Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 26, 2015 17:22 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Dzięki.. sądzę, że jeśli byłoby to powiązane z plazmocytarnym zapaleniem jamy ustnej to steryd, który w tamtym czasie pomógł na łapki pomógłby i na język. Dziś jedziemy do weta, który już patrzy na nas z coraz większym zakłopotaniem bo nie wie jak może pomóc...

Flammetir

 
Posty: 7
Od: Wto mar 12, 2013 12:52

Post » Pt sty 30, 2015 10:44 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Może na języku ma po prostu nadżerki? Tylko, że na to powinien pomóc antybiotyk...

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5838
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Śro lut 11, 2015 7:01 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Hugon już prawie wyleczony(; Za namową weterynarza wysłaliśmy wyniki biopsji do laboratorium Idexx w Niemczech i tam wykluczyli zmiany nowotworowe na języku.. ale okazało się, że Hugon ma alergię na plastik xD Jak pisałam wcześniej ma on zwyczaj z uporem maniaka wylizywać platikowe torebki, sądziłam że robi to ponieważ swędzi go ten ozorek i po przyjmowaniu serii leków coś zaczyna się goić.. W rance powstałej w wyniku nadwrażliwości organizmu zagnieździła się Pasteurella i nie pozwalała się wygoić rance do końca- na szczęście już wszytko wiadomo i język wygląda o niebo lepiej.

Flammetir

 
Posty: 7
Od: Wto mar 12, 2013 12:52

Post » Czw sty 04, 2018 16:52 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Cześć!
Odświeżam temat, bo nie chcę zakładać nowego. U mojej 2,5 letniej kotki zdiagnozowano plazmocytarne zapalenie opuszek. Nie było pobierania wycinka poduszki do badania, ale niestety objawy sugerują tę przypadłość. Już w zeszłym roku w zimie miała podobny epizod (kulawizna, całymi dniami leżała w łóżku), ale wtedy lekarze w ogóle nie spojrzeli na opuszki i sugerowali, że pewnie przeforsowała się na dworze. Sytuacja nie jest (ani w zeszłym roku nie była) tak tragiczna jak u niektórych kociaków, nie ma na razie na poduszkach ran, są obolałe, opuchnięte, zmieniły kolor na ciemniejszy. Dostała Encorton 5mg - sterydy (1x dziennie 3/4 tab.) i Unidox Solutab - doksycyklina (1x dziennie 1/2 tab). Czy możecie napisać co stosować osłonowo (nerki, wątroba, układ pokarmowy?) i w jakich dawkach? Wiem, że panikuję, ale przerażają mnie te tabletki... już w ogóle abstrahując od samej czynności podawania kotu tabletek :) To taka małpa, że 1/10 tabletki z kawału mięsa wygrzebie.

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Czw sty 04, 2018 17:51 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Mam dwa koty z plazmocytarnymi poduszkami. Nie sa ze soba spokrewnione. Czarna ma 14 lat i takze plzamoc. dziasła, ale po przeleczenie sterydami i wyrwaniu częsci zebów od dwóch lat z paszcza nic sie nie dzieje. Opuszki były kiedys jak napompowane, teraz wygladaja jakby powietrze z nich zeszło. ale kotce to w niczym nie przeszkadza. Drug tez czarny Batman ma ok 2 lata, i tez takie napuchniete poduszki. U Karas Tęczy badano te poduszki tak jakby biorac zeskrobiny, bez nakluwania. Leków nie zalecono póki mu to nie przeszkadza. Wiec wcale nie jest to wyrok.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Czw sty 04, 2018 20:19 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Ewa, to naprawdę pocieszające co piszesz. U mojej kotki niestety trochę to przeszkadza, kuleje i potrafi cały dzień przeleżeć. Od tygodnia jest kiepsko w kwestii humoru i ruchliwości, boli ją to. Poduszki wizualnie nie wyglądają tragicznie (w porównaniu do tego co widziałam na zdjęciach w Internecie), za to jeden węzeł podkolanowy (ten w najgorszej łapce) jest wielki i twardy.

Myślałam, że tylko u mnie tak pechowo - oprócz plazmocytarnego opuszek u tej kotki mam jeszcze 1,5 rocznego kocurka z plazmocytarnym dziąseł. Ale u niego na razie wygląda to całkiem przyzwoicie. Też niespokrewnione towarzystwo.

Póki co przed chwilą podałam pierwszą dawkę Encortonu, dobrze się rozpuszcza. Kotka co prawda nie dojadła mięcha, troszkę zostało, ale tabletki nie znalazłam. Jutro rozważam zmiksowanie tabletki z jedzeniem i wstrzyknięcie do paszczy strzykawką. Zawsze to większa pewność, a może buntu aż takiego nie będzie...

Ewa, mogę zapytać czym karmisz swoje sierściuchy? Czy w związku z chorobami autoimmunologicznymi mają jakąś specjalną dietę? Jakieś witaminy dodatkowe podajesz?

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Pon sty 08, 2018 9:14 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Nic dodatkowo nie dostaja, staram sie 2-3 razy w tygodniu podac surowe mieso do gryzienie. Oczywiście Czarnej kroje drobno bo nie ma czym gryźć. A puszki najbardziej lubia feringę, grnatapet, mac's, catz finefood, miamory, totalne olały Grau, jogurt, ser biały, żółtko, gotowane ryby. Tabletki encortonu sa maleńkie, miałam zalecenie podawania ich po kwałku, wiec zawijałam w mielone mięso i zjadała połykając kuleczki mięsa. Ale ona bardzo lubi surowe mięso i wariuje na jego widok.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Pt kwi 27, 2018 23:23 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Dzięki Ewa za szczegółową odpowiedź.

A odzywam się, bo niestety moja kota ma nawrót choroby... Encorton skończyłam podawać na początku marca i ok. 40 dni był spokój. 2 tygodnie temu w sobotę coś zaczęło się dziać, najpierw kota wrzeszczała przy dotykaniu łap, potem przestała jeść i ruszać się z łóżka. W poniedziałek poczuła się lepiej, we wtorek objawy jakby ustąpiły, goniła po dworze jak szalona. Do soboty, gdy sytuacja z poprzedniego weekendu powtórzyła się. Do tego wszystkiego doszło dziwne mlaskanie. W niedzielę karmiłam ją strzykawką, bo jestem przewrażliwiona na punkcie tego, jak kot dłużej niż dobę nie je. I wtedy mlaskała jeszcze bardziej, jakby coś w pyszczku przeszkadzało jej w jedzeniu. Gwałtownie ruszała żuchwą i warczała. Doszedł też (już w sobotę, może nawet w piątek?) brzydki zapach z pysia. Zachowywała się tak jakby bolało ją wszystko. Przednie łapki unosiła podczas siedzenia, a jak chodziła to tylne stawiała koślawo.

W poniedziałek rano pojechałam z nią do gabinetu. Lekarka stwierdziła, że jakichś szczególnie dużych zmian na opuszkach nie widać (mimo, że kota warczała jak się ją w nie dotykało), w pysiu też niewiele było widać, owszem, lekkie zapalenie dziąseł tych maleńkich ząbków na przodzie żuchwy, ale nic poza tym, a zapach imho jeszcze gorszy niż dzień wcześniej. Kota dostała steryd w zastrzyku, na 14 dni (niestety nazwy nie zapamiętałam) i antybiotyk na 3 dni, Sumamed. Brzydki zapach z pysia zniknął, kulawizny też (tylko w prawej przedniej łapie utrzymywała się do czwartku). Za 2 tyg od podania sterydu mamy się zgłosić po kolejną dawkę. Lekka jazda była z jedzeniem, bo kota całkowicie odrzuciła ulubione chrupki (wiem, że powinno się karmić mokrym, ale to ciężki, uparty przypadek, a nie mogę jej przecież zagłodzić), być może dlatego, że kojarzyły jej się z bólem(???). W poniedziałek znów karmiłam strzykawką. We wtorek i środę podjadła trochę mokrego (jak nigdy! ale nakupiłam jej różności i podstawiałam po kolei pod nos) i nawet surowego kurczaka się chwyciła (sam przyklejał się do jęzora, jak lizała;)), więc myślałam, że idzie ku lepszemu. Nie było oznak, że cokolwiek w pysiu ją boli, mlaskanie zniknęło. W czwartek kontrola w lecznicy i znów całkowity brak zainteresowania jedzeniem. Wkurzyłam się i dziś rano wepchałam jej strzykawką ok 60ml pasztetu z Hillsa. W międzyczasie przyszła nowa mokra karma, coś z Wild w nazwie (zachwalana tu na forum, że koty chętnie jedzą) i porcyjkę, choć nie za dużą i z łaską, ale wciągnęła. Przyszły też nowe chrupki, Purizon, nasypałam, smakowało aż się uszy trzęsły. Więc już nic z tego nie rozumiem. Pastę odkłaczającą jeszcze na wszelki wypadek jej dałam... Ale o co z tym (nie)jedzeniem chodzi, to nie wiem.

Przyznaję szczerze, że po przeczytaniu wcześniejszych wpisów obudziła się we mnie nadzieja, że jakoś to będzie. A teraz przytłacza mnie wizja kolejnych dawek sterydów i stanu narządów wewnętrznych po takich kuracjach. Fakt, że stawia ją to na nogi i właściwie nie ma chyba innego wyjścia, bo jak kot trupem cały weekend przeleżał, chodzić i jeść nie potrafił, to trzeba było coś zrobić, ale.... te sterydy... Żal mi jej strasznie, bo ma dopiero 3 lata, a wizje mam w głowie straszne:( Jeszcze z wagi pół kilo od stycznia zleciała, z 4,1 do 3,6...

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Sob kwi 28, 2018 12:30 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Moja 10-letnia ma plazmocytarne zapalenie opuszek i krawędzi uszu. Objawy pojawiły się jakiś rok temu, w zeskrobinie wyszedł grzyb, ale on jest powikłaniem. Kotka miała kiedyś grzyb i on u nas czasem powraca. Testy ujemne. 5 lat temu usunięte zęby z uwagi na plazmocytarne zapalenie dziąseł, nawracające, leczenie sterydem pomagało na kilka miesięcy. Do ubiegłego roku był spokój. Leczenie grzyba (maści, szczepionka), zylexis, antybiotyk, maść antyświądowa doraźnie. Niestety poprawy są krótkie, a to dziadostwo wciąż powraca. Najbardziej widać na uszach, ale potrafi też gryźć opuszki do krwi.
Jeden wet radził zmianę diety na bezzbożową bez kurczaka. Tyle, że Arusia uwielbia kurczaka surowego, a z racji na nerkową Amelkę całe stadko dostaje joserę senior/renal plus dobre puchy plus kurczaka (wszystkie 8+ wiekowo, dwa niejadki). Jedynie PON golden years byłby opcją, ale cena zabija przy więcej niż jednym kocie :( no i też ma w składzie kurczaka.

Może ktoś próbował dietę? Dało to coś?

Sis

 
Posty: 15957
Od: Pon paź 08, 2007 13:03
Lokalizacja: poza Łodzią


Adopcje: 1 >>

Post » Sob kwi 28, 2018 13:02 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Się podpinamy z Radiem :(

Radzio ma plazmocytarne zapalenie opuszek na wszystkich 4 łapkach :(
Prawdopodobnie od ponad roku, chociaż dopiero niedawno zorientowałam się, że to właśnie to jest przyczyną okresowej kulawizny.

Radio niestety jest FIVkiem, więc steryd działający ogólnie jest ostatecznością.
I tak dostaje już wziewnie - ma astmę, na szczęście w lekkiej postaci i leki wziewne działają bardzo ładnie.
Zresztą to właśnie przy okazji nawrotu astmy dopatrzyłam się problemu, odkąd znowu jest na wziewkach troszkę mu się te łapki poprawiły.
Teraz dostaliśmy jeszcze miejscowo Pimafucort do smarowania - na 10 dni, potem mam smarować tylko czymś łagodzącym i nawilżającym.
Póki co niestety nie widzę poprawy :?
W badaniach krwi tylko mikrocytoza, lekka leukocytoza i spora hiperglobulinemia.
Nerki, wątroba, jonogram bardzo ładne.

Z osobistych doświadczeń z chorobami autoimmunologicznym wiem, że one bardzo się zaostrzają w stresie.
U Radia to też pasuje, bo to bardzo delikatny psychicznie kot i źle się czuje w dużym stadzie.
Niestety chętnych na adopcję fivka brak, a możliwości izolacji też nie mam.

Ale może komuś się przyda ta informacja i swojemu kotu będzie mógł trochę wspomóc leczenie zwracając uwagę na sytuacje stresowe.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob kwi 28, 2018 15:12 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Mojej Stefie spróbuję w takim razie zamienić karmę na jakąś inną, bo od zawsze jadła Orijena Cat & Kitten, a tam kurczak na pierwszym miejscu. Teraz niestety kupiłam duży Purizon z kurczakiem i rybą, ale inne koty go zjedzą. Za surowym to ona w ogóle nie przepada, wyjątkowo kilka dni temu tego kurczaka przełknęła.. Wygląda na to, że plazmocytarne opuszki lubią chodzić w parze z dziąsłami:///

A co do stresu, to najbardziej zestresowany kot w stadzie niestety:/ Choć już wszystko robię tak, żeby tych stresów jej oszczędzać ile się da. Od zawsze taka była. Największy tchórzyk jakiego znam + największy foszek, na stałe. Jak przeczytałam w tym temacie wcześniej o sterydach stosowanych miejscowo (np. wziewnych), to się zastanawiałam, czy jest coś do smarowania łapek.. Daj proszę znać OKI, czy ten Pimafucort w późniejszym czasie cokolwiek dał. U nas wizualnie zmieniona jest tylko jedna, duża, poducha w jednej tylnej łapie, taka jakby ciemniejsza i bardziej żółta. Natomiast Stefa jej nigdy nie wygryzała i nigdy nie widziałam na niej ran. Za to podczas styczniowego nasilenia się objawów węzeł podkolanowy w tej łapie miała wielki i twardy. Jak oglądałam w internecie zdjęcia plazmocytarnych opuszek, to u nas wygląda to całkiem ładnie, ale co z tego jak kot w pewnym momencie po prostu z łóżka przestaje wstawać, nic nie je i całe dni przesypia:/// Nawet się zaczęłam zastanawiać, czy jej to jakoś stawów nie łapie:/ Albo nie wiem, może ona ma jakiś szczególnie niski próg bólu, czy co:( Poza tymi kulawiznami to ona nigdy nie chorowała, zawsze wulkan energii. Jedynie z robakami problemy miała jak była młodsza, teraz się to uspokoiło.

Muszę jej jeszcze przy okazji badania krwi - lekarka ostatnio zaproponowała czerwiec - poprosić o sprawdzenie tarczycy (sugerowała mi to znajoma). A jakoś na początku roku o tym zapomniałam. Coś mi się obiło o uszy, że nieprawidłowe działanie tarczycy chyba też może mieć coś wspólnego z występowaniem, czy nasilaniem się chorób autoimmunologicznych.

Zdrówka dla Arusi i Radia, trzymam Dziewczyny mocno kciuki za brak nawrotów.
Ostatnio edytowano Sob kwi 28, 2018 20:46 przez dcmb, łącznie edytowano 1 raz

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Sob kwi 28, 2018 19:18 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Dam znać. Niestety tych sterydów do smarowania nie można stosować przewlekle - my mamy zapisane na 10 dni tylko.

U Radia też na początku szukaliśmy w stawach, bo całkiem przestał wtedy chodzić. Niestety jakoś nam umknęły te opuszki wtedy, ale prawdopodobnie to one były przyczyną. Teraz przynajmniej łazi normalnie i ma apetyt.

Tarczycę też musimy sprawdzić, zapomniałam poprosić tym razem :oops:
Zastanawiam się też, czy mu po majówce obróżki feromonowej nie sprawić. To jest straszny nerwusek.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon maja 07, 2018 12:11 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

Nasza historia diagnostyczna jest bardzo podobna. Pierwsze problemy z chodzeniem, w wieku 1,5 r.ż. Stefy zdiagnozowane zostały jako nadwyrężenie (nie oponowałam, bo wariat był z niej straszny). Ale przeszło po jakimś czasie samo. Podobnie było rok później, gdy objawy się nasiliły. Za trzecim razem pojechałam po prostu do innej lecznicy, gdzie mają RTG, bo myślałam, że zrobią jej prześwietlenie i w końcu wyjdzie na czym stoimy i skąd te kulawizny, ale pani dr dokładnie obejrzała kota i zdiagnozowała plazmocytarne zapalenie opuszek w kilka minut.

Dziś pojechałyśmy po drugą dawkę sterydu w zastrzyku (minęły 2 tyg. od podania pierwszej), objawy wróciły wczoraj... Ale p. dr zdecydowała, żeby wrócić do Encortonu 5mg, na który Stefa reagowała lepiej. Przez tydzień ma dostawać całą tabletkę, potem schodzę do pół. Najgorsze, że podobno w pyszczku ma początki plazmocytarnego zapalenia dziąseł. I jeszcze coś typu pleśniawka zrobiło jej się na dolnej wardze. Dawałam jej podczas antybiotykoterapii i kilka dni po probiotyk dr Seidel, nawet ciut więcej niż zalecany 1ml, ale jak widać nie zapobiegło to powstaniu tej pleśniawki:( A teraz jeszcze mam podawać Sumamed 3 dni. Jeść znowu za bardzo mi nie chce (przez pleśniawkę). Widzę, że ją boli, łapą próbuje wyciągać chrupki z miski. Zblendowałam jej chrupki z wodą, ale 2 razy polizała i koniec. Mokrego nie tyka. Plus jest taki, że nie zleciała mi z wagi przez ostatnie 2 tygodnie, waży 3,7 kg. Na problemy z dzióbkiem dostała Orozyme.

P. dr nie zostawiła dziś za bardzo złudzeń "taki młody kot, a takie choróbsko się przyplątało. i jeszcze nie chce dać za wygraną" (że objawy wróciły po ostatnim sterydzie od razu).

Ryczę generalnie już od wczoraj:))) Myślę nad czynnikami, które wywołać mogły chorobę, czy to te częste robaki, które miała jako kocię - wydaje mi się, że jest korelacja, bo jak zniknęły problemy z robakami, to mniej więcej w tym czasie pojawiły się pierwsze objawy kulawizny. Czy nie zaszkodził jej podawany kiedyś Immunodol Cat? I czy jakiś wpływ na to wszystko miało wczesne zabranie od matki (w 6 tyg. życia gdy układ odpornościowy nie jest jeszcze w pełni wykształcony?). Była to wiejska, półdzika kotka. Ale z drugiej strony, jej rodzeństwo (szt.3) nie dożyło roku, a jeden maluch padł chyba przed trzecim miesiącem:/ Nie wiem, czy nie jest to jakaś wada genetyczna. Siedzę i analizuję w głowie każdy, najmniejszy szczegół i do niczego to nie prowadzi. Przepraszam za te wszystkie żale. 3majcie się i zdrówka dla sierści.

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Pon maja 07, 2018 14:46 Re: Plazmocytarne zapalenie opuszek, ratunku !!!

A testy na FIV/FeLV były robione?

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aassiiaa i 538 gości