Czy wyjątkiem? Niekoniecznie. Ale dobrze, że się udało.
Maczkowa, cieszę się, że zadziałało
Jak Ty ozłocisz mnie, ja ozłocę (a nawet oplatynuję
) naszego weta. U mnie też jakoś się udało w miarę spokojnie przetrwać ten wieczór. Do 23-ej cała kompania spała albo się wylegiwała leniwie. Potem zjedli, a około północy trochę się ożywili, ale było w miarę. Też przez chwilę pooglądali fajerwerki, na szczęście pod samym blokiem, o dziwo, nic nie było. Może to też trochę im pomogło. Wpół do czwartej znowu przez dłuższy moment grzmociło w oddali, dość głośno (niektórzy to mają fantazję
), ale tym razem totalna zlewka ze strony futer. Zylkene jest cudowne.