Strona 1 z 3

Nie moge sie pozbierac...

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 9:24
przez Katy
Bylam przed chwila u pracowych kociakow... To dziczki, ktore mieszkaja pod szpitalem. Sa dokarmiane przez dwie kobity, a ja je dokarmiam kiedy moge. Dzisiaj poszlam zobaczyc czy maja jedzonko i jak sie w ogole maja. Sprawa z tymi kociakami jest trudna, dyrekcja ich nie chce, podobno sa meczone, maja co prawda wejscie do piwnicy, ale mokna na dworze, pod krzaczkami :cry: Widzialam wsrod nich dwa maluchy - czarnego i pieknego dymnego z bialymi skarpetkami, oba na oko dwa miesiace... Poza tym niesamowite czarnuszki, a wsrod nich jeden przecudowny z zezem :love: Jeszcze kilka innych kotow, widze ze co chwila sa inne, co oznacza ze umieraja :cry: Weszlam do lazienki, z ktorej sie je dokarmia, otworzylam okno i patrzylam sobie na nie. Dwa maluszki cudownie sie bawily. Nagle poploch - koty uciekaja. Patrze - biegnie wielki pies! Prawie wszystkie koty uciekly, zostal maly dymny. Momentalnie wskoczylam na parapet. W tym czasie pies byl juz przy maluchu, odcial mu droge. Kotek sie najezyl... Myslalam, ze ta chwila trwa wiecznie, myslalam, ze zaraz pies rzuci sie na kociaka i go pozre jednym klapnieciem pyska. Myslalam, ze umre na zawal. Ale pies poszedl. Siedzialam na tym parapecie jeszcze chwile nie mogac sie pozbierac. Z reszta nie moge do tej pory...
Jest mi cholernie zle, bo zazwyczaj jedna taka sytuacja powoduje u mnie strasznego dola... Oczywiscie juz mysle o tych wszystkich kotach, ktore mokna, marzna, umieraja...
Swiat jest do d***

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 9:30
przez Inka
Katy :(
Jak myslisz, czy nie daloby sie zrobic i postawic im tam jakiejs budki z wysciolka? Myslisz, ze dyrekcja szpitala bedzie sie buntowac?

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 9:37
przez Katy
Inko, ta sprawa jest bardzo trudna... CZD to bardzo duzy gmach, kotow jest mnostwo... Pani, ktora je dokarmia i tak robi to po kryjomu, bo lekarzom, ktorzy pracuja wlasnie tam gdzie koty mieszkaja (tzn. w tym budynku) one przeszkadzaja i nie zycza sobie ich :( Na calym terenie Centrum sa kartki "Prosimy nie dokarmiac dziko bytujacych zwierzat" :( Dyrekcja nie robi nic. Ja nie mam szans czegos zmienic :( Mam dokumentacje w sprawie traktowania kotow w Centrum, ale jest ona stara. Jesli mialabym postawic tam budki to musialoby ich byc kilkanascie. W zyciu sie na to nie zgodza :( Poza tym ja sama nie dam rady walczyc, zwlaszcza, ze tu pracuje. Kobieta, ktora sie zajmuje tymi kotami jest stara i tylko je dokarmia. Nie ma sily ich lapac, sterylizowac... :( To bardzo ciezka sprawa, a zdaje sobie sprawe, ze pod prawie kazdym szpitalem sytuacja jest podobna :(

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 9:39
przez Monika
Katy -wspolczuje.
Biedne koteczki :crying:

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 9:47
przez Batka
Katy, spróbuj może porozmawiać z panem z kotłowni. U mnie w szpitalu udalo się zalatwic dziure przy kotłowni przez która dzikie koty moga wchodzic do środka i siedziec w ciepelku, a lekarze nawet o tym nie wiedza.... może sprobuj podpytac czy nie macie jakiegos kociarza wsrod administracji bydynku , palaczy, konserwatorow... może tak uda się pomóc tym bidakom :( Wiem ,że to tjest trudne ale może .......czasami przypadki pomagaja. Trzymam mocno kciuki, żeby cos ruszyło :ok:

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:01
przez Katy
Panowie z koltowni :? Panowie ze stolarni :? Panowie z magazynow :? Mecza zwierzeta... Koty moga wchodzic do piwnicy, ale nie wchodza. Jak myslicie: dlaczego? :cry:
Na to wszystko potrzeba czasu... Ja tego czasu nie mam... Obiecalam sobie jakis czas temu zajac sie najpierw moimi pod szpitalem, ale tym obok ktorego mieszkam. I musze slowa dotrzymac inaczej nie bede miala czasu na nauke, prace, zycie rodzinne :( Niestety :( Zobacze co moge w tej sprawie zrobic, ale nie jestem nastawiona optymistycznie :(

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:08
przez Batka
Wysyłam mnóstwo pozytywnej energii i życze siły, może jednak cos sie ruszy,. Bądzmy dobrej mysli.......

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:32
przez Kasia D.
Katy, ja bym ruszyła jakąś organizację prozwierzecą.
Od czego one są jak nie od takich własnie spraw? :roll:

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:39
przez Mysza
Kasia D. pisze:Katy, ja bym ruszyła jakąś organizację prozwierzecą.
Od czego one są jak nie od takich własnie spraw? :roll:

Niby tak, ale wtedy CZD powie, że kotów NIE CHCE i proszę je sobie wywieźć do schroniska :roll: .
No bo to jest szpital, ma system zbiorowego żywienia i w takich miejscach chyba formalnie nie może być kotów. :?:
Koty mogłyby być przy dobrej woli administracji, ale jeśli tej woli brak to boję się, że nasyłanie na nich Organizacji mogłoby się skończyć likwidacją kotów :(

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:41
przez lady_in_blue
Mysza pisze:No bo to jest szpital, ma system zbiorowego żywienia i w takich miejscach chyba formalnie nie może być kotów. :?:


Tego nie wiem, ale na pewno nie może tam być myszy i innych gryzoni. A poza tym - nie muszą być koło stołówki.

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:43
przez Ada
Przy jakiej ulicy sa te biedne kotki? Ja tez pracuje na Mokotowie.
Od paru tygodni mam w domu dymnego koteczka, znajdkę.. niestety od poczatku ma koci katar, mial juz jedna serie antybiotykow, caly czas smarowane uszka i oczki i ogolnie byl schorowany. Juz byl szczesliwy i szalał i teraz ma znowu nawrot (lekarze mowia, ze to normalne przy 7 tygodniowych bidaczkach). Szczerze mowiac bardzo chciałabym miec drugiego kotka, zeby pomoc innemu i zeby bylo im razniej.. bo niestety cały dzien pracuje... chyba musze poczekac az moj kociszek wyzdrowieje, chyba zeby drugiego przedtem zaszczepic.

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 10:44
przez Katy
Kasiu, jesli dyrekcja jest kotom niechetna to co ja zrobie? Nic, wierzcie mi. Tu jest system zbiorowego zywienia i dlatego nie moze byc kotow. Nawet niedawno slyszalam, ze koty maja zostac wylapane i wywiezione.
Poza tym ja napisalam to zeby sie pozalic, wyplakac, a nie w takim celu w jakim to poszlo :(

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 11:21
przez Ada
To musi byc straszne .. i nie wyobrazam sobie jak musisz strasznie cierpiec, jeszcze jestes sama ze swoimim problemem..
ile jest tych koteczkow?
nie mozna pozwolic, zeby zostały wywiezione, gdzie? przeciez w schroniskach nie chca kotkow.. oprocz tego schroniska sa straszne...

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 11:24
przez Katy
Kotow jest duzo... Dzisiaj widzialam.. nie wiem... 10, 15?
Moze ktos by chcial tego dymnego albo to male czarne malenstwo?
Jest jeszcze piekny, duzy rudy, marmurkowy kocur... Z tego co wiem nie jest dziki jak pozostale...

PostNapisane: Śro lis 19, 2003 11:33
przez Ada
Jezu, nikt nie wiezmie takiej ilosci kotkow... jak mozna im pomoc? Pomozcie, wymyslmy cos, tyle nas tu jest .. czy mozna je w normalnych warunkach przetrzymac za jakies pieniadze, dopoki nie znajda sie chetni, podobno duzo jest chetnych na malutkie kotki..