Tosiu z Wrocławia, cytat z wątku Anna 24:)
Codziennie szukalismy w nocy, nad ranem. Codziennie rozwieszane były ogłoszenia. W sprawę zaginięcia Tosia zaangażowało sie wiele osób. Serca fundacji, organizacji i gazet zostały poruszone. Ogloszenia wisiały na niemal każdym słupie, bramie, gdzie codziennie ludzi je zrywali.. Ale my je doklejaliśmy. Duzo ludzi dzwoniło. Fałszywe alarmy. Dzis nawet był telefon, ze widziany byl na Kotlarskiej.
Bylismy dzis w schronisku, ogładalismy koty. Wrocilismy do domu, obkleiliśmy ogłoszenia taśma, by wyruszyć na poszukiwania i dokleić w brakujące miejsca. Az nagle telefon. Odebrałam, jak wiele innych, już troche ze zwątpieniem, a może raczej przyzwyczajeniem, ze to kolejny niewłaściwy trop.
dzwoniła pani z bramy obok. Była z mężem w piwnicy, i cos przebiegło koło nich. Ona bała się, że to szczur. Poszliśmy tam od razu. Mąż był pewny że był to kot. Szukaliśmy, wołaliśmy ale nic. Po 20 minutach za drzwiami jednej z komórek usłyszelismy miauczenie. Rozłożyłam karmę, wyłonił sie pyszczek. gdy zobaczyłam moja kochana kropeczkę od razu łzy mi spłynęły! Dawałam karmę coraz dalej, Toś, miaucząc i jedząc jednocześnie wychodził coraz dalej. Po czym go złapaliśmy i pobiegliśmy do domu. I byliśmy już w domu. Do tej pory nie wierze.
Prawie cały miesiąc był pod "nosem" a my szukaliśmy tak daleko. A byliśmy w tej piwnicy. Nic nie wskazywało, że mógłby tam być. gdyby nie sąsiedzi, pewnie nadal by tam był? Serce mi zadrżało, gdy nas poznał, zamiauczał..Teraz do tej pory bezustannie miauczy. A raczej próbuje - ma ogromna chrypkę - może się przeziębił, albo od conocnych, miesięcznych miauków stracił głos. Jest wychudzony, ale sierść lśniąca jest. Nie jest nawet taki brudny. Zastanawiam się, jak przeżył bez jedzenia, picia..
Chciałam podziękować z całego serca osobom, które mi pomagały, wspierały tutaj na forum i poza.. Dzięki temu w człowieku budzi siś energia każdego dnia do działania, poszukiwań. A zwątpienie - jeśli się pojawi - szybko znika.
Toś stal się znany, poruszył serca wielu osób, w organizacjach, na forach czy zwykłych mieszkańców na pobliskich podwórkach. jesteśmy szczęśliwi, że jest już z nami.
Najśmieszniejsze jest, ze drugi kot, obrażony leży pod stołem, zamiast się cieszyć:) Mam nadzieje, że mu przejdzie.
Dziewczyny, które poszukują swoich kotków - nie poddawajcie się w niczym. Pomimo tego, że ja znalazłam kota poprzez ludzi, nie żałuje poszukiwań bo nigdy nie wiadomo jak znajdzie się wasz kot, gdzie i kiedy!! próbować trzeba wszystkiego, wszędzie i ile sie da. Aż dziwne, że ja pisze te słowa, jeszcze niedawno ja je słyszałam, to do mnie mówiono..
Jutro jedziemy do weterynarza. Potem wkleje fotką Tosia po powrocie:)