Hm, naczytałam się strasznych rzeczy o kocim katarze, wiec wolę spytać: mam malutkiego niespełna 6 tygodniowego kociaka, który przyjechał do mnie w niedzielę. wszystko niby z nim w porządku ale w poniedziałek wieczór zaczął kichać (nie robi tego często, ale co jakiś czas), a czasem mam wrażenie, jakby miał nosek zapchany (momentami ma lekko świszczący oddech).
Z objawów kociego kataru wyczytałam, że pojawia się apatia, zwierzak dużo śpi, ma zmętniałe oczka i wycieki. U mojego pojawiają się tylko malutkie ropki przy oczkach (ale takie naprawdę malusieńkie, raz na dwa dni), oczka ma żywe, błyszczące, jest skory do zabawy je i pije bez problemu, wycieku z noska nie zauważyłam... Jedynie sporo śpi (kiedy nikogo nie ma w domu , tak podejrzewamy przynajmniej, bo zawsze znajdujemy go w łóżku pod kołdrą, i po zabawie).
Do weterynarza mamy iść w przyszłym tygodniu, żeby malucha ponownie odrobaczyć, i sama nie wiem, czy czekać, bo może kociakowi w ciepełku samo przejdzie, ewentualnie jakieś apteczne coś na odporność podać? Czy też mamę postraszyć trochę i zabrać młodego do weta już, teraz?
Sama nie wiem, czy to ten katar straszny, czy też trochę się zaziębił podczas przewożenia, bo było zimno, a łobuz nie chciał siedzieć w ciepłej transportówce i uciekał...