pl/prywatne/basia28/pics.php?u=20

Ponieważ wątek jest o kotach, to nie bedę pisać o reszcie ferajny ;-)

Basia_G

Avatar użytkownika
 
Posty: 8733
Od: Śro paź 02, 2002 15:33
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lis 28, 2003 9:55

Basia28 pisze:Ponieważ wątek jest o kotach, to nie bedę pisać o reszcie ferajny ;-)


Ja to bym poczytala... :D
Sasannka
galeria moich maluchów: http://sasannka.xpect.pl/e4u.php/ModPages/ShowPage/46
Grafit Obrazek Tango Obrazek

Sasannka

 
Posty: 242
Od: Pt sie 29, 2003 16:05
Lokalizacja: Gdańsk, Osowa

Post » Pt lis 28, 2003 10:20

w takim wypadku ;-) proszę:
AXEL- w sierpniu (1991r.) odeszła Agunia, moja miłość - pierwszy pies, którego pokochałym całym mym szczeniackim sercem. Wet imbecyl zabił ją. Przezyłam strasznie Jej śmierć. PO jakimś czasie rodzina zaczęła coś przebąkiwać o psie. W pażdzierniku pojechałam z Tatą i siostrą- Gośką do schronika. Obeszliśmy wszystkie kojce. Trafiliśmy do tzw. hoteliku. Siedziały tam psy w pojedyńczych kojcach. I ujrzeliśmy.... Okazało się, że sunia ma nosówkę. Nie wiedzieliśmy, czy Kacper może się zarazić, więc poprosiliśmy o "zaklpanie" psa. Po powrocie do domu Mama urządziła karczemna awanturę , dlaeczgo nie zabraliście!!! Na następny dzień okazało się, że psa nam nie wydadzą ,aż nie wyleczą. PO czterech dniach , podczas których byli bobardowani telefonami zgodzili się na wydanie psa. POjechała Mama (ja akurat byłam na praktykach), sunie wyciągnieto z kojca. Sunia podeszła do krzaka i podniosła nogę. I w ten sposób jest AXEL. Axel moja miłość, Słońce i wszytsko co najlepsze.
http://miau.pl/spotkania/malta/35.jpg

GUSTO-przy okazji wizyty u teściowej (2lata temu w lipcu) dowiedzieliśmy się, że po jej ogródku urzęduje żółw . Obeszliśmy ogódek, ale żół gdzie sobie powędrował. Przy następnej wizycie okazało sie, że żółw zakopał się w stogu suchej trawy. POszłam na ogódek, żółw pac pod skorupę i do domu. Gusto- paskuda jest najbardziej upartym, samowolnym żółwiem jakiego widziałam. Żyje według zasady:"Po trupach do celu". I tak to sie dzieje, jak chce gdzieś dojść nie ma przeszkód w postaci kotów lub Axla, po nich przez nie, tylko cel się liczy :D
http://miau.pl/prywatne/basia28/pics.php?u=27

Basia_G

Avatar użytkownika
 
Posty: 8733
Od: Śro paź 02, 2002 15:33
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lis 28, 2003 10:39

Basia28 pisze: Gusto- paskuda jest najbardziej upartym, samowolnym żółwiem jakiego widziałam. Żyje według zasady:"Po trupach do celu". I tak to sie dzieje, jak chce gdzieś dojść nie ma przeszkód w postaci kotów lub Axla, po nich przez nie, tylko cel się liczy :D


buhahahaha!! :lol: :ryk:

wspaniałe!
Sasannka
galeria moich maluchów: http://sasannka.xpect.pl/e4u.php/ModPages/ShowPage/46
Grafit Obrazek Tango Obrazek

Sasannka

 
Posty: 242
Od: Pt sie 29, 2003 16:05
Lokalizacja: Gdańsk, Osowa

Post » Pt lis 28, 2003 11:01

Basiu :lol:

ja to bym chyba musiala zapodac powiesc w odcinkach :wink:
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Pt lis 28, 2003 11:21

Eve, u ciebie to by wyszło coś na wzór encyklopedii- chodzi o objętość ;-)

Ale.... przecież ja nie napisałam o jeszcze jednym moim diabełku.
Kochani z przyjemnością przedstawiam Wam naszego Chrupuśka.
http://miau.pl/upload/chrupek1.jpg

Chupek przebywa obecnie w schronisku - jestem jego pańcia internetowa i mam nadzieje , że dobrą duszą (która pomoże spełnić marzenia). Chrupuś szuka domku, lecz ma serduszko bardzo zranione- jak to bywa z przebywającymi w schroniku zwierzaczkami, przez człowieka. Ma zmiażona łapkę i problemy ze szczęką - może jeść tylko mokre jedzonko. Mimo, że serce zranione to otwarte na człowieka , który go pokocha i pokaże, że można nu zaufać.

Basia_G

Avatar użytkownika
 
Posty: 8733
Od: Śro paź 02, 2002 15:33
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lis 28, 2003 12:40

eve69 pisze:ja to bym chyba musiala zapodac powiesc w odcinkach :wink:


No to uważam, że powinnaś zacząć jak najszybciej, ja jestem bardzo ciekawa! :)
Sasannka
galeria moich maluchów: http://sasannka.xpect.pl/e4u.php/ModPages/ShowPage/46
Grafit Obrazek Tango Obrazek

Sasannka

 
Posty: 242
Od: Pt sie 29, 2003 16:05
Lokalizacja: Gdańsk, Osowa

Post » Pt lis 28, 2003 13:01

Ja też jestem ciekaw... Możesz już zaczynać .. Mamy duzo czasu na czytanie... :D
Pozdrawiam, Krzysio

Krzysio

 
Posty: 2622
Od: Pt lut 21, 2003 0:59
Lokalizacja: Poznań-Piątkowo

Post » Pt lis 28, 2003 13:03

Sassanka- na TWoja odpowiedzialnosc :wink:

Odcinek 1.
Sonia

Dawno dawno temu gdy miszkalam jeszcze z Rodzicami, w drodze na autobus spotkalam pieska- a raczej sunie, mala bardzo rozczochrana, kolor pieprz i sol. Suczka byla napastowana przez dwa wieksze psy i totalnie przerazona. Niewiele myslac ( jak zwykle :roll: ) huknelam na psy, zawolalam malutka, postalam z nia chwile i bardzo nieszczesliwa ze musze psa zostawic ruszylam w strone przystanku. A suczka za mna... odprowadzilam mnie na przystanek, do szkoly pojechalam w depresji... Wrocilam na ten sam przystanek 7 godzin pozniej - a pies - siedzial dokladnie tam gdzie go zostawilam. Zamerdal i pomaszerowal za mna do domu. W domu- musialam ja zostawic przed brama - mialam wtedy dwie sunie i 7 kotow, i tate ktory probowal zachowac , swoim zdaniem, rozsadek. Poszlam do Mamy, wyszlysmy razem do suni... okazalo sie ze nie mozna jej glaskac bo jest tak pobita ze wszystko ja boli. Ze jej siersc to jeden wielki koltun skrywajacy rany. Na to nie bylo sily, Tata skapitulowal- ale pies mial byc ogrodowy i spac w altance. W tej altance ostrzyglusmy placzaca z bolu Zgube, bo tak ja nazwalam. I tam mieszkala kilka dni. Jednak - sunia mimo iz bardzo niesmiala i przerazona byla bardzo kontaktowa. I chciala byc blizej ludzi. POza tym robilo sie chlodno. Tata, wziety w dwa ognie- zgodzil sie na werande. I zaczelo sie.
Okazalo sie ze Zguba boi sie zamknietych przestrzeni- panicznie. Pierwszej nocy wybila okno i wyskoczyla na podworko. Tata- zabil okno prowizorycznie deskami, nie pwiedzial nic. Suczka wygryzla dziure w drzwiach - nie udalo jej sie wyjsc, ale pracowala nad tym. Tata dzire naprawil. Klnac pod nosem jak mniemam. Uznalismy ze sunie na noc trzeba uwiazac- tak aby nie siegala do scian i okien, zanim sie nei przyzwyczai. Tak zrobilismy - w garderobie do sciany Tata przybil lancuch, bo co innego by przegryzla i poszlismy spac. Sunia rzeczywiscie scian ani okien nie zniszczyla. Pogryzla za to jedyny garnitur ojca i nowy plecak ze stelazem, buty... Bylam pewna ze wylecimy obie. Stalam ze lazami w oczach i czekalam co Tata powie. Powiedzial - wez do domu tego psa zanim nam tu wszystko zdemoluje, moze przy Tobie nei bedzie tak niszczyc. Okazalo sie ze wyrzucono ja bo byla w ciazy. Szczeniaki 11 chlopcow, udalo nam sie umiescic w dobrych domach.
Tyle Zguba. I moj wiecznie nieprzewidywalny Ojciec ktory nei za bardzo lubi zwierzeta, ale wybil okno w kotlowni zeby bezdomne koty mialy gdzie spac.
Zguba mieszkala z nami 8 lat, ja wyprowadzilam sie ona zostala z TAta, moja ukochana Tinusia i Dorka - ONka mojego brata. Zawsze idealna, po 8 latach- uciekla- wrocila w ciazy. Jej najmlodsza coreczka to Sonia, urodzona pod stolem, Zguba nie miala sily jej karmic, zostala natychmiast moim skarbem. Moim I Mamy. Wkrotce okazalo sie ze Zguba ma raka. Mysle, ze pieski byly jej pozegnaniem z nami. Umarla spokojnie we snie...

Sonia jest psem idealnym- dla mnie :wink:

dlaczego napisze za chwile, bo jak mi sie to skasuje zastrzele sie natychmiast
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Pt lis 28, 2003 13:16

Jak ktos ma juz dosc, prosze o info :wink:

Sonia urodzila sie 23.04.1999.
Uwazam ze byla mi przeznaczona. Od poczatku wiedzialam ze chce szczeniaka po Zgubie, acz bylo to totalnie nielogiczne i nierozsadne- mieszkalam w akademiku, wlasnie konczylam 4 rok studiow. Malutka rozkochala w sobie cala rodzine natychmiast. od poczatku bezproblemowa- Sonia kocha wszystkich. Nianczy nasze kocieta, oswoila Kropcie, regularnie kapie Bunusia, wynajduje poranione ptaki ( chce ktos moze golebia?) ktorych nie pozwala zjesc CZubiemu :wink: .Czubiego z reszta tez znalazla ... GDy w zabawie ktos podniesie na mnie reke, natychmist rzuca sie z zebami. Jest smutna gdy ja jestem smutna. Wtula ryjek mi pod pache jakby mwial nie martw sie, przeciez jestem. Zawsze slucha co do niej mowie. GDy nam jest wesolo pies chodzi caly rozmerdany- z pileczka w pysiu namawia na zabawe. Ostattnio obudzial mnie w nocy, zaprowadzila do pokoju- okazalo sie ze ktos zamkal Bonusia w szafie i maluch plakal.

Sonia jest pieskiem delikatnym. Gdy miala 3 lata zachorowala na raka pecherza. Lekarze malo jej nie zabili. JEden leczyl ja na jakies zapalenie nie umiejac postawic prawidlowej diagnozy. Drugi, najpierw stwierdzil ze rak operacyjny, otworzyl psa, zmienil zdanie i zaszyl nie pobierajac wycinka. Mimo to poinformowal nas ze rak jest zlosliwy i dal suni 3 miesiace do roku. Nie bylo wg niego sposobu zeby jej pomoc. JA sie nie umiem poddawac. Znalazlam ludzkiego interniste, sunia dostala mnostwo lekow wzmacniajacych- i Vilcacore. I jes z nami do dzis. Mysle, ze kocha nas za bardzo zeby sie z nami rozstac.


CZy ktos ma sile na odc 2?
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Pt lis 28, 2003 13:22

eve czekam na kolejne 10 odcinków :)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pt lis 28, 2003 13:43

eve.. nie ociągaj się .. pisz... czekamy :-)
Pozdrawiam, Krzysio

Krzysio

 
Posty: 2622
Od: Pt lut 21, 2003 0:59
Lokalizacja: Poznań-Piątkowo

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, ewar, Google [Bot], jukatlu i 187 gości