Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
OKI pisze:Tak, była wychodząca.
Wsiadła niezauważona do samochodu.
Wysiadła (zauważona) na stacji benzynowej przy Prymasa Tysiąclecia
Pan mówił, że zostawił uchylone okno, z 10-15 cm i jak tankował to zobaczył kotka wylewającego się przez tę szparę, ale kotek się wylał za szybko i od razu dał dyla na pobliską budowę. Szukali tam dość długo, były ogłoszenia podobno itd.
Osobiście podejrzewam, że kotek gdzieś przycupnął i po nocy namierzył inny samochód, którym się przemieścił dalej.
Ale jak naprawdę było, to tylko kotek wie
Cud, że jej na tej stacji lub na trasie nic nie rozjechało; kolejny, że przeżyła jakoś te 5 niefajnych pogodowo miesięcy; cud, że wlazła do klatki - 2 razy ją odganiałam, bo były podejrzenia, że to wychodzący lokalny kot; no a że to stare ogłoszenie znalazłam, to w ogóle cud nad cudami, bo nigdy nic mi się nie udaje znaleźć na fb - nawet jak to widziałam 5 minut wcześniej
mimbla64 pisze:OKI pisze:Tak, była wychodząca.
Wsiadła niezauważona do samochodu.
Wysiadła (zauważona) na stacji benzynowej przy Prymasa Tysiąclecia
Pan mówił, że zostawił uchylone okno, z 10-15 cm i jak tankował to zobaczył kotka wylewającego się przez tę szparę, ale kotek się wylał za szybko i od razu dał dyla na pobliską budowę. Szukali tam dość długo, były ogłoszenia podobno itd.
Osobiście podejrzewam, że kotek gdzieś przycupnął i po nocy namierzył inny samochód, którym się przemieścił dalej.
Ale jak naprawdę było, to tylko kotek wie
Cud, że jej na tej stacji lub na trasie nic nie rozjechało; kolejny, że przeżyła jakoś te 5 niefajnych pogodowo miesięcy; cud, że wlazła do klatki - 2 razy ją odganiałam, bo były podejrzenia, że to wychodzący lokalny kot; no a że to stare ogłoszenie znalazłam, to w ogóle cud nad cudami, bo nigdy nic mi się nie udaje znaleźć na fb - nawet jak to widziałam 5 minut wcześniej
Niesamowite faktycznie.
Kotka charakterystyczna na szczęście, z czarną lub burą, bez chipa by się nie udało.
Gdybym była opiekunem, to bym Cię ozłociła.
To są moje spekulacje. Niepotwierdzone, ale wysoce prawdopodobne. Kot nie siedział w przewodzie wentylacyjnym. I nie można go zatkać. Musiał wejść w zbiorczy przewód od kabli komputerowych w serwerowni czy co oni tam mają. I się zaklinować. Chudł, przeciskał się dalej. Aż udało mu się przecisnąć do szafy w biurze, gdzie jest wyjście okablowania. Wcześniej pewnie jadł tylko zabłąkane owady. Nie wiem co pił, może wodę skraplającą się od klimatyzacji.
Budynek był dokładnie sprawdzany, czterokrotnie. Gdyby Bobi, nie daj Boże, nie miał z czego chudnąć, to pewnie by nie przeżył. Nawet gdyby miauczał, nie byłoby słychać, tego typu instalacje są dobrze izolowane. Wejść musiał w środku, w dodatku z jakiegoś nietypowego miejsca. Więc mimo dokładnego sprawdzenia - nie udało się go znaleźć. I gdyby nie schudł i się nie przecisnął, to pewnie by tam umarł. Na szczęście żyje.
Wydaje się być w znacznie lepszej kondycji niż się spodziewałem. Po kroplówce i witaminkach od razu zrobił się ciut cięższy. Mięsko je chętnie, ale na raty. Jest bardzo, bardzo chudy, ale nadrobimy. Nie ma bolesnych miejsc, nie jest ranny, jest czysty.
Jutro pojedziemy na badania ogólne. W miarę potrzeb porobimy kolejne badania. Odrobaczać teraz na pewno nie będziemy.
Nie jest w ogóle wystraszony. Tzn. Hanki R. się wystraszył, ale do mnie tuli się jak szalony. I drapie w drapak, rozgląda się po domu i ogólnie mówi "pogłaskaj! pogłaskaj!". Chętnie podpija wodę z kubeczka. I mleczko. Mleko zawsze dobrze tolerował, nigdy nie miał sensacji, więc odrobinę mu wolno.
W lodówce czeka strzykawa z drugimi witaminkami, ale to na jutro.
Bobi wymaga gruntownego odkarmienia, ale sierść wygląda na zdrową, oczy żywe, nie wykazuje żadnych cech kota chorego. Przysypia mu się tylko, ale nie dziwota, mnie też.
Prawie się poryczałem, jak w domu próbował upolować i zjeść muchę. Mało nóg nie połamałem lecąc dokroić mu mięsa.
Możliwe, że w ostatnich dniach już mu się zdołało przecisnąć, bo pracownikom firmy znikały bułki. Ale najwyraźniej był na tyle zestrachany, że wolał z powrotem wleźć w przewody. Na pewno nie był tam całe 25 dni luzem. Jedzenie zaczęło znikać kilka dni temu. Musiał autentycznie przecisnąć się jak już schudł wystarczająco i próbować nadrobić tymi bułami długi okres bez jedzenia.
Na szczęście jeden z pracowników go znalazł. Na szczęście nie zwiał znowu w żaden przewód. Na szczęście był na tyle przytomny, żeby nie próbować łapać spanikowanego kota tylko przyjść po kogoś, kto go zna.
Chciałbym podziękować wszystkim za pomoc. Szczególnie Gusiek i Marzeni, które ratowały przez ostatnich kilka tygodni moją psychikę. Wszystkim tym, którzy pomogli osobiście, fizycznie szukając Bobika. Każdemu, kto wpłacił pieniądze. Kto ogarniał ogłoszenia, ratował karmą, telefonem i mapkami. Dziękuję za udostępnianie wydarzenia, upowanie wpisów na fb. Za rozklejanie ogłoszeń i wrzucanie ulotek. Jeżeli za coś zapomniałem podziękować, to dziękuję też, po prostu wyrąbany z butów jestem i trochę nie ogarniam.
Hania niechęci do Bobika nie odczuwa, prychnęła na niego, a on ją pogonił, ale to jest ich normalne zachowanie. Chwilę później lizały się po pyszczkach.
Reprymendować Bobcia nie będę. Nie jego wina, że się gdzieś zaplątał. Blisko był, tak blisko.
Odpowiadając na pytanie: tak. Bobi chce sam pić i jeść. Ogólnie nie zachowuje się inaczej niż zwykle, poza tym, że pozwala się głaskać nie tylko mnie.
Po kroplówce już widać poprawę, bo wcześniej skóra na karku mu nie wracała za szybko na swoje miejsce. Już wraca, nie jest najgorzej.
Czytać już mogę spokojnie wszystko i odpisywać, pełnia szczęścia
Bobi dostał witaminki do końcówki kroplówki, właśnie, żeby nie marudzić, ale i tak marudził nieprzytomnie.
izka53 pisze:
Avian powinna Znikota dopisać do klubu.
mziel52 pisze:Wklejam pożyteczny plakat z fb o technice poszukiwań
....]
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], MarcusAmany, RichardSpoon i 535 gości