Strona 1 z 7

Jak miłosiernie pozbyć się kota...Pelasia w domu

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 11:15
przez AnielkaG
Ostatnio mam wrażenie, że ludzie mają serca z lodu...
Dzień przed Wigilią przyniosłam sobie pod kurtką prezent:
Obrazek
Lekko zamarznięty i brudny. Z działek w środku Mokotowa.
Od ludzi wiem że ta kotka po 10 latach spędzonych w domu została wywieziona na działkę, którą Państwo specjalnie dla niej kupili. Państwo są uczuleni an kota :evil: Kot jest wredny, nie daje się dotknąć. Ma wszystko na tej działce, jeść dostaje. Ma super...Nie wiem jak ma na imię, nie wiem czy jest wysterylizowana.
Obrazek
Odmarzała przez 24 godziny, zjadła 7 misek jedzenia i wypiła całą miskę wody. Gada, mruczy, wywala brzuszek. Lubi dzieci, o dziwo, daje się nosić i miętolić. Bardzo jest proludzka.
Obrazek

Boi się kotów, ale nie atakuje. Siedzi sama w pokoju. Zaszczepiłam ją od razu, bo kwarantanna ( i przecież nie biorę kotów). Dałam jej na imię Pelasia. Dziś idziemy do weta na przegląd.
Pilnie szuka domu, oczywiście. Bo u mnie 7 tymczasów, ósmy (wywalony w Wigilię) czeka w piwnicy aż nabierze odporności po szczepieniu.

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 11:24
przez Kruszyna
Naprawdę nie wiem, czy to jakaś nowa zaraza i ludziom mózgi wyżera, czy co... We Wrocławiu ostatnio też jest coraz więcej starszaków oddawanych z domów :( W tej chwili są trzy 10-latki, jedna 8-latka i jedne 6-latek.

Hitem ostatniego miesiąca jest przypadek dwóch kotów - 2-letniej Trolliny i 1,5-rocznego Puddinga (oba już w nowych domach, niestety nie razem), którzy zostali oddani, bo państwo robili remont i koty przestały pasować do nowego designu :evil:

Trzymam kciuki za wspaniały dom dla Kotki :ok: :ok: :ok:

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 11:54
przez ariel
Wywalanie starych kotów to plaga.
I tak miłosiernie wywieźli na działkę a nie do schroniska :(.
Mam w domu Karola - też został wywieziony na działki, wykastrowany, co najmniej 8-letni kocurek, jak się okazało z poważną chorobą serca :(

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 12:07
przez bemka
Jak czytam coś takiego to normalnie mną trzęsie. Po 10 latach życia w domu, gdy ten dom jest dla kota całym światem, to musi być okropny szok znaleźć się nagle na działce. Nie wierzę, że kotka jest wredna. Zresztą sama miałam przez 10 lat (bo niestety tylko tyle żył) kocurka, który bywał agresywny, ale nawet przez głowę mi nie przeszło pozbyć się go z tego powodu. Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś.

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 14:07
przez Bazyliszkowa
Dom pilnie potrzebny!

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 14:21
przez mziel52
Nie można by jakoś uprzykrzać życia takim ludziom, jeśli zostaną zidentyfikowani? Przecież ta pani z działek nie jest anonimowa?

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 14:41
przez AnielkaG
Wszystko co wiem o kotce to z tzw. opowieści działkowców i karmicielki. Potwierdził to Pan ochroniarz, w którego asyście "ukradłam" kota. Pani (gówniara ok. 20- letnia)opowiadała na prawo i lewo że jej kotka niepotrzebna, jakby ktoś chciał to ona chętnie odda. Nie ma na takich ludzi żadnej kary :evil: Chociaż ja tam wierzę że kara będzie, jeśli nie teraz to za czas jakiś- Pani zapewne w ten sam humanitarny sposób pozbędzie się starych rodziców. :twisted:
Przegląd Pelasi u weta zakończył się sukcesem. :) Znaleźliśmy po ogoleniu brzuszka starą bliznę po sterylce. W brzuchu ok. Zęby bardzo ładne. W płucach czysto. Pobrane ma podstawowe badania. Przy kłuciu troszkę pogryzła weta, mnie nie zdążyła (po ostatnim pogryzieniu mam lepszy refleks :wink: ), ale był dzielna. No i oczywiście uciekła ze stołu i urzadziła mała wycieczkę po lecznicy.
Mój wet powiedział, że wreszcie zdrowy kot mi się trafił :D
Teraz wcięła saszetkę i śpi pod kaloryferem.

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 14:46
przez biamila
Ja też nie wiem skąd jest moja Tymczasia Małgosia. Znalazłam ją w stanie skrajnego wyczerpania, chorą na nerki...chwała Bogu dochodzi do siebie. Z całą pewnością była domowa, mizia się mruczy, kuwetkuje, kanapuje, foteluje. Wet ocenił ja lekko na 8-10 lat...staram się nie wierzyć w to, że ktoś mógłby ją wyrzucić...bo jest fantastyczna to koci ideał. Na kroplówkach leżała jak by była na spa, krew pobrać do badania - proszę bardzo jeszcze łapkę wysunie....ile naszarpie się z moimi domowymi kotuchami...a ona "cała jestem twoja i rób co chcesz, wierzę ci ufam". Ale nikt jej nie szukał...siedzi ze mną w pracy, to moja "pracująca" tymczaska, bo w domu jeszcze jeden "wypierdek" czeka na swój domek a kawaler nie szczepiony więc nie chcemy ryzykować. Małgoś czuje się w pracy dobrze i nam z nią dobrze, ale ktoś musiał ją porzucić i mam nadzieję, że mu niefajnie!

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 15:02
przez Miss
biamila pisze: Na kroplówkach leżała jak by była na spa, krew pobrać do badania - proszę bardzo jeszcze łapkę wysunie...
hehe ładnie. A może komuś zgineła? Panie z Lublina znalazły kota który jak się okazało dziś zginąl 2 lata temu(!) i też myślały, że został wyrzucony :( . Swoją drogą z kotami jest trochę jak z dziećmi taka już ludzka mentalnośc. Jedni pragną, chcą ofiarować wszystko i nie mogą doczekać się potomstwa a są tacy których dzieci jak i koty zresztą lądują na śmietniku :!: . My wydajemy fortuny po to aby nasze pupile żyły w zdrowiu jak najdłużej. Inni ludzie znęcają sie nad zwierzętami :cry: Moim skromnym zdaniem z rodzicelstwa i opieki nad zwierzętami powinno byc obowiązkowe szkolenie, później certyfikat i dopiero dziecko/zwierze!

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 15:06
przez Kasia_S
Pelasia cudowna, :ok: :ok: :ok: za nowy lepszy domek.


mam szczerą nadzieję że ludzi którzy robią takie rzeczy spotka należyta kara :evil:

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 15:18
przez biamila
Miss pisze:
biamila pisze: Na kroplówkach leżała jak by była na spa, krew pobrać do badania - proszę bardzo jeszcze łapkę wysunie...
hehe ładnie. A może komuś zgineła? Panie z Lublina znalazły kota który jak się okazało dziś zginąl 2 lata temu(!) i też myślały, że został wyrzucony :( . Swoją drogą z kotami jest trochę jak z dziećmi taka już ludzka mentalnośc. Jedni pragną, chcą ofiarować wszystko i nie mogą doczekać się potomstwa a są tacy których dzieci jak i koty zresztą lądują na śmietniku :!: . My wydajemy fortuny po to aby nasze pupile żyły w zdrowiu jak najdłużej. Inni ludzie znęcają sie nad zwierzętami :cry: Moim skromnym zdaniem z rodzicelstwa i opieki nad zwierzętami powinno byc obowiązkowe szkolenie, później certyfikat i dopiero dziecko/zwierze!

Rozwiesiłam ogłoszenia, dzwoniłam po lecznicach..nic..nikt nie pyta? Może powodem, iż ją wyrzucono była jej choroba? a może odeszli ci którzy ją kochali a rodzina nie zamierzała dziedziczyć koteczki...Swoją drogą to wszyscy mający zwierzęta i je kochający powinni uwzględniać je w testamencie...W każdym razie Małgosia jest pracującą tymczasią i nam z nią dobrze, choć pragnęlibyśmy dla niej Domu, jej Domu. Ciągle szukamy kogoś kto ją kotkę nerkową, wiekową pokocha mamy nadzieję, że gdzieś jest taki Dom.

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 15:25
przez Miss
No własnie ... widziałam już kilka wątków typu: "ludzie odeszli, koty zostały" lub Jest testament - zwierzęta nie zostały uwzględnione". Jestem jeszcze młoda to po pierwsze, po drugie nie tylko ja jestem do szaleństwa zakochana w moim kocie, ale ... nie chce krakać (puk, puk) co powinno zostać umieszczone w testamencie odnośnie kota? Szczególnie jeśli nie posiada się dóbr materialnych za które można by było kota po śmierci właściciela utrzymać ? Prośbę o (brrrr) uśpienie i pochowanie kota razem z właścicielem ?

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 15:38
przez alix76
Nie jestem pewna, czy polskie prawo przewiduje jakiś prawomocny sposób zabezpieczenia zwierzęcia po śmierci właściciela :roll: . Na pewno nie można mu zapisać majątku. Wszelkie klauzule łączące zapis majątkowy z opieką nad zwierzęciem chyba nie są prawomocne i ich wykonanie zależy, tak naprawdę, od dobrej woli spadkobierców :evil: . Chyba, że uzgodnić z jakąś fundacją, że np. zapisujemy jakąś kwotę a oni przejmują zwierza. Nawet spisanie umowy z krewnym niewiele daje, skoro naruszenie zapisów umowy rozpatruje się w sądzie cywilnym a kot raczej pozwu nie wniesie :twisted: . Jestem młoda, ale od kiedy naczytałam się tych wątków typu "pani umarła, kto przygarnie koty" sporo o tym myślę ...

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 15:51
przez Miss
Osobiście pamiętam sytuację z przed ohohoho 20 lat (byłam wtedy b. mała, ale strasznie się przejełam) kiedy zmarła moja sąsiadka. Kobieta miała około 70 lat zmarła w domu. Dużo ludzi chodziło jej pomagać więc szybko ją znaleziono. Miała ogromnego czarnego pudla. Pies był bardzo stary i schorowany. Pamiętam, że leżeł obok zwłok i nie dawał podejść sanitariuszom. Warczał, rzucał się. Wezwano kogoś nie wiem czy weta czy jakies pogotowie zwierzęce i psa uśpiono, żeby można było zabrać zwłoki z mieszkania. Wiem, że zabrzmi to okrutnie, ale wtedy chyba eutanazja była najlepszym rozwiązaniem dla tego psa.

Re: Jak po 10 latach miłosiernie pozbyć się kota...

PostNapisane: Śro gru 30, 2009 16:44
przez AnielkaG
Można zapisać komuś w testamencie majątek (czyli np. mieszkanie) za dożywotnią opiekę nad kotami. Tylko trzeba mieć uczciwych spadkobierców.
Ale Pelasi "rodzinka" żyje i ma się dobrze. Wiem nawet ile zapłacili za działkę żeby pozbyć się kotki. :evil: