Klub Kotów Odnalezionych

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 19, 2010 23:17 Re: Klub Kotów Odnalezionych

a tu kolejna cudem odnaleziona zguba
viewtopic.php?f=1&t=118636&p=6549297#p6549297
Obrazek

Wolność, kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem.(Chłopcy z Placu Broni)

MISIA- 1.06.2002 - 13.12.2012. Skarbie, gadułeczko moja. Bardzo mi Ciebie brak.
MIKITKA - 03.2002 - 13.07.2015. Tak bardzo mi żal.
FELUTEK - 03.2002 - 11.10.2015. Najcudowniejszy kot terapeutyczny.
OKRUNIA - 09.2002 - 16.08.2018. Śpij, skarbie kochany.
GACEK - 03.2014 - 22.06.2019. Wierny i mądry Przyjaciel.
TYGRYNIA - 05.2002 - 16.12.2020 .Maleńki koto-piesek.

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=153652 sprawdź zanim oddasz kota!

Ja-Ba

 
Posty: 9574
Od: Pt lis 07, 2008 23:23

Post » Wto lis 02, 2010 10:13 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Wklejam ku pokrzepieniu serc- Maksiu odnalazł się po 2 miesiącach od zaginięcia:(Przeklejam z maila, poprosiłam właścicielkę o opisanie historii)
Historia zaginięcia i szczęśliwego zakończenia poszukiwań kotka Maksika

Maksio – młody, rozpieszczany, uroczy kocurek tuż po sterylizacji, pięknego sierpniowego poranka bawiąc się na balkonie (zabezpieczonym tylko w połowie wysokości) wypadł z pierwszego piętra, na trawnik wielkiego łódzkiego blokowiska. Będąc bojaźliwym ale mądrym zwierzaczkiem wskoczył na drzewo uciekając przed psem. Cały dzień nie chciał zejść mimo podjętej akcji ratunkowej przez moich rodziców i sąsiadów. Kiedy zapadła noc zszedł z drzewa i zniknął. Nie wiedząc, w którym kierunku się udał szukaliśmy po omacku, codziennie wiele razy nawołując, zaglądając pod krzaki. Bardzo się o niego bałam, wyobrażając sobie że wszedł do jakieś piwnicy, nie może z niej wyjść i umiera z głodu, albo że psy go zagryzły. Koszmarne obawy! Wiedząc, że był b. bojaźliwy traciliśmy nadzieję, że kiedykolwiek się pokaże. Oczywiście, rozwiesiliśmy wiele ogłoszeń z kolorowym zdjęciem w promieniu kilkuset metrów od naszego bloku. Niestety, były bardzo szybko zrywane przez „rodaków, pełnych empatii dla zguby i właścicieli”. Równie szybko starałam się wywieszać nowe. Dzwoniło sporo ludzi zwłaszcza w pierwszych tygodniach od zaginięcia. Później tel. były raczej sporadyczne. Przez ponad półtora miesiąca nie mieliśmy szczęścia go wypatrzeć, mimo sygnałów, że był gdzieś na osiedlu widziany. Nadzieja na odnalezienie ulatywała coraz szybciej. W międzyczasie zamieszczałam ogłoszenia w gazecie, w Internecie, zaznajomiłam się z osiedlowymi karmicielkami - kocimi mamami, rozmawiałam z ludźmi, sąsiadami, właścicielami okolicznych sklepów, itp. Myślę, że dzięki pani Danusi, osobie o wielkim sercu dla zwierząt, która codziennie od 10 lat wynosi jedzenie kotom widzewskim, mój Maksik przeżył. Sądzę, że udawało mu się coś uszczknąć dla siebie. To Pani Danusia pierwsza go wypatrzyła po jakichś 6 tygodniach od zaginięcia. Moi rodzice wychodzili o 5 rano na poszukiwania i stał się cud, bo mój ojciec go zobaczył któregoś ranka, ale niestety tak szybko zniknął jak się pojawił. Za kilka dni i moja mama go widziała, ale też od niej uciekł. Ucieszyliśmy się bardzo, wiedząc że chociaż żyje. Okazało się, że dosyć często był widziany na okolicznych parkingach. Wreszcie i ja go wypatrzyłam jak siedział pod krzaczkami jakieś 400 m od naszego domu. Powolutku podeszłam i nawoływałam po imieniu. Zapadał już zmrok, ale Maksik dosyć szybko mnie poznał i odezwał się swoim wystraszonym głosikiem. Mama w międzyczasie pobiegła po jedzenie i zaczęłyśmy go wabić. Wreszcie się ośmielił i podszedł do mnie, łasił się i płakał. Mojej mamy jeszcze trochę się bał. Wiedziałam, że będzie problem z jego złapaniem. Nigdy nie lubił być noszony na rękach. Musiałam pożyczyć klatkę łapkę i dopiero po kilku dniach zdecydował się wejść zwabiony jedzeniem. Akcja ratunkowa była pełna napięcia, ale udało się! Kiedy go przynieśliśmy do domu, zawodził z radości, łasił się przez parę godzin i nie odstępował mnie na krok. Szybko nadrabiał zaległości w jedzeniu, mizianiu i zabawie ze swoją mamą, siostrą i nową młodą koleżanką. Dzięki radom pani Madzi z Kotyliona nie porzuciłam nadziei na odnalezienie kocurka i wciąż kontynuowałam poszukiwania. Cieszę się bardzo, że wszystko zakończyło się szczęśliwie i zachęcam wszystkich właścicieli kotów, jeśli kiedykolwiek się im zagubią, by nie przestawali ich poszukiwać. Mojego kocurka mimo podjętych działań namierzyliśmy dopiero po ok. 2 miesiącach. Gdybym zarzuciła nadzieję i poszukiwania jestem pewna, że Maksik by do nas już nie wrócił. Jeszcze jedna ważna sprawa! Jeśli koty mieszkają w domu, trzeba koniecznie porządnie zabezpieczyć okna i balkony osiatkowując je. Kot niekoniecznie chce uciec, ale może łapka mu się omsknąć na parapecie lub źle wymierzyć odległość w pogoni za ptakiem albo owadem i nieszczęście gotowe. Pamiętajcie o tym, żeby ustrzec waszych ulubieńców przed zaginięciem, a siebie przed ogromnym stresem! Wielkie podziękowania dla Pani Madzi z Kotyliona za pokrzepiające rady, dla pani Ani za wypożyczenie klatki łapki, pani Danusi, karmicielki widzewskich kotków oraz wszystkich dobrych, wrażliwych i pomocnych ludzi, których poznałam w trakcie poszukiwań.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14567
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Wto lis 02, 2010 10:16 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Ja-Ba pisze:a tu kolejna cudem odnaleziona zguba
viewtopic.php?f=1&t=118636&p=6549297#p6549297

pozwalam sobie z tego wątku zacytować post podsumujący;
yvean pisze:Jeszcze raz dziękuje za miłe słowa! Już troszkę ochłonęłam i mogę coś więcej napisać na temat odnalezienia mojego kochanego śmieciuszka.
Nie wiem czy pisałam to wcześniej, ale kocio zaginał nieszczęśliwie w drodze (uciekł z samochodu ) ok.180-200 km od miejsca zamieszkania w okolicach Brodów Iłżeckich (to pod Starachowicami) okolica przepiękna, ale bardzo trudna do poszukiwań. Jak tylko dotarłam na to fatalne miejsce rozpoczęłam poszukiwania oczywiście bez rezultatów. Od razu poinformowałam o fakcie okolicznych mieszkańców, którzy intensywnie zaangażowali się w poszukiwania. Bez rezultatów. Wywiesiłam ogłoszenia i oczywiście nic! W swoich poszukiwaniach zaczęłam zataczać coraz szersze kręgi w pobliskie wsie. Otrzymywałam wiele sprzecznych informacji, bo kot to kot a czarno białych jak psów. Koczowałam nocami zdążyłam poznać wszystkie okoliczne sierściuchy. Jeśli chodzi o ogłoszenia to miałam mnóstwo telefonów z głupimi żartami ( po prostu czysta głupota ludzka:( ) i tak mijały kolejne dni. Po miesiącu od zaginięcia jeździłam już rzadziej,rano w nocy i o północy. Tak z kolei minęły dwa miesiące zrobiło się zimno i mokro a ja wciąż myślałam o moim biednym Kiziu, że marznie, że pogryzły go okoliczne dzikie koty i psy, albo że przejechał go jakiś samochód (obok jest ruchliwa trasa:( ) Pewnego dnia dostałam telefon od człowieka który twierdził, że widział mojego kota i to na pewno ten. Ale ile razy to już słyszałam ( takie gadanie zaprowadziło mnie już kilkanaście kilometrów dalej ), postanowiłam jednak sprawdzić zgłoszenie. Koczowałam po nocy, szukałam, rozstawiałam jedzenie i nic:( Kolejna iskierka nadziei ulotniła się. Dwa dni później od rana chodziła za mną jakaś dziwna, nieodparta potrzeba pojechania w miejsce zaginięcia jeszcze raz. Rzuciłam pracę i koło 12 w południe wybrałam się. Gdy tylko dojechałam na miejsce i rozejrzałam się przed mną wolno paradował sobie MÓJ KICIO!!!!!Zamarłam z wrażenia nie mogłam się ruszyć, zaczęłam go wołać. Kizio usiadł w odległości około 1,5 metra ode mnie i zaczął miauczeć. Powoli zaczęłam podchodzić, ale jak na nieszczęście w tym momencie zaczął obok nas przejeżdżać rozklekotany TIR, i Kizio ulotnił się w krzaki. Wołałam, rzuciłam sie w chaszcze i nic Zniknął!!!chodziłam w tym miejscu jeszcze jakiś czas i zrozpaczona zaczęłam wracać do samochodu. I znów zaskoczenie obok auta mój Kizio dojadający resztki jedzenia, które uprzednio rozrzuciłam. Powoli podeszłam, rozsypałam jeszcze trochę jedzenia i kocio podszedł na tyle blisko że mogłam go złapać!!! Już go miałam w ramionach!!!!! Na początku troszkę się wyrywał, ale po chwili już tulił się i pomiaukiwał. Po przetransportowaniu do tymczasowego domku z godzinę siedział osowiały a potem odżył. Kiedy udało mi się go dowieść wreście do swojego stałego miejsca zamieszkania zachowywał się jakby nigdy go nie opuszczał. Obecnie jesteśmy już po wizycie u weterynarza. Kot jest w stanie dobrym, odrobaczanie i usunięcie kleszczy. Po za tym jest przeraźliwie chudy ,ale zdrowy.

Tak jak już pisałam nie poddawać się i szukać. Jak widać na przykładzie mojego futrzaka nawet domowy, niewychodzący kanapowiec może poradzić sobie w trudnych warunkach.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14567
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pon lis 22, 2010 21:22 Re: Klub Kotów Odnalezionych

O, widzę że mój Fido też już tu jest. Dzięki ASK@ :D
Ten wątek czytałam wielokrotnie (i wszystkie podlinkowane) w czasie poszukiwań żeby nie upadac na duchu.
Obrazek Obrazek

Chatte

 
Posty: 1405
Od: Śro kwi 02, 2003 8:46
Lokalizacja: Józefów - Warszawa

Post » Pon lis 22, 2010 21:26 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Chatte pisze:O, widzę że mój Fido też już tu jest. Dzięki ASK@ :D
Ten wątek czytałam wielokrotnie (i wszystkie podlinkowane) w czasie poszukiwań żeby nie upadac na duchu.

a nie ma za co!
Po to ten wątek jest,ku pokrzepieniu serc!
Kto szukał kota ten wie,przez co się przechodzi.Człowiek dusze by diabłu sprzedał za wieści o nim!
We łbach sie tym ludziskom poprzestawiało :wink:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55370
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Nie kwi 17, 2011 17:16 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Szukając kotki wyobrażałam sobie jak to będzie jak już się znajdzie, że wtedy na pewno wkleję opis poszukiwań do tego wątku. I udało się, teraz mogę to zrobić. Oto kolejny wątek, który doda otuchy ludziom szukającym kota:

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=126315

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Nie kwi 17, 2011 18:08 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Ten też się znalazł, równo po 2 tygodniach viewtopic.php?f=10&t=119892&start=15 Warto robić ogłoszenia ze zdjęciem, bo panie rozpoznały kota ze zdjęć i zadzwoniły na podany w ogłoszeniu numer.
1 bryt, 2 dachówki, 3 devonki, 2 orienty, 2 azjaty, 1 kundelka i straszne kudłate MCO

FluszakPluszak

 
Posty: 3465
Od: Pt gru 08, 2006 0:28

Post » Śro kwi 20, 2011 21:58 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Dołączam się z wątkiem szczęśliwie odnalezionej zaginionej na 3 tygodnie Zeldy z Krakowa
viewtopic.php?f=1&t=126169&start=0
ObrazekObrazekObrazek

BartekBohdan

 
Posty: 201
Od: Sob kwi 02, 2011 23:13
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 21, 2011 9:45 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Dziękuję bardzo za nowe wpisy, fajnie, że tyle nowych kotów się znajduje.

Z wątku Zeldy, zalinkowanego w powyższym poście:
Od 1,5 tygodnia jest klatka łapka pod oknem, na którym siadała. I od 2 dni nie złapał się w nią żaden kot. Wczoraj wieczorem zmieniłem suchą karmę na mokre. I dziś rano schodzę, a klatka zamknięta. Czyli coś się złapało. Wychodzę w szlafroku przed dom i widzę w klatce buro-rudego kota, który na mój widok zaczyna skrzeczeć :). Ale siedział na ogonie, więc nie widziałem, czy krótki. jednak na pierwszy rzut oka trochę za duża na Zeldę (a była po prostu nastroszona).

Podniosłem klapkę, ale nie wychodzi, tylko dalej miauczy. Więc zabrałem całą klatkę do domu i wypuściłem ją w salonie. Jak wyszła z klatki, obleciała dom, dała się pogłaskać i poleciała na piętro. My za nią, a kot dyla do sypialni i pod kołdrę :)))))... to już byłem pewien, że to ona. Ależ radość. W końcu wyszła i zaczęła się łasić i barankować. Potem pobiegła do miejsca, gdzie zwykle stały miski. Więc dostała suche, wszamała jak odkurzać i z ogonem w górze wlazła na blat w kuchni. Jak już się trochę uspokoiła, wpakowaliśmy do transporterka (nie chciała) i do weta.



Wcale nie wychudzona. Albo podjadała karmę z okna, ale akurat nie wtedy jak ja pilnowałem, albo sama się jakoś zakręciła za jedzeniem. Futro połysku nie straciło. Ma dwa ślady po kleszczach, trochę zaczerwienione oczka, ale nie zaropiałe. Trochę łzawią. Ząbki nawet w porządku, więc ze sterydem się trochę wstrzymam. Wet ją odrobaczył, wyczyścił uszy, zmierzył temperaturę, obmacał i osłuchał, posmarował specyfikiem na pasożyty zewnętrzne.

Teraz leży na pufie i przeprowadza toaletę. Ale przed chwilą spała i coś się śniło, bo się obudziła z piskiem i sprawdzała, czy jesteśmy w pobliżu. I cały czas ugniata i przestępuje z łapki na łapkę. Radość niezmierna :))))))))))))))). Fotki niedługo wrzucę. 3 tygodnie... nam księżniczka Zelda zafundowała. Ale tacy jesteśmy szczęśliwi, że się dobrze skończyło.



Z wątku serotoninki:
Jest, jest, jest! Znalazła się! Ufff... Jestem taka szczęśliwa ! Dzięki Wam wszystkim za kciuki, wsparcie i dobre rady!


A było to tak. Wczoraj, jak już pisałam, dwie osoby dały znać o tym, że widują podobną koteczkę: Pani z domu zaznaczonego na obrazku i Księżna Joanna, jako znajoma dziewczyn mieszkających po drugiej stronie Połczyńskiej. Dzisiaj rozmawiałam z Panią z pierwszego telefonu, mieliśmy u niej stawiać wieczorem klatkę Jany. A Połczyńską mieliśmy obstawić drugą klatką, którą obiecała nam pożyczyć Henia. No i już właśnie się zbieraliśmy żeby jechać stawiać klatki, po drodze jeszcze mieliśmy wstąpić po klatkę do Heni, kiedy zadzwonił tata TŻ, z radosną informacją, że kotka złapała się w klatkę Jany, która od tygodnia dość beznadziejnie stała sobie w ogródku. Przez cały ten czas złapały się w nią dwa inne kocury, ale małej nie było śladu.

I nagle teść zauważył z daleka że coś rzuca się w klatce (bo stała przy tylnym płocie, tak żeby było to jak najbliżej miejsca, gdzie była widziana kotka). Podszedł, a tam w klatce nasza kicia!

Od razu pojechaliśmy zobaczyć jak się ma. No więc jest przede wszystkim straszliwie chuda. Przy niej teraz jej siostra wygląda jakby była od niej o kilka miesięcy starsza. Srebrna kicia jest taka mizerna, leciutka... Jakby nic nie jadła! Rzuciła się na jedzenie jak dzika, no oczywiście nie daliśmy od razu zbyt dużo. Ale to oczywiście najmniejszy problem - o to że teściowa ją odpasie szybko to się akurat nie martwię ;)
Najważniejsze jest to, że kicia nie jest ranna. Nie kuleje, nie ma żadnych uszkodzeń ciała poza podrapanym nosem. No jest tylko brudna strasznie - nie srebrno biała tylko szaro-szara... No ale to też chwila. Nie ma pcheł, nie wiem jak tam z innym życiem wewnętrznym...
No i na pewno jest w ciąży, tu nie mam wątpliwości, bo uciekła w czasie rujki. Myślę że odczekamy kilka dni, zobaczymy czy wszystko w porządku i pod koniec przyszłego tygodnia zawieziemy ją na sterylkę.

W domu w pierwszej chwili wypuszczona z klatki w dwóch susach znalazła się za telewizorem. Ale już za trochę łaziła, zwiedzała... No i szukała jedzenia - cały czas. Miauczała przed lodówką. Biegała za domownikami jak piesek, wzięta na ręce zaczęła mruczeć. Po pół godzinie od wpuszczenia z klatki zachowywała się jakby nigdy nic - ot, jakby właśnie wróciła ze spaceru.

Generalnie to małą była jednak bardzo dzielna! Nie wygląda źle, coś sobie chyba musiała do jedzenia znaleźć, jakieś schronienie też, psom, których w okolicy jest mnóstwo się nie dała! Jestem z niej dumna ;)
Ostatnio edytowano Pt kwi 29, 2011 5:57 przez magicmada, łącznie edytowano 3 razy
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14567
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt kwi 29, 2011 5:49 Re: Klub Kotów Odnalezionych

viewtopic.php?f=1&t=126968
Ogłaszam Wam kochani, że dzięki 2 super niesamowitym Paniom:
-tu podziękowanie dla Pani Anny Wydry, która służyla sprzętem, radami oraz niezbędnymi kontaktami
- oraz Ewia Lenc, wolontariuszcze koterii, dzięki której mieliśmy klatkę "mercedes" oraz wsparcie, wiedzę i co najważniejszej, która schwytała naszego uciekiniera,
-oraz pozostałym osobom, które poświęcały nam czas (dzięki Marzenia1!)
dziś możemy cieszyć się znów naszym Majkim.
Majki ma czerwone oczko, jest cały umorusany, trochę się słania. Pije na leżąco, nie opuszcza miski. Stał się bardziej ufny wobec ludzi, daje się głaskać, chodzi za Sylwią, a obecnie leży pod łazienką, gdzie Sylwia przebywa! Rozłożył się brzuszkiem do góry i wtula się w nas i pozostałe kotki
Chyba się stęsknił.. jednak wolność mu nie służyła, wygląda teraz na szczęśliwego, był już na drapaku, ciekawią go kociaki. Szkoda tylko, że jest tak potwornie zmęczony, jeszcze wczoraj na parkingu był czyściutki, dziś jest szarym kotkiem ;)
Wrzucam zdjęcia!
Koteria rządzi!
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14567
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Śro cze 08, 2011 22:41 Re: Klub Kotów Odnalezionych

a tu historia nieprawdopodobna!!! odnalazł się mój najukochańszy gigańciarz po 7 MIESIĄCACH!!!! Był na obcym terenie, przetrwał srogą zimę...
siła ogloszeń!! rozwiesiliśmy ich z tysiąc :D!!!

koty się znajdują, trzeba wiary i determinacji
ale dzięki temu Gugu jest znów z nami :1luvu: :1luvu:

viewtopic.php?f=1&t=120326&start=540
http://koty-nurmi.blogspot.com - moje kochane kociska :) zapraszam serdecznie do nas!

nurmi

 
Posty: 808
Od: Sob lis 20, 2010 10:14

Post » Czw cze 09, 2011 6:48 Re: Klub Kotów Odnalezionych

mziel52 pisze:Najważniejsze jest jedno: nie zaprzestawać poszukiwań.
Koty są dość wytrzymałe i nawet gdzieś zablokowane (piwnice, rynny, kominy, przewody wentylacyjne - potrafią przeżyć ponad 3 tygodnie.
Koty są też zaradne i po pierwszym szoku umieją radzić sobie w nowym środowisku (przykład Tosi).
Regułą jest, że w pierwszej dobie po ucieczce (jeśli nie jest to wyprawa niekastrowanego zwierzaka w rui) kot jest spłoszony i siedzi ukryty w pobliżu miejsca, z którego się wydostał, i oswaja się z sytuacją i otoczeniem. Niektóre próbują wracać drogą, którą trafiły na dwór, czyli na najbliższy balkon, jeśli wypadły z balkonu, czy do klatki schodowej. Kot, który uciekł przez drzwi na klatkę schodową, może siedzieć pod drzwiami danego pionu na innym piętrze, może też niepostrzeżenie wejść do sąsiadów i schować się gdzieś w mieszkaniu bez ich wiedzy (znam taki wypadek).


Tak, nie zaprzestawać poszukiwań i reagować na sygnały ludzi! A i oczywiście OGŁOSZENIA wszędzie, gdzie tylko się da w ilociach hurtowych! Ja nawet wrzucałam takie mini ulotki ludziom do skrzynek!
A teraz jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem - mój Gugu jest z nami po 7 miesiącach tułaczki, gdzie omijał zaalarmowanych karmicieli chyba szerokim łukiem, bo nikt go nie widział! Ale w końcu podszedł do właściwej osoby :D
http://koty-nurmi.blogspot.com - moje kochane kociska :) zapraszam serdecznie do nas!

nurmi

 
Posty: 808
Od: Sob lis 20, 2010 10:14

Post » Czw cze 09, 2011 16:07 Re: Klub Kotów Odnalezionych

Gratuluję i cieszę się z Wami!

Hańka

 
Posty: 40431
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Czw cze 09, 2011 16:49 Re: Klub Kotów Odnalezionych

zawsze mówię jako osoba ,która szukała kota.Nie można się poddawać.Nalezy założyć sobie długofalowy plan i realizować go.Nie słuchać "życzliwych" co to szepczą,że kot wybrał wolność i takie tam...Szukać,szukać i szukać w każdym miejscu i w każdy możliwy sposób. Wszelkie pomysły sa dozwolona!!!
Zawsze myślę ile kotów by się odnalazło gdyby "kochający" właściciele nie poddali sie po 2-3 tygodniach?
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55370
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Czw cze 09, 2011 17:48 Re: Klub Kotów Odnalezionych

ASK@ pisze:Zawsze myślę ile kotów by się odnalazło gdyby "kochający" właściciele nie poddali sie po 2-3 tygodniach?


Święta racja! :)
http://koty-nurmi.blogspot.com - moje kochane kociska :) zapraszam serdecznie do nas!

nurmi

 
Posty: 808
Od: Sob lis 20, 2010 10:14

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Zeeni i 539 gości